wtorek, 6 listopada 2012

Petropomysłowy Alejandro

Do meczu z szejkami zostało parę dni, więc Alejandro Sabella rozesłał powołania dla urodzonych na argentyńskiej ziemi. Gleby, która żyzna i bogata, która wymaga doinwestowania. Petrodolary jak znalazł, wszak dwa miliony piechotą nie chodzą. Wiecie, chętnie bym rozpisał to i owo, ale bardziej niż samym meczem z Arabią Saudyjską uwagę przykuwają zawodnicy powołani na to spotkanie.

BRAMKARZE:
Sergio Romero (Sampdoria)
Mariano Andujar (Catania)
Cristian Alvarez (Espanyol)

Jedyną niespodzianką jest Alvarez, dość zaskakująca mimo wszystko kandydatura. Reprezentujący barwy 18 drużyny La Ligi, może nie jest gościem, który sprawia, że napastnicy dostają napadu paniki... ale, czy jest on tak zły? No nie do końca. Gra całkiem nieźle na linii, trochę przyzwoicie prezentuje się na przedpolu, umie prosto kopnąć w piłkę... ale to chyba, nie jest ktoś na tyle mocny, by zrzucić z piedestału Romero. Spodziewano się młodzika, a tymczasem mówimy tu o 26-letnim graczu, który niczym Campagnaro został dopiero po latach odkopany, gdzieś w peryferiach Europy. Skoro już zapadła decyzja, to fajnie, że Sabella szuka alternatyw. Wszyscy wiemy jednak, że Cristian Alvarez na boisko nie wybiegnie. Nawet i Ci, którzy dopiero się dowiedzieli, kim on jest.

Swoją drogą jeśli ktoś myśli o jakichś młodszych zawodnikach na tej pozycji, to może warto rzucić okiem na Anglię, gdzie Emiliano Martinez w Arsenalu spędza upojne wieczorki z Wengerem (od dawna lubi dzieci) oraz Paulo Gazzanigę, który na razie zbiera baty ze "Świętymi" z Southampton. Nie piszę od razu, że należy ich niezwłocznie powołać, ale pod lupę zawsze można.

OBROŃCY:
Fabricio Coloccini (Newcastle)
Pablo Zabaleta (Manchester City)
Marcos Rojo (Sporting Lizbona)
Federico Fernandez (Napoli)
Hugo Campagnaro (Napoli)
Ezequiel Garay (Benfica)
Luciano Monzon (Olympique Lyon)

Tu podobnie jak z bramkarzami jedynym rarytasem jest Monzon, obecnie obracający pośladki w celu utrzymywania temperatury ławki rezerwowych. Owszem, czasem wyjdzie na boisko, ale efekty bywają opłakane, bo fizycznie tak odstaje od większości piłkarzy, że byle zefirek sprawia, że się przewraca. Tak po prawdzie, jedynym plusem jego powołania jest fakt, że wie na czym polega gra skrzydłowego obrońcy. To zupełne przeciwieństwo Campagnaro, którego Sabella lokował na boku, bez żadnych wniosków z poprzednich potyczek. Cała reszta to niemal wykrystalizowana paczka, która powinna do końca eliminacji nam towarzyszyć na liście powołanych obrońców. Choć nie są oni na swych pozycjach asami, to jednak z braku laku, musi pozostać nam taka lista.

Totalnym nieporozumieniem jest Federico Fernandez, synonim wyrazu drewno. Temu chłopakowi robi się straszną krzywdę, a winowajcą jest obsesja trenera Sabelli. Nie wiem, czy mam do czynienia z nepotyzmem, głupotą, czy czystym debilizmem, ale gość jest po prostu ZA SŁABY na zakładanie reprezentacyjnej koszulki i niegodny dzielenia pokoju z Messim. Dla pogrążenia tej kandydatury, zawodnik w tym sezonie zagrał w barwach Napoli... JEDEN MECZ, po którym trener klubowy słusznie uznał, że do niczego innego się nie nadaje. Tak to jest, jak ma się w CV Estudiantes La Plata.

POMOCNICY:
Javier Mascherano (FC Barcelona)
Fernando Gago (Valencia)
Angel Di Maria (Real Madryt)
Enzo Perez (Benfica)
Fabian Rinaudo (Sporting Lizbona)
Eduardo Salvio (Benfica Lizbona)
Ricardo Alvarez (Inter Mediolan)
Augusto Fernandez (Celta Vigo)
Tino Costa (Valencia)

Najwięcej surprise'ów Sabella zaserwował nam w pomocy. Salvio, Fernandez jak i Costa są podstawowymi graczami swoich drużyn, w dodatku jeszcze pozytywnie się wyróżniający. Może i Fernandez nie sprawia, by Celta Vigo nagle powalczy o czołowe lokaty w Hiszpanii, ale nieoceniona technika robi wyjątki. Costa już od dawna upominał się swoją postawą na powołania. Potrafiący huknąć z każdej nogi Tino ma błysk, elegancję w prowadzeniu piłki i co ważne, dużo widzi. Salvio to z kolei piłkarz z wieczną łatką talentu. Nie przeczę, że nie umie kopać w świński pęcherz, ale do tej pory byłem bardziej miłośnikiem Nico Gaitana, na którego w Benfice trener się obraził (swoją drogą forma piłkarza zrobiła podobnie).

Wynalazki typu Enzo Perez czy Ricky Alvarez traktuję jako przyrodnicze ciekawostki. Ani jeden ani drugi, na grę w kadrze nie zasługują. Obaj kopacze mają problem natury zawodowej. Perez to pupil Sabelli (bo grał w Estudiantesie, to wszystko wyjaśnia), a Ricky nie podnosi się zbyt często z ławki Nerazzurrich. W dodatku obaj swoją sylwetką i sposobem gry, niemal kopiują to, co potrafią ich koledzy mający znacznie więcej talentu. Nie są co prawda źli, ba Alvareza bardzo ceniłem za grę w Velezie, ale to chyba nie ten moment, by ich zabierać ze sobą, nawet na treningi.

Rinaudo zaś jest jeszcze bardziej od nich egzotyczny. Pozycja defensywnego pomocnika w kadrze jest najsilniej obsadzona i choć miło jest zobaczyć kolejną propozycję, to jednak na kwartet Masche, Gago, Banega i Biglia jest po prostu za słaby. W każdym aspekcie gry, ten chłopak odstaje od wspomnianej czwórki, począwszy od techniki a kończąc na warunkach fizycznych. W Sportingu, częściej jest opcją z przymusu niż słusznego wyboru, więc to taki dar losu z tym jego powołaniem.

NAPASTNICY:
Leo Messi (FC Barcelona)
Gonzalo Higuain (Real Madryt)
Sergio Aguero (Manchester City)
Franco Di Santo (Wigan Athletic)

I znowu nowość w osobie Di Santo. Jedyny obok bramkarza Alvareza, który nie dostąpił zaszczytu debiutu w kadrze. Jeszcze kilka lat temu, gdy Chelsea kupiła go z Audax Italiano obwieszczono światu, że narodziła się nowa wysoka wieża dla repry. Póki co chłopak dalej jest w Anglii, nie strzela dużo bramek, ale w Wigan jest całkiem użytecznym wyrobnikiem. Dalej surowy, lekko ospały, ale za to dobrze grający głową. Czy zatem warto go do Rijadu zabierać? W porównaniu do reszty przypomina on kolosa, który może i na Leo patrzy z góry, ale piłkarsko dzieli go dystans jak z Ziemi do Marsa.

Choć na takich wysokich napastników jak Di Santo w Argentynie jest deficyt, to ciężko mi jego przydatność ocenić. Do tej pory w juniorskiej kadrze jakoś bardzo głęboko w pamięć mi nie zapadł. Pominę w zupełności fakt, jak tam wygląda selekcja, bo to jest jeszcze ciekawsza abstrakcja.



PS W tle widzicie Estadio Ciudad de La Plata, obiekt będący w użytku między innymi.... Estudiantesu La Plata. Autoironia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz