piątek, 9 listopada 2012

Weekend latynoski #1

Każda sobota lub niedziela zwiastuje, że czas dni spędzić aktywnie. Nie przeczę temu, wręcz osobiście do tego zachęcam wszystkich. Albowiem, gdy już skończymy rozciągać tu i ówdzie swoje mięśnie, odpalimy swoje telewizory lub komputery... by obejrzeć futbol z innego kontynentu. Dziś zapowiem pokrótce to co warto, a co omijać szerokim łukiem.

CO WARTO:

URUGWAJ:

Penarol Montevideo - Nacional Montevideo, 11/12 listopada, godzina 0:00 czasu polskiego.

Klasyk nad klasykami moi drodzy. Zanim nasi dziadkowie, jeszcze nie byli w planach pradziadków, mecze tych drużyn były zacne i gustowne jak obiadki czwartkowe. Formalnie pierwszy mecz rozegrano już w 1900 roku, lecz wówczas Penarol nosił jakże wzruszającą nazwę: Central Uruguay Railway Cricket Club. Przyszła jednak data 12 marca 1914 roku, który wątek już sam rozwiązał i dlatego, gdyby zliczyć wszystkie mecze (liga, towarzyskie, pucharowe, środowe) to mamy do czynienia już z 514 odcinkiem tej urugwajskiej sagi.

Dziś o tych ekipach można powiedzieć tylko tyle, że... istnieją na futbolowej mapie.

Penarol od 28 września jest w lidze niepokonany, ba 5 meczów ciągle tylko wygrywa, co w dzisiejszych czasach jest takie niehumanitarne. No, bo jak się tak znęcać nad takim Racingiem Montevideo 2-5 lub 2-4 z ostatnią w tabeli Cerro Largo? Mogliby się zwyczajnie wstydzić. Jednak kultura gry podopiecznych Jorge da Silvy jest bardzo wysoka. Jej najważniejsze ogniwa to choćby:
Aureliano Torres (solidny obrońca jeszcze z czasów gry w San Lorenzo, dziś jednak rezerwowy), Carlos Valdez (taka kopia Torresa z bloku defensywnego), długowiecznym Dario Rodriguezem (pamięta ktoś jeszcze jego grę w Schalke?), Carlos Grossmuller (odwiedził kraj, którego ma drugi paszport... czyli Niemcy), którą uzupełnia trójkąt zabójców w osobach Juan Olivery (11 goli w 10 meczach... ale, to tylko statystyka), Fabio Estoyanoffa (zapowiadał się dobrze i przepadł tak samo, jak cała reszta mu podobnych) oraz Marcelo Zalayety (Juventus, w którym był pracował jako ochroniarz). Nazwiska zatem dobre, jak na warunki ligowe nawet wystarczające.

Tu doświadczenia jest od groma, a w dodatku podpartą dobrze uzupełniającym się trójkątem atakujących.


Po drugie stronie "błoń" Nacional, który w ostatnich dwóch meczach wtopił i traci do lidera (odwiecznego wroga zarazem) cztery punkty. Czego się spodziewać po ich grze? Poza wybieganiem żołnierze Gustavo Diaza stawiają na metody znane z programu "Domowe Przedszkole". A więc sprawdzania młodzieży w osobach Gonzalo Bueno (dobry drybling), Adriana Luny (wypożyczony z Espanyolu Barcelona), Maxi Calzadzie (ambitny i przekonany o swojej wartości pomocnik) czy Facundo Pirizie (nie najlepszy, ale ciekawy DM, ładnie przecina... chwasty). Z drugiej strony, dochodzi też doświadczenie, którego nie brakuje u Alvaro Recoby, Andresa Scottiego, Pablo Alvareza (ten pływał w polskiej Wiśle) i Alexandra Mediny.

Może i ciekawa ta mieszanka młodości i starości. Może i na rozgrywki krajowe kadra wręcz wymarzona. Ale słaby bramkarz plus fakt, że Recoba do 90 minuty dociągnie tylko pod respiratorem, sprawia, że nie stawiam ich w roli faworytów tego spotkania.

Nie zapominajmy jednak, że ten mecz to nie byle jaka tam popierdółka... to są derby. A jak rozczaruje poziom sportowy, to warto spojrzeć na kibiców. Czysty fanatyzm.

BRAZYLIA:

Gremio - FC Sao Paulo, 11 listopada, godzina 23:00 czasu polskiego.

Do pożegnania z Lucasem Mourą jeszcze zostały cztery kolejki. Jeśli w Sao Paulo nie odczuwają jeszcze kaca, to może jeszcze chłopaka spokojnie odprowadzą na lotnisko. W końcu 40 mln euro piechotą nie chodzi, a wybrzydzać na takie worki wypchane banknotami wręcz nie wypada. Aktualnie oba kluby okupują odpowiednio 3 i 4 miejsce w tabeli, które powinny im zapewnić przygodę z Copa Liberatadores. Stawka nie byłaby pewnie aż tak wielka, gdyby nie szkopuł w postaci przebijania się przez eliminacje. Niby komukolwiek z dwójki to zwisa, bo pewnie trafią na jakąś przeterminowaną konserwę z Boliwii czy Wenezueli, to jednak są to dwa mecze więcej do rozegrania. A przecież nikt nie chce się z tym męczyć, więc Tricolor chętnie przyjadą po wygraną. Tracąc cztery punkty do Gremio nie ryzykują aż tak dużo, mając aż 8 punktów zapasu nad Botafogo.

Ktokolwiek widzi, Sao Paulo z takim asem jak Luis Fabiano, Lucasem Mourą czy Jadsonem po prostu robią różnicę. Co innego Gremio, tam odnoszę wrażenie, że jeden psychopata Marcelo Moreno jest wystarczającą rekomendacją do tego, że ten mecz można z czystym sumieniem obejrzeć.

W dodatku trener Gremio, Vanderlei Luxemburgo to gość co w kaszę dmuchać sobie nie pozwoli to gwarant, że nudzić się nie będziemy. Nawet, gdybym tego bardziej ogólnie nie potrafił ująć.

BOLIWIA:

The Strongest - Oriente Petrolero, 12 listopada, godzina 3:00 czasu polskiego.

Rarytas dla nocno-porannych smarków. Pojedynek w górskich klimatach, to wysokościowy test dla takiego Man U, ale nie dla nich. Oni na wysokości ponad 3 tys m.n.p.m. czują się jak Eskimos na Grenlandii, więc co tu kryć...

Mecz warto obejrzeć także dla Alejandro Chumacero, wszechstronnego pomocnika, który prawą jak i lewą potrafi uderzyć piłkę z prędkością ponad 100 km na godzinę. W dodatku ten nietuzinkowy drybling, fenomenalny przegląd pola, czy świetna gra z klepki, dzięki której lideruje w klasyfikacji asyst... Dziwię się co poniektórym, którzy nie widzą go w Europie. Kiedyś w końcu musi wypalić. Nieodzowny jest też Ernesto Cristaldo, który jako obieżyświat Ameryki Południowej, grał w trzech jej państwach, a teraz jest w czwartym. Srebrny medalista olimpijski z Aten, to lewonożny kozak. Grający na pograniczu faulu, odważnie wdziera się w pole karne ze skrzydła. Solidny, użyteczny, marzenie każdej kobiety.

Ale i po drugiej stronie nie brakuje dobrych kopaczy... Ronald Garcia, Miguel Hoyos, Adrian Cuellar, Gualberto Mojica to wszak reprezentanci kraju. Choć w tym sezonie wiezie im się różnie, to jednak razem tworzą pewien ładnie skonsolidowany monolit. Znacznie pewniejszy niż kredyt w parabanku.

Strongest, jak sama nazwa wskazuje pręży muskuły będąc nie tylko o krok od mistrzostwa kraju, ale też i pewnego udziału w Copa Libertadores... Natomiast Ci drudzy liczą na przełamanie. To na pewno nie jest zapowiedź piłkarskich szachów, a co najmniej hokeja na lodzie...










Nie no, chyba naprawdę nie myślicie, że ktoś będzie aż takim fetyszystą? Ktoś, któremu cieknie ślinka na widok boliwijskiej piłki, prawdopodobnie jest nieuleczalnie chory na futbol latynoamerykański.



CO NIE WARTO:

ARGENTYNA:

San Lorenzo - All Boys, 11 listopada, godzina 0:10 czasu polskiego.

Starcie "tytanów" na szczeblu ligowym. Z jednej strony słabeusz, który udaje, że jest mocarzem oraz słabeusz, który nieźle to z czasem kamufluje. Nie wiadomo czego się po tym meczu spodziewać wielkiego. Depresji, maniakalnej padaczki - to na pewno, ale czy coś jeszcze?

Chyba tak. Otóż ciekawa rzecz jest z All Boys. Otóż klub w tabeli z sumującej punkty, zdobyte w tym roku plasuje się na... 5 miejscu. Tabela ta określająca drużyny, które wezmą udział w Pucharze Wyzwolicieli ma już dwóch pewnych przedstawicieli, będącej na 4 miejscu Arsenalu de Sarandi (za zdobycie mistrzostwa kraju w poprzednim sezonie) oraz Tigre (za... najlepszy występ w Copa Sudamericanie, gdzie są już w półfinale). Przed All Boys w tabeli znajdują się zaś ekipy Velezu, Newell's (obie po 59 punktów) i Boca (55 pkt.).

Tracąc do Xeneizes pięć punktów załóżmy sobie taki następujący scenariusz. All Boys wygrywa wszystkie mecze do końca, a Boca przynajmniej dwa razy zejdzie z boiska pokonana. Jeśli wówczas ktoś z dwójki Velez-Newell's sięgnie po tytuł mistrzowski, to... tak tak, All Boys zagra w Copa Libertadores!!!

Ja pierniczę... Co za jaja.

WENEZUELA:

Wszystkie mecze jak leci. Nie dajcie się zwieść kursom u buka. Chcecie wtopić własne pieniądze? Lepiej bez przewodnika, nie idźcie w tą puszczę.



PS Na weekend mała niespodzianka dla... a, nie napiszę, nie powiem, nie pokażę.

3 komentarze:

  1. Blog po zmianach jest niestety nieczytelny. Kolorowy tekst na tym tle to katorga dla oczu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmiany na blogu były nieuniknione i dlatego to, co można zaobserwować wydaje się na pierwszy rzut oka "bardzo rewolucyjne". Aktualnie testuję ten, ale zdaję sobie sprawę, że nie jest idealnie i coś zawsze będzie trzeba poprawić. Na każdy komentarz jednak zwracam uwagę (nawet jak są nieliczne) i za to podziękowania.

    Mogę zapewnić, że w ten weekend dojdzie do korekt w wyglądzie. W wygodzie dla czytelników.

    Pozdrawiam
    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. 32 yr old Environmental Tech Stacee Tolmie, hailing from Brentwood Bay enjoys watching movies like Chimes at Midnight (Campanadas a medianoche) and Water sports. Took a trip to Pearling and drives a De Dion, Bouton et Trépardoux Dos-à-Dos Steam Runabout "La Marquise". przejdz do strony internetowej

    OdpowiedzUsuń