środa, 14 listopada 2012

Taniec towarzyski dla pań i panów

Środa. Dla jednych środek tygodnia, dla drugich dwa dni dzielące do piątku. Bez względu na plany, warto dziś rzucić okiem na reprezentacyjne zmagania. To wszak ostatni termin FIFA, gdzie trenerzy reprezentacji mogą powoływać najlepszych swoich piłkarzy.

Dla Latynosów, to oczywiście też przednia okazja, więc pora zapoznać się z tym, co nas w ten dzień czeka.


ARGENTYNA - ARABIA SAUDYJSKA, godzina 18:00 - Rijad.

Ostatni raz, tak wielka i sławna armia zaciężna, przybyła na Półwysep Arabski w czasach, gdy Jezus Chrystus latał po świątyniach i darł książki. Wówczas było to Imperium Rzymskie, które co prawda nie posiadało całego półwyspu dla siebie, no ale skrawek miał na swoją własność. Całą resztę wyczytacie sobie w historii, zaś dziś Sabella i spółka z ograniczoną odpowiedzialnością znowu rozszarpie "giganta" na strzępy. Reprezentację klęsk, z której cieknie strumieniem nieprzetworzona ropa. Tak gęsta, że stworzyła mocarne i silne gospodarcze państwo. Ale nieurodzaj piłkarzy jest tam znany, więc jeśli ktoś tam przyjeżdża ze sław futbolowych, to na przyjemną emeryturę.

Kilka dni temu z kadry Albicelestes wypadł z powodu urazu Gonzalo Higuain, a trener postanowił dokooptować w jego miejsce Rodrigo Palacio. Jeden ze słuszniejszych wyborów Sabelli w ostatnich tygodniach. Może i nieco leciwy (wszak 30-tka na karku), ale to nic, ważne są chęci, które ostatnio Rodrigo w Interze pokazuje w nadmiarze. W jego karierze to jedyny najsilniejszy klub, w jakim ma zaszczyt zagrać. Ale jeśli mam jakiś żołnierzy czy wyrobników w tej kadrze widzieć, to prędzej jego osobę niż Denisa czy Milito, o których też się spekulowało.

Mecz z cyklu do zapomnienia. Chyba, że Messi znów strzeli więcej niż jedną bramkę. Zresztą ma do tego odpowiednią motywację:

To jedyna chwila, w której Leo boi się, że ktoś "wystrzeli" z wrażenia na jego widok



CHILE - SERBIA, godzina 20:00 - St. Gallen.

By uciec przed wściekłym tłumem, Claudio "Misiek" Borghi wybrał mecz na neutralnym terenie w Szwajcarii. Rywal całkiem solidny, więc czemu nie skorzystać z okazji. Chile bije się o mundial, na razie zajmując miejsce nie gwarantujące udziału w turnieju głównym. No, ale o to może nie być wcale łatwo, wszak opisywałem już, dlaczego są bardziej "La Furia Roja" od Hiszpanów.

Do kadry wraca Arturo Vidal, z którym trener musiał się pogodzić, jeśli chce ratować swoje pośladki. A, że dostaje w nich kilka sowitych klapsów, to chyba lepiej, żeby przestał ze wszelką cenę kombinować. Czy to ustawieniem, czy to z selekcją piłkarzy. Co prawda bez Isli, Suazo czy Contrerasa może być o to ciężko, no ale też nie są na tyle ważnymi postaciami, by ich brak jakoś odczuć. Ale za to pojawił się, młody Angelo Henriquez, który póki co służy u sir Alexa Fergusona za targarza jego gum do żucia.

Zatem czego można się spodziewać? Najwięcej zapewne akcji będzie w hotelu, gdzie zatrzymała się chilijska kadra. Jeśli ktoś lubi takie akcja, to powinien już teraz zacząć to obserwować. Środek meczu może jednak być brutalny, bo i bałkańska mentalność też wpisuje się w "ostrość" tego spotkania.

To serduszko, na pewno nie jest skierowane do Borghiego.




URUGWAJ - POLSKA, godzina 20:45 - Gdańsk.

Na polską ziemię zaś przybywa dwukrotny mistrz świata, aktualny pan Ameryki Południowej... Dzięki zdobyciu Copa America oczywiście. Podopieczni Tabareza przybywają do Gdańska bez Forlana, Maxi Pereiry, Loco Abreu czy nawet od biedy Diego Pereza. Cała reszta jest nam wszystkim znana i nie ma, co się nad tym dłużej rozwodzić.

Ale jest to też, ten sam Urugwaj, który dostaje ostatnio baty od każdego. Argentyna, Kolumbia a nawet Boliwia - to nie powinno mieć miejsca, tak sądzi Tabarez i kibice. Ale co innego rzeczywistość, która jasno zweryfikowała najpoważniejszy problem kadry - zmiany. Od niemal 4-5 lat jesteśmy karmieni wciąż tymi samymi nazwiskami, w których brakuje większej liczby młodzieży. Gdzie zatem podziały się te młode talenty, które zalały Europę? No gdzie? Najwidoczniej są, ale El Maestro Tabarez nie widzi dla nich miejsca w samolocie (nawet w luku bagażowym). Tak, to prawda, to jest nawet dobry temat do rozmów czy wpisu, ale spokojnie - niech "dziadki" zagrają z Polską.

Wiadomo, że gdyby była forma, to cokolwiek, by polska kadra nie zrobiła to dostałaby soczysty wpieprz. Dziś tak nie będzie i prędzej należy się spodziewać, że Celestes nie będą mieli okazji, na historyczną wygraną z Biało-Czerwonymi. Do tej pory były to raptem dwa pojedynki, wszystkie rozegrane w Montevideo, które zakończyły się remisem (w 1986 roku było to 2:2) i porażką (w 1992 roku, wynik 0:1). I właśnie bramkowy remis, jest tym, który stawiam za wielce prawdopodobny (mimo, iż moim skromnym życzeniem jest wygrana Celestes).

Wiecie, że jestem patriotą i dlatego jeśli nad kimś się trzeba znęcać, to nad Polską właśnie. Przecież nie możemy zapominać, że Lewy nie posiada nawet połowy talentu Suareza (w nurkowaniu) czy Cavaniego (prezencji).


Jeszcze jeden się śmieje... Czyżby po raz ostatni?



PARAGWAJ - GWATEMALA, godzina 0:30 - Luque.

Czy coś można powiedzieć więcej, o zdegradowanej i najgorszej drużyny w eliminacjach do najbliższego mundialu? Pewnie sporo. Upadek Guarani jest na tyle bolesny, że szanse na to, że pojadą do Brazylii z każdym dniem maleją. Po odejściu Gerardo Martino, zespół przejął tymczasowo Francisco Arce. Nieudanie, po czym zastąpił go Gerardo Pelusso, jakby licząc na to, że magia imienia "Gerardo" rozwali wszystkim szczęki.

Jeśli tak, to im się ta sztuka udała. Ból żuchwy spowodowany oglądaniem tej parodii mieniącej się reprezentacją, właśnie okazuje się gorsza punktowo od Boliwii. Pewnie ostatecznie ją wyprzedzi, no ale w połowie eliminacji takie cyrki? Niesamowite, co się dzieje z tym walecznym narodem.

Rywal jest nieekskluzywny, to prawda. Celem sparingu jest poprawa przede wszystkim samopoczucia w drużynie, które są takie same jak u kibiców - fatalne. A jak tego nie dokonać, grając mecz ze słabeuszem?

U Guaranich brakuje sporej liczby graczy z wysoką liczbą meczów kadrowych. Barrios, Santa Cruz, Valdez, Cardozo, Barreto, Riveros, Alcaraz czy Veron to tylko przykłady. Ale i bez nich, powinno zakończyć się to wygraną... naprawdę musicie w to uwierzyć.

25 kwietnia 2012 roku, obie drużyny także się ze sobą zmierzyły. Wygrał wówczas Paragwaj 1-0.


PERU - HONDURAS, godzina 0:30, Houston.

Houston, we have a problem. The peruvian flutes strikes again.

Sergio Markarian za zgodą władz USA wpada na yerbę wraz z gośćmi z Hondurasu. Spodziewać się po tym meczu należy jedno - nie bierzmy wyniku tego meczu na poważnie. Peru przyjeżdża do kraju Wujka Sama w mocno okrojonym składzie, rzekłbym nawet odmłodzonym o parę lat. Za przewodników wycieczki dla directo technico służyć będą Lobaton, Cruzado i Fernandez (golkiper z francuskiej Nicei). Całą reszta kopaczy nie przekroczyła magicznych 23 lat, więc nawet ryzykując twierdzeniem, że to kadra olimpijska, nic nie stracicie. Oni zaś owszem stracą, bo za cztery lata do Rio de Janeiro nie polecą, nawet jeśli Peru cudem przeszłoby eliminacje do olimpiady. Dlaczego? Bo będą mieli już po 24-25 lat, czyli sorry Winnetou.

Na ich pocieszenie, także Honduras nie wystawia swoich najlepszych strzelb. Czy dostali wizy, czy też nie, ich na pewno w Houston nie zobaczymy. Poza kilkoma zawodnikami kopiącymi, na co dzień właśnie na amerykańskiej ziemi, tylko jeden gra w Europie. To Osman Chavez z Wisły Kraków.

Nie oczekujmy zatem fajerwerków. To może być mecz do jednej jak i dziesięciu bramek, jak się chłopcy rozkręcą.

Kto w czwartkową noc zagra na tym najlepiej?


BRAZYLIA - KOLUMBIA, godzina 1:30, New Jersey.

To niewątpliwie najlepszy test mecz, dla obu reprezentacji. Mano Menezes z zadaniem uciszenia publiki, a Pekerman ze sprawdzeniem faktycznej siły Falcao i spółki.

Kolumbia bez Armero czy Moreno, a Brazylia... hm, chyba wszystko. Szykuje się ciekawe widowisko, które powinno dać na odpowiedzi na kilka pytań:

- Czy Kolumbia jest taka mocna, dzięki Pekermanowi
- Czy Falcao jest bardziej religijny od swoich przeciwników
- Czy Kaka jest potrzebny Canarinhos
- Czy Neymar potrzebuje jeszcze czasu na wygrzewanie się w brazylijskim piasku
- Czy Mano powinien otrzymać dożywotnią wizę do USA
- Czy Los Cafeteros mają cojones
- Czy Canarinhos to przydomek idealny na ich aktualną wartość
- Czy skończy się gadanie, że "szklany Pato z Milanu musi wrócić do repry"
- Czy dostanę odpowiedź na każde z tych pytań, a także na całą niewspomnianą resztę

Jak widać, będzie gorąco. Drobne osłabienia, ale za to w miarę silne persony, nawet nie przyglądając się z lupą temu, co zastaniemy. Powinniśmy zwrócić na to spotkanie bardzo szczególną uwagę. Dla jednych były to z pewnością mecz Neymar kontra Falcao, ale jeszcze ktoś im te piłki musi dogrywać. Więc środek pola, od dwóch do czterech zrywów i typuję wynik 2-2.

Stare zdjęcie (zgadnijcie z kiedy). Falcao liczy, ile strzeli bramek Brazylii.



WENEZUELA - NIGERIA, godzina 2:05, Miami.

Absolutna niespodzianka ostatnich miesięcy i roku. Hugo Chavez dzięki nim zdrowieje i dumnie rozgłasza, jaki to socjalizm potężny jest na świecie. Pewnie i trener Cesar Farias coś o tym wie, bo to za jego sprawką Vinotinto to już nie są leszcze, a młode wilki. Jako jeden z trenerów reprezentacyjnych na kontynencie, poszedł odważnie w kierunku odmładzania składu. Choć nie brakuje nazwisk związanych z kadrą, jeszcze od co najmniej 6-7 lat, ale to już coś - postęp w stosunku do poprzedników.

Nagle odkryto też, że Wenezuelczyków na świecie jest całkiem sporo, stąd i uczyniono... kroki naturalizacyjne. Ten wątek, dopadł braci Feltscherów urodzonych w Szwajcarii i jednego z nich być może obejrzymy jutro w nocy. Chyba jednak warto się nieco uważniej przyglądać temu "tworowi". Gdyż Wenezuela jako jedyna z państw Ameryki Południowej, nie zagrała nigdy na mundialu. Dziś zajmuje czwarte miejsce w grupie, które taki awans oczywiście zapewnia. Czy zatem potrzymają ten stan rzeczy do grudnia 2013?

Nie można przy tym zapomnieć, że i tak Vinotinto przybywa do Miami osłabione. Najpoważniejsza strata to Ronald Vargas z Andrelechtu, Miku z Celticu czy rezerwowy Orozco z Wolfsburga. Nawet jak ktoś pokpiwa z ich przydatności i sensu powołań, to warto nadmienić, że Farias widzi ich w reprezentacji. Jednak to nie oni, a Juan Arango jest ostoją tej kadry. Absolutna żywa legenda wenezuelskiej piłki, jeszcze w czasach gry w Mallorce uważałem go za top 5 rozgrywających w La lidze. W każdej wiosce po jednym pomniku lub popiersiu dla tego pana! (żart, on sam nie chce być tak traktowany, a za to mocno wspiera finansowo działania charytatywne w ojczyźnie).

A co u Nigerii słychać? Nic szczególnego... po prostu próbują odnaleźć swoją tożsamość, którą zakryli pod zmienioną datą urodzin.



Miss Wenezueli 2012 - Maria Gabriela Isler.


BOLIWIA - KOSTARYKA, godzina 2:30, La Paz.

Nie no chyba żartujecie... Poważnie? Oni naprawdę zagrają? Ale po co? Uff, całe szczęście, że tylko po to, by mieć plus jeden do rozegranych spotkań.





PS Dziś wolne zrobiła sobie drużyna Ekwadoru. Stwierdziła, że wali ich takie granie i mają gdzieś podróżowanie po świecie.
PS2 Obiecane cykle są w fazie zakończenia. Wieści już jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz