czwartek, 10 lipca 2014

Cuda świętego Sergiusza u Pawła

Cud... A skoro cud, to trzeba to ocenić. Specjalna komisja działa i ma się dobrze:


Sergio Romero (3+): Na pięć nie zasłużył, bo Holendrzy nie zmusili go do żadnego wysiłku poza konkursem jedenastek. I chyba można na tym poprzestać. Bohater jedenastek.

Pablo Zabaleta (2): Znów niemrawo w ofensywie. Przeciwieństwa niby się przyciągają, ale chyba nie w tym przypadku. Chociaż od momentu kiedy dostał w zęby, zaczął ciąć holenderskie łodygi jak na ogrodnika z długim stażem przystało.

Ezequiel Garay (3+): Przyzwoita robota. Udowodnił, że pojęcie "calma" funkcjonuje u niego wyśmienicie. Przy nim Van Persie stał się garbusem a do tego potrzeba czegoś więcej niż tylko długie ręce i nogi. W powietrzu nieodżałowany, a rzut karny... piękne wspomnienie tego, że potrafi to robić, ale rzadko ktoś z tego korzysta.

Martin Demichelis (2+): Jak wyżej, nie taki elektryczny jak Fernandez, który udowodnił, że nawet drewno potrafi przewodzić prąd. Robben płakał jak go zobaczył i stąd nie mógł pod nim... podfrunąć.

Marcos Rojo (2+): Nic nadzwyczajnego. Niby coś tam wrzucał w pole karne, ale poprzestał na tym już po 30 minutach. Zresztą trudno mu się dziwić, kiedy taktyka wzięła górę i to wystarczyło do tego, by "Chłopak o czerwonym nazwisku" przestał szaleć pod polem karnym Holendrów.

Lucas Biglia (2+): Pasywny w ofensywnie, waleczny w defensywie. Wspierał dzielnie Mascherano i potwierdził, że jest lepszą opcją od Gago.

Javier Mascherano (5): MAN OF THE MATCH. To co wypracował to jego. Mentalnie bardziej należy mu się opaska kapitańska, co można było dostrzec w dogrywce. Motywował i wyniósł Argentynę przed ołtarz swoją zabójczo skuteczną grą. Niekiedy nawyk kataloński sprawiał, że robił za prawdziwego libero. Robben przy nim nie zaistniał. Tytan pracy.

Enzo Perez (3): Kolejne błyskotliwe objawienie i to jakie! Były sytuacje, kiedy wystarczyło tylko dobrze przyłożyć nogę, po jego podaniach. Zastępował Di Marię należycie i jeśli tamten się nie wykuruje, Albicelestes dużo na tym nie stracą.

Ezequiel Lavezzi (1+): Dostosował się do taktyki jaką sam sobie nakreślił, a inaczej widział to Sabella. Dużo szumu o nic. Chaotycznie, choć plus dostaje za kilka dobrych odbiorów piłek.

Lionel Messi (2): Przez większość czasu De Jong skutecznie go przykrywał swoją osobowością. I ciałem także, bo przy nim Leo nie mógł bardziej po wierzgać. Choć bywały sytuacje, gdzie parę jego podań wciąż były miodne. Jednak mentalnie nie pasuje mu rola kapitana. Czy myślicie, że kiedy piłkarze zbierali się w kółku to Leo ich wspierał ciepłym słowem, głosił nową taktykę? Tak tylko raz zabrał głos: kiedy poprosił o wodę.

Gonzalo Higuain (1+): Jedną akcję zmarnował, do innych nie miał szans dojść. Czasem mądrze się wystawiał, ale to z Belgią było jedynie błyskiem... niestety.

Rodrigo Palacio (1+): Rola jokera w jego wykonaniu była kiepska. Jemu również należy się bura za akcję z dogrywki, gdzie zamiast nogą wolał uderzyć głową.

Sergio Aguero (1): Najsłabszy na boisku. Snuł się po nim bez ładu i składu. Choć gola z karnego zdobył, to i tak miał sporo fuksa. Jeśli ogrywa go nawet Cillessen, to powinien nie ruszać się z ławki.

Maxi Rodriguez (1+): Pojawił się znikąd i tak mu tez zostało. Niczego nie zmienił poza historycznym, zapewniającym awans do finału rzucie karnym.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Argentyno trwaj...

Uspokoiłem się, choć nie wiem czy to uczucie będzie mi towarzyszyć przez dłuższy czas. Chyba nie, bo w końcu doczekał się ważnego wydarzenia: Argentyna w półfinale MŚ. Ktoś rzeknie "wreszcie postęp, grupa medalowa". A tymczasem dwa kroki od historycznego dzieła, po którym pytanie jakie może paść, będzie dotyczyć tego "jak mocny to był mistrz: cwany analityk czy jednak jak brzydka kobieta - zapudrowana". Mecz z Belgią przekonał mnie do tego, że rywal, który nie muruje bramki jest... wygodnym rywalem. Oceny w skali szkolnej to...


Sergio Romero vel Serżjo Romero (1+): Potencjalna mina przeciwpiechotna. Wykopy beznadziejne, chwyty niepewne. Jeśli ktoś go ratuje to albo obrońcy albo papież Franciszek. Z tak grubsza to eklektyczny bramkarz spajający wszystko co najgorsze. Prędzej czy później wpuści więcej niż jedną bramkę, ale oby to było po 13 lipca.

Pablo Zabaleta vel Pablo Zabaleta (1+): Parę razy wyłączał z gry Hazarda, czasem umiejętnie współpracował z Demichelisem. Główna praca w defensywnie wykonana poprawnie, natomiast w ofensywie... ZERO. Ten trend stopniowo się pogłębia i wygląda na to, że tak już pozostanie do końca mistrzostw. To mocno przeciętny występ, z którego lepiej nie wyciągać żadnych wniosków. Bo gdy zacznie myśleć... oh, zaczną się jeszcze większe kłopoty.

Martin Demichelis vel Martin Demiszelis (2): Zluzowanie Fede Fernandeza było jedną z najodważniejszych decyzji Sabelli/Bilardo/Messiego. W jego miejsce przybył inny drwal, który rzekomo w MC podkreślał dość mocno zasadę Hammera "Can't touch this". Nie sprawiał kłopotów, kilka razy dobrze trzymał linię spalonego, przecinał i chwilami nawet nieźle podawał. Oczywiście jak to u niego, im dłużej grał tym robił to coraz gorzej. Zaczął się spóźniać, kilka razy nie dopilnował Walona czy innego Flamanda. Poprawnie bez błysku.

Ezequiel Garay vel Ezekiel Garaj (2+): Z obrony lider środka. Kopiuj wklej Demichelisa, z tą różnicą, że wytrzymywał trudy spotkania na czas dłuższy niż 70 minut. Słabo wyprowadzał piłkę do przodu, ale przecinał belgijskie wypady pod bramkę Romero. I to własnie w tym ostatnim elemencie poczciwy Eze prezentował formę już pod stopień dobry. Dziś średnio, bo i pojedynki powietrze nie były u niego jawnie zdominowane.

Jose Basanta vel Żosę Wasanta (1): Grał o wiele gorzej od Rojo, co początkowo jak sądziłem, może być niemożliwe. A tu klops. W ofensywie istniał prowizorycznie. Jak koledzy zobaczyli, że niecelnie podaje to w końcu przestali mu ufać. Zostawili go tak trochę na tym placu zabaw samemu, to i nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Wybrał czyszczenie i tu radził sobie połowicznie. Fellaini wiedział, że ten gringo nie przykryje go czapką to go dość regularnie objeżdżał. Potem przestał, bo i on sam zaczął tego "zaszczytu" doznawać.

Javier Mascherano vel Hawier Marszczęrano i jest mi z tym dobrze (3): Muy bien. Lider środka miał to szczęście, że jest tak bardzo skuteczny w tym co robi. Jak widać, można zrobić z niego świetnego światowego DM-a, który nie daje się tak łatwo zastraszyć. I faktycznie, wypucuje szczoteczką do zębów wszystkie kafle w wojskowych łazienkach, że nawet mu zostanie sporo pasty na ustach. Okazało się też także, że Leoś może na niego liczyć także od strony podań. To udany, choć robota iście żmudna i niekiedy niepozbawiona pomyłek.

Angel Di Maria vel Anhel Dymaryja (2+): Dopóki nie zszedł z boiska było całkiem całkiem... ale potem musiał je opuścić i powstał dramat, który wykluczył go z meczu z Holandią a być może także z meczu o finał/trzecie miejsce. To wciąż był siejący postrach wiatrak, który mógł sporo namieszać. Lepiej żeby komórki/hormony i inne leki pomogły...

Lucas Biglia vel Lukas Biblia (3): Zastąpił Gago najlepiej jak mógł. I jeszcze go przebił. Dobrze uzupełniał się z Mascherano a na dokładkę nieźle współpracował z obroną. Może i w aspekcie wyprowadzania piłki czasem się gubił, ale prawdziwy zgryz dla Sabelli/Bilardo/Messiego jest ogromny. Czy lepiej postawić na wairant defensywny i skuteczny, czy ofensywny lecz nie zawsze produktywny (Gago).

Ezequiel Lavezzi vel Ezekiel Lavazzi (1): Chłopina się nabiegał i tyle z tego było pożytku. Ale to nic, wybaczymy mu, bo przynajmniej po zejściu z boiska, świetnie wspierał zespół na ławce rezerwowych. I to jak, bo na stojąco i z podpowiedziami! Dostrzegam ogromny potencjał trenerski.

Lionel Messi vel Diego Maradona (2+): analogia Darka S. słuszna. Było wszystko: od pięknych podań, ślicznych dryblingów i tylko zabrakło gola. No i jeszcze niepotrzebnie holował piłkę, czego nie może się w kadrze oduczyć, ale mieszanie mu w głowie tylko może to zepsuć. Dziś żyje sam sobą i jeśli dociągnie Argentynę ku mistrzostwu, wszystko odejdzie w niepamięć, będzie człowiekiem spełnionym i nasyconym... Bo może mu już się nie zechcieć wygrywać.

Gonzalo Higuain vel Gonsalo Igułajn (2+): To z kolei najlepszy dowód na to, jak gol potrafi człowieka odmienić. Nie dośc, że się lepiej ustawiał i zaczął tworzyć zagrożenie pod bramką. No przekozak. Szkoda tylko, że do pewnego momentu. Udanie ale nie do końca zastąpił Di Marię w kwestii robienia zamieszania. Poem jakoś czas zleciał a wraz z nim jego gra. Trailer dużego znaku zapytania...

Enzo Perez vel Enco Perez (2+): Wchodzi sobie piłkarz na boisko i co... nadspodziewanie udana zmiana. Kilka szarpnięć, dobre włączanie się do akcji ofensywnych (o ile takie zaistniały) plus cała otoczka. Oczywiście te "włączanie się" to taki żart, albowiem do tego tematu podchodził tak jak do porządku w swoim pokoju... bałagan i chaos, ogólny rozgardiasz. W dłuższej perspektywie niewiele wnosił i czekał tylko na to, aby go z tego boiska znieść.

Rodrigo Palacio vel Rodrigo Palacio (1): Kiedy był przy piłce to kichałem... to bardzo zły omen, chyba znów pyli w powietrzu.

Fernando Gago vel Fernando Gago (bez oceny): Ale ta Gisela Dulko, sami powiedzcie... krakersik.

Alejandro Sabella (5): Smooth Criminal wykonany od tylca. Zastąpił Miguela Herrerę w kluczowej kwestii rozśmieszania publiczności. Chwała mu i Quilmesa!

czwartek, 3 lipca 2014

Mundial, ach mundial

Plany? Jakie znowu plany? No nic. Tym razem Argentyna przypomina mi o tym, jak można być żółwiem i wygrać pojedynek biegowy z królikiem. To jest reprezentacja autorstwa niczyjego, będąca zlepkiem różnej maści graczy, gdzie liczba zawodów deklasuję liczbę pozytywów. To turniej Messiego - "wreszcie i ulga". Nie bez kozery to właśnie Leo ciągnie samotnie ten wózek z napisem Argentyna. Reszta jedynie robi za pasażerów, ale La Pulga o napędzie atomowym jeszcze dzielnie to znosi. Nie wiadomo tylko, kiedy powie sobie dość, patrząc ze smutkiem na beznadziejnych kolegów. Lecz nim od wad po zalety, dla odświeżenia oceny za "popis" szwajcarski.

Sergio Romero (2) oraz noty za poprzednie mecze (2+ za Bośnię, 3+ za Iran i 2 za Nigerię): Nierówny. Goycochea zjada go w jednym małym biszkopcie. Widać jak dużo niepewności pojawia się, gdy leci w jego kierunku piłka. Swoje zrobiła też ławka, na jakiej się znalazł w Monaco. Ani łapać piłki nie potrafi, jak to zrobił ostatnio, ani nie potrafi nawet porządnie jej wykopać (i CELNIE!!!). To jeden z tych gości, co przynoszą wstyd turniejowi, gdzie kilku golkiperów zaprezentowało poziom godny miejsca na samym szczycie Olimpu. Romero póki co nadaje się jedynie na śmietnik z napisem "utylizacja". Jedyny wart odnotowania występ to ten z Iranem. Pomijając fakt, że piłki leciały wprost w niego, to jednak żadnej nie przepuścił.

Pablo Zabaleta (2) oraz noty za poprzednie mecze (1+ za Bośnię, 1 za Iran i 1+ za Nigerię): BEZNADZIEJNY. To jedno z większych rozczarowań w kadrze Sabelli. Ostoja, ale co ważne gracz o ofensywnym zapędzie, powinien tutaj być jednym z dyrygentów bloku defensywnego. A okazało się, że jest fałszującym solistą z iloczynem inteligencji. Jego gra nie przynosi w ofensywnie żadnych korzyści, natomiast w defensywie pozostawia zbyt dużo wolnego miejsca dla rywali. Nawet jak przetnie jakąś akcję, to i tak nie potrafi podać celnie piłkę do któregoś z partnerów. Jeszcze gdyby chociaż wracał na własną połowę... A tu jak na złość udaje, że jest zmęczony, kiedy to właśnie jego motoryka jest jego największym atutem. Żelazne płuca? To chyba plastikowe... Cień własnego cienia od cienia gracza poprzedniego sezonu z Manchesteru City.

Federico Fernandez (0) oraz noty za poprzednie mecze (1 za Bośnię, 1 za Iran oraz 1 za Nigerię): Tak się kończy obiektywizm Sabelli. Jego nieślubny syn i bękart w jednym. Najwyższej jakości drewno, z którego można wybudować ze trzy domki letniskowe. Jest tak zwrotny, że nawet ślimak na ściernym papierze szybciej od niego wykona obrót o 180 stopni. W powietrzu skuteczny połowicznie, dając się ogrywać niższym o głowę. Już prawie uwierzyłem, że w Napoli to słup, którego nie da się ominąć. A jednak się da. Najlepiej wychodzą mu podania do partnera, będącego obok niego wraz z piłkami zagrywanymi do tyłu. Takim piłkarzom, powinno zabronić czynnego wykonywania zawodu piłkarza. Potencjalny samobójca nieszczęść Argentyny przed trudniejszymi rywalami. Murowany faworyt do pokojowej nagrody Nobla.

Ezequiel Garay (1+) oraz noty za poprzednie mecze (2 za Bośnię, 2 za Iran oraz 1+ za Nigerię): Parodysta? Odkąd zamienia Benficę na Zenit, można dostrzec zachód jego dobrej gry na tym turnieju. Przecina to co ma przeciąć, ale żeby z sensem wyprowadzić piłkę do przodu? A gdzieżby! W odróżnieniu od Fernandeza jest bardziej elastyczny w podejmowaniu decyzji. Choć w większości są one nietrafione, to przynajmniej podejmuje ryzyko, nie szuka alibi na siłę. I być może, to jest główna przyczyna jego bardzo przeciętnej gry. Przy bardziej mądrym partnerze mógłby go wspomagać. Niestety w tej kwestii musi pomóc sobie samemu.

Marcos Rojo (3+) oraz noty za poprzednie mecze (1+ za Bośnię, 2 za Iran i 2+ za Nigerię): Jeden z tych piłkarzy, którzy wraz z kolejnym meczem, notują coraz to lepsze występy. O ile każdy jest przyzwyczajony do jego niebotycznych wad i tego, że skrzydłowym jest z przymusu, ten dostrzeże jego postępy. Coraz mniej niedokładności i o ironio, to własnie do niego partnerzy częściej zagrywają piłki, by ten mógł potem je wrzucać w pole karne. W tym elemencie się poprawił nie robiąc przy tym za wietrzny obraz bylejakości. Co prawda w obronie już tak dobrze się nie sprawuje, ale przy padlinie oferowanej przez swoich kolegów, uchodzi niemal za profesora. Z powodu kartek wypadł z meczu z Belgią, co może okazać się bardzo złą wiadomością dla Sabelli.

Fernando Gago (1+) oraz noty za poprzednie mecze (2 za Bośnię, 1 za Iran i 2 za Nigerię): Kontuzja zrobiła swoje w organizmie piłkarza. Przedstawiciel Boca Juniors z ławki wszedł na pierwszy mecz z Bośnią, radząc sobie raz dobrze raz gorzej. Nieszczęście polega na tym, że jego rola, która polegała na wyłącznym zagrywaniu piłek do Leosia spalił na panewce z powodu trenera. Ten nakazał mu jeszcze 50 tysięcy różnych zadań i mózg Fernando się przegrzał. Ani udanie nie wspierał Mascherano, ani tez w tej "mitycznej" ofensywnie nie oferował zbyt wiele. To były mocno przeciętne występy gracza, który był zbyt chaotyczny w podejmowaniu decyzji. Za takiego łącznika to ja dziękuję.

Javier Mascherano (3) oraz noty za poprzednie mecze (2+ za Bośnię, 2 za Iran i 3 za Nigerię). Sabella to jednak łebski geniusz. Jednoosobowy DM w środku pomocy, to wymysł jeszcze z czasów Maradony, który jak wiecie skończył się cztery lata temu tragicznie. A trener o sowim spojrzeniu Andresa Iniesty lat 55 powiela błędy, implikując kolejne. To, że Masche jeszcze żyje zawdzięcza jedynie sobie, nie innym. Sposób w jakim musiał ubezpieczać swoich słabych kolegów z obrony, zasługuje na gloryfikację tysiącem hektarów ziemi na Pampie. Gdyby miał chociaż kogoś do pomocy, pewnie i oceny byłyby wyższe. Nie mogę jednak zapomnieć, że myli się również często, gdzieniegdzie gubiąc wątek rywala, który zdążył mu nagle odskoczyć. Pewny punkt, ale kompletnie osamotniony.

Angel Di Maria (3+) oraz noty za poprzednie mecze (1+ za Bośnię, 2 za Iran i 2+ za Nigerię): Piłkarz postępowy o miliardzie strat. Szczęśliwie jednak liczba plusów jest duża, wynikająca z jego odwagi i lekkości. Nie boi się wjechać na kilku rywali, choć pachnie egoizmem to jest skutecznym lekiem na całe zło ataku Albicelestes. Wiatrak, który szumi i dudni, ostatnim meczem pokazał, że jeszcze nie wszystko w narodzie stracone. Jest aktywny, choć drugą stroną medalu pozostają te liczne straty piłki i bezmyślne zagrania krzyżakiem (nie chcąc zagrywać słabszą nogą). Jednak to dzięki niemu Argentyna pozostała w grze, choć nie da się ukryć, że pozycja na której występuje... analogicznie przypomina jego grę z mundialu sprzed czterech lat, gdzie także biegał w drugiej linii. Wtedy był przytłoczony osobą Teveza, a teraz ma szczęście... nie ma nikogo, kto by go powstrzymał.

Lionel Messi (3) oraz noty za poprzednie mecze (2 za Bośnię, 2 za Iran i 4 za Nigerię): Wykapany Maradona MŚ 90 z Italii. Lider nie tylko na boisku ale także w szatni, gdzie nie omieszkał zeszmacić publicznie trenera Sabellę za taktykę meczu z Bośnią. To na pewno jego najlepszy udział w MŚ, choć cieniem kładą się jego zbyt częste holowania piłki czy próby zabawy w rozgrywającego. De facto pełni wszystkie role, bo trener widział w nim zbawcę. Lecz ten w zamian odtrącił go, przejmując dowodzenie nad tą całą orkiestrą dętą drewnianą. Choć wciąż biega mało, dalej potrafi rozerwać całe mury defensywy. Niczym Saladyn, niemal w pojedynkę zdobywa kolejne miasta Izraela, by na końcu odpowiedzieć sobie na pytanie: "Czy Ziemię Świętą z Pucharem Świata także?". Teoretycznie, to wciąż najłatwiejszy punkt do wyłączenia z gry. Choć sposób w jaki potrafi się uwolnić od rywala, to dalej dowód na jego geniusz i mistycyzm, który godzien jest swej pieśni o małym rycerzu...

Gonzalo Higuain (1) oraz noty za poprzednie mecze (1+ za Bośnię, 1+ za Iran i 1+ za Nigerię): Kolejny zawód w szeregach Albicelestes. Może i w odróżnieniu od innych snajperów, nieco lepiej się ustawiał, ale mądrość boiskową zostawiał w hotelu. Dobry przykład bezproduktywności, gdzie niby coś się tworzy, ale w konsekwencji to dalej nic. Mecz ze Szwajcarią przelał czarę goryczy swojej niewidzialności. Po prostu znikł, a jego powietrze pojedynki, jego waleczność w polu karny po prostu umknęła całemu światu. Kamuflaż z pewnością świetny, bo idealnie obrazujący przykład tego: jak nie należy grać w piłkę. Czuć, że nic z tego nie będzie.

Ezequiel Lavezzi (1+) oraz noty za poprzednie mecze (brak oceny za Bośnię, 1+ za Iran i 2+ za Nigerię): Człowiek, który dobitnie skompromitował Sabellą na oczach całego świata. Zadrwił z niego w sposób tak wspaniały, że głównie dzięki temu podniosłem mu ocenę za mecz z Nigerią. Z napastników jest on najbardziej waleczny, który szarpie i stara się, lecz bez dynamiki i polotu. Zbyt dużo nerwowości próbuje zastępować swoim niecodziennym zachowaniem jak to z wodą. Uznawany za człowieka, który buduje atmosferę, choć prędzej bym powiedział, że to taki świr, który może więcej zaszkodzić niż pomóc. Rola odstresowywacza godna wysokich not. Ale na boisku pozostawia spory zawód.

Rodrigo Palacio (1+) oraz noty za poprzednie mecze (brak oceny za Bośnię, 1+ za Iran i brak oceny za Nigerię): Joker, ale w talii gorszy od waleta. Niestety jego pomoc to w gruncie rzeczy prośba o skierowanie do domu, bo nie wnosi nic do gry poza swoim nazwiskiem. Przykład zguby, bo sympatia z jego gry na mundialu w 2006 roku była ogromna. Dziś walory przykryły się kurzem smutku, który choć potrafi jako rzemieślnik wykonać coś pożytecznego, to jednak zbyt rzadko to pokazuje. Niestety większość znów zapamięta go z fryzury na padawana z Gwiezdnych Wojen. Wciąż pewnego poziomu nie przeskoczy.

Lucas Biglia (2)  oraz noty za poprzednie mecze (brak oceny za Bośnię, brak oceny za Iran i brak oceny za Nigerię): Człowiek, o którym wypowiedzieć się można jedynie na podstawie ostatniego meczu, gdzie dostał więcej niż 5 minut gry. Wiadomo jedno - gra lepiej od Gago, choć nie będzie tym, który ma łączyć obronę z pomocą z dogrywaniem piłek do napastników/Messiego. Lepiej czyta grę, ładnie się wysławia, przystojny... matki córek wzruszają się na jego elokwencję i konsekwencję. Dzień próby z Belgią da odpowiedź, czy ktoś zechce wyciągnąć go z Lazio.

Jose Basanta (2) oraz noty za poprzednie mecze (brak oceny za Bośnię, brak oceny za Iran i brak oceny za Nigerię): Zagadka matematyczna w stylu 2*2+2. Wiadomo tylko tyle, że nie będzie jak Rojo wchodził pod bramkę przeciwnika. Ale nawet jak spróbuje, to spodziewajcie się 3/4 niecelnych podań i 1/4 podań do bramkarza. Niewykluczone, że Belgia zweryfikuje jego walory czysto piłkarskie.

Alejandro Sabella (5) oraz noty za poprzednie mecze (5 za Bośnię, 5 za Iran i 5 za Nigerię): Jeden z najwspanialszych trenerów w historii argentyńskiego futbolu, który nie boi się rozwiązań skomplikowanych i niekonwencjonalnych. Nietypowo przechodzi obok spotkań udając oazę spokoju, kiedy wewnątrz gotuje się jak wulkan. Potrafi zmylić oszusta, mówiąc mu prawdę. To jedna z tych osób, które z dystansem podchodzą do życia, pozwalając sobie na żarty, którymi sypie jak z rękawa. Emocjonalnie zżyty z piłkarzami, którzy skoczą za nim pod pędzący pociąg. Fenomenalnie dyryguje zawodnikami i jeszcze lepiej stosuje do sytuacji boiskowych. Przygotowany na każdą sytuację, mając rozpisane wszystkie ewentualności i wydarzenia boiskowe. Mentor, przywódca, pasterz swych zbłąkanych owieczek. Papież Franciszek już wniósł o beatyfikację jego osoby za życia. Historia pisze się na naszych oczach i powinniśmy się temu z jeszcze większą uwagą przyglądać.