poniedziałek, 5 listopada 2012

Należności za kiepskie lata z przeszłości

Fanfary!!! Oto blask czerni z elementami bieli.

Po przerwie, jak widzicie strona uległa zmianom. Nie jest to co prawda rewolucja, ale na pewno zapoczątkuje kolejne nowości. Cierpliwość wynagrodziła trud oczekiwań.

Dziś, będzie krótko, albowiem za dużo tych spotkań ligi argentyńskiej nie obejrzałem, a nawet jeśli, to w którymś momencie gorzko tego żałowałem. Jednak można wynotować w dużym skrócie, co się w weekend zakończyło.

- Boca wygrała z San Lorenzo 3-1. Leandro Paredes stopniowo przekonuje niedowiarków, że zostanie nową 10-tką, która ma godnie zastąpić Riquelme. Jako, że miłość do Romana każe mi sądzić, że jest on "niezastąpiony a zarazem zbyt dupczycielski", Paredes chce zaprezentować inne milsze cechy boiskowe. Przegląd pola, solidne kropnięcie z prawej nogi, obsługa partnerów podaniami, napędzanie akcji ofensywnych - to atut jaki ma w swych kopytach Leandro i już czas najwyższy legendy zamienić w rzeczywistość. Co zaś tyczy się meczu - było nudno. Clemente znów ściągnięty po 45 minutach, kolejny raz wkurza się na trenera, który ma po prostu rację. Koleś gra taką kupę, że zakłady oczyszczające nie nadążają z usuwaniem tego smrodu, jaki za sobą niesie. Pff.

- Ignacio Scocco, fundament fundamentów dla napastników. Już 9 gol w sezonie daje nam sądzić, że nie tyle co się liczy, a wręcz pędzi po koronę króla strzelców. Szanse ma na to duże, no chyba, że w którymś momencie się zatnie. Szkoda, że jego koledzy w meczu z Godoy nie byli aż tak fenomenalni. Skończyło się remisem 1-1, a defensywa obrona potwierdziła, że bez Gabriela Heinze jest jak "rodzina bez ojca - czyli nie ma kto opierdo...ć".

- River remisuje bezbramkowo... z All Boys. HAHAHAHA. Zapomniałem jeszcze dodać, że oba zespoły o dziwo są warte tyle samo, więc przewidzieć taki wynik i postawić na to kasę, było niemal obowiązkiem. Coś się dzieje z nimi niedobrego i chyba najwyższy już czas przypomnieć sobie, dlaczego River Plate ma pseudonim "Los Millonarios".

- Velez gromi, ale to tak, że nie ma czego po rywalach zbierać. Ricardo Gareca zaś jest trenerem, który ze swoim miejscem pracy prędko się nie rozstanie. To nie tylko kwestia dobrego spawania, ale i umiejętności, bo niewątpliwie, dobrze orientuje się w taktycznych niuansach. Arsenal de Sarandi to dalej największy wrzód między pośladkami ligowej szarzyzny. Mają poparcie jej założyciela, ojca Wielemogącego Julio Grondony nie spadną z tej ligi nigdy. Na szczęście dla opozycji mama przykre wiadomości - drużyna jest może i przeciętna, ale solidnie zorganizowana.

- Od początku sezonu Rodrigo Brana zgarnął 8 żółtych kartek i jedną czerwoną. To o co najmniej trzy czerwienie za mało. Ironią losu jest fakt, że selekcjoner kadry Albicelestes, Alejandro Sabella wciąż go widzi w składzie na każdy mecz, mimo iż jest jednym z najgorszych piłkarzy Estudiantesu.


PS UWAGA. Strona może jeszcze ulec drobnym poprawkom od strony wizualnej. Jakby co, to ostrzegałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz