poniedziałek, 26 listopada 2012

Granie na żądanie, przegrywanie na zawołanie

Spektakularne wydarzenia w lidze argentyńskiej to norma. Jeśli nikomu nie przyszło do głowy, jakim cudem do tego doszło... to nie pytajcie się nikogo, ani też nie słuchajcie "mędrców", którzy wpadną na tezę, którą chcą wskazać oczywistości. To nie jest moja wina, że wydarzenia z weekendu, potrafią tak diametralnie zmieniać malunek. Obraz ligi jest niezmienny, ale czy powinniśmy się tym martwić? Ani trochę.

- To była szokująca demolka. Boca Juniors zrobiła małe kuku Racingowi, w rozmiarze 3-1. Było w tym sporo parodii (w wykonaniu Akademików) i sporej dawki awangardy (główna rola - Xeneizes). Jako, że show musi trwać, Boca zmotywowała się na tyle skutecznie, że z wrażenia obiła twarz rywalowi w "małych derbach". Nad Racingiem pastwić się nie będę, po prostu nie dali rady, jak zawsze w najważniejszych momentach. Czy to koniec czy początek, Racing zawsze coś zmaluje i potem pozostaje lament i rozpacz. Nie piszę o tym, że grali źle, oj nie. To raczej świadomość tego, że znowu brakowało strzelonych goli i większej determinacji (olać końcówkę i honorową bramkę). Co do Boca, na słowa uznania i nie tylko zasługuje Leandro Paredes. Zdolny młokos, który jak już dostał prawdziwą szansę, to jej nie marnuje. Wykorzystuje co prawda fakt, że Falcioni był pod ścianą i dawał szansę każdemu. Ale już od kilku lat mówiono, że Leandro to talent czystej, krystalicznej wody. Nowy Riquelme, który nie przypomina Riquelme. Enganche, którego pragnąłem. Moje życzenie stało się faktem. W niedługim czasie jego osobę opiszę znacznie szerzej, a dziś niech wystarczy wam taka statystyka: 2 gole (rzut wolny i kolejny strzał zza pola karnego) wszędzie go pełno, 85% celności podań i elementarne wchodzenie w rywala jak w masło. Technicznie bije wszystkich młodych polskich piłkarzy na głowę, będąc przy tym niesamowicie kreatywny. Jeśli tylko zacznie kochać Boca całym sercem, to mamy komplet pozytywnych i zasłużonych zachwytów. Tu trzeba piać, a nie gdakać!

- Lanus jak na złość wszystkim obrońcom sprawiedliwości, pogubili się na własnym boisku. Na 93 minuty zapomnieli jak się kopie piłkę, przez co zremisowali z Estudiantesem 0-0. Po bezbarwnym, trzeba dodać meczu. Nagły regres? "Słowa motywacyjne" z dzielnicy Boca? Wiele razy przetaczało się przez media czy kibiców słowa, że jak potrzeba to Xeneizes wszystko kupi. Standardowa formułka, bo przecież wszystko się kręci wokół pieniędzy... A jakby się okazało, że to wszystko jest z góry ustawione, to co wtedy zrobicie? Przestaniecie kochać piłkę nożną i zarazicie się miłością do warcabów? Dziś premie motywacyjne dla przeciwników, nie są żadną nowością. Ba, niektórzy robią to nawet honorowo. Przykład podam z Apertury 2005. Boca i Gimnansia La Plata walczą o majstra, a w 17 kolejce, Xeneizes grają na wyjeździe z Estudiantesem. Jako, że Gimnasia to odwieczny rywal Estu, kibice zażądali, by ich pupile... podłożyli się Boca w najbliższym meczu, by rywal nie zdobył tytułu. Oczywiście, to nie było sformułowane w stylu "lepiej by było, gdybyście odpuścili ten mecz, bo Gimnasia będzie mistrzem". To było krótkie, acz stanowcze "Jeśli wygracie z Boca - jesteście martwi". Podziałało, bo Xeneizes wygrali 3-1.

- Ale doprawdy niesamowite, że dla zwolenników teorii spiskowej, punkty straciła też drużyna z Rosario. Newell's cudem uratował się od giga wtopy z czerwoną latarnią Unionem. Z wyniku 2-0, udało im się doczołgać do remisu. A drużyna z Santa Fe grała tak, jakby przed meczem, każdy dostał po tysiąc jednostek adrenaliny. To takie sztucznie wytworzone ADHD, kompletnie zaskoczyło Newell's, którzy za odrabianie strat wzięli się zbyt późno. Tym, który ostatecznie uratował tyłek "Trędowatym" okazał się Ignacio Scocco. Bramka numer 10 w sezonie i wciąż dzierży palmę pierwszeństwa, w klasyfikacji strzelców. Zuch chłopak.

- Jeśli zatem Lanus i Newell's gubią punkty z wielką korzyścią dla Boca, to kto jeszcze na tym skorzystał? Oczywiście Velez, który nie chciał się bawić i ograł 2-0 All Boys. Ta wygrana oczywiście oznacza, że Velez przeskoczył "El Granate" o dwa oczka i znów został liderem. A to oznacza z kolei, że wygranie następnych spotkań, da upragniony tytułu mistrzowski i święty spokój. Jednak i ten wynik z All Boys nie był przekonywujący. Gdyż oba gole, padły dopiero po 87 minutach bezskutecznych wypadów na bramkę rywala. Lucas Pratto i Facundo Ferreyra okazali się zbawicielami trenera Gareci. I to właśnie za ten czyn, DT rzucił się i omal nie zadusił na śmierć Pratto, w podzięce za bramkę. Velez niestabilny, ale teraz nie powinna sobie tego tytułu odebrać.

- Drugi klasyk, jaki miał miejsce w 17 kolejce, był to mecz Independiente z River Plate. Były gole, był emocje, była nawet całkiem przyzwoita gra. To wystarczyło, na podział punktów i po dwie bramki do statystyk. Mecz, do którego ma ambiwalentne odczucia, mam wrażenie, że wyjaśniło ambicje klubów na ten czas. To znaczy, Independiente będzie się bronić przed spadkiem, a River modlić się o to, by załapać się na rozgrywki kontynentalne. Ci pierwsi mają o tyle przerąbane, że dysponują przyzwoitą kadrą. Lecz na tyle zmanierowaną, że ktoś przesadził w ich zatrudnieniu. Z kolei Matias Almeyda już wie, że planu zdobycia 30 punktów w sezonie może wsadzić do niszczarki. Ta drużyna bije po prostu przeciętnością, wybrakowaniem, głupotą i często niewiedzą. Bo Almeyda może i jest odważny, ale nie potrafi, ani dobrać sensownego ustawienia, ani nakreślić piłkarzom konkretnych zadań na boisku. To wszystko, bierze się raczej z założenia typu "a nuż się uda". A tak, nie powinno być. Właściwie, mam na te kluby, tylko jedno magiczne określenie: To kolosy na glinianych nogach.

- San Lorenzo, jako, że mi płaci cholernie dużo za subskrypcję i wspomnienie... Wygrali z Argentinos 2-1 i już czwarty mecz z rzędu, nie zaznając goryczy porażki. Jak już pisałem kilka dni temu, ostatnio w klubie zapanowała euforia z powodu powrotu na ojcowiznę. I choć francuski Carrefour (tak, oni też mi zapłacili), nie zamierza poddać się bez walki, zamierza powalczyć z władzami miasta. Pewnie i na ten wątek, rzucę okiem i nakreślę to piórem, ale na wszystko przyjdzie czas. Piłkarze El Ciclon, chyba wreszcie zaczęli w siebie wierzyć i mimo, iż pozbawieni są Romagnoliego (kontuzja od pół roku), to starają się. Wówczas przystępowali do meczów bez wiary i nadziei. Dziś widać wolę i ochotę na zbieranie punktów, które zamienią przy okazji na prezenty pod choinkę, dzięki programom partnerskim. Ale to nic, wybaczamy im tę chwilową nieudolność. Intrygujący stał się w ostatnich tygodniach Denis Stracqualursi, który po raz czwarty z rzędu, wpisał się na listę strzelców. Sześc goli w trzy tygodnie i dość nieoczekiwanie wskoczył na podium, w walce o króla strzelców ligi. To chyba jakaś kpina.

- Godoy Cruz już nie może się doczekać, aż trzech muszkieterów (Palermo, Abbondanzieri i Schiavi) przybędzie do Mendozy. W oczekiwaniu na tę chwilę, dostali w dziób od Tigre, zapewniając im... pierwsze ligowe zwycięstwo w tym sezonie. Czekali na tą chwilę od 17 czerwca tego roku, gdy wówczas pokonali Velez 1-0. Ta historia to potrafi, być zawrotna... o 180 stopni.


Tabela po 17 kolejkach Torneo Inicial:
1. Velez Sarsfield 35 pkt.
2. Lanus 33 pkt.
3. Newell's Old Boys 30 pkt. (lepszy bilans bramkowy)
4. Boca Juniors 30 pkt.
5. Racing Club 29 pkt.
6. Belgrano 27  pkt. (jeden mecz mniej)
...
17. Quilmes 17 pkt.(jeden mecz mniej)
18. Independiente de Avellaneda 15 (dwa mecze mniej)
19. Tigre 11 pkt. (jeden mecz mniej)
20. Union Santa Fe 6 pkt.

Klasyfikacja strzelców:
1. Ignacio Scocco (Newell's Old Boys) - 10
2. Facundo Ferreyra (Velez) - 9
3. Martin Cauteruccio (Quilmes) - 7
3. Denis Stracqualursi (San Lorenzo) - 7


A na sam koniec zdjęcie. Tym razem pocztówka z Mendozy, pozdrowienia od nowych trenerów miejscowego Godoy Cruz:

Sztab trenerski Boca w 2/3 składzie. Abbondanzieri i Palermo.


PS W tym tygodniu, koniecznie wpadnijcie na stronę bocajuniors.pl. Mały surprise się szykuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz