poniedziałek, 7 lipca 2014

Argentyno trwaj...

Uspokoiłem się, choć nie wiem czy to uczucie będzie mi towarzyszyć przez dłuższy czas. Chyba nie, bo w końcu doczekał się ważnego wydarzenia: Argentyna w półfinale MŚ. Ktoś rzeknie "wreszcie postęp, grupa medalowa". A tymczasem dwa kroki od historycznego dzieła, po którym pytanie jakie może paść, będzie dotyczyć tego "jak mocny to był mistrz: cwany analityk czy jednak jak brzydka kobieta - zapudrowana". Mecz z Belgią przekonał mnie do tego, że rywal, który nie muruje bramki jest... wygodnym rywalem. Oceny w skali szkolnej to...


Sergio Romero vel Serżjo Romero (1+): Potencjalna mina przeciwpiechotna. Wykopy beznadziejne, chwyty niepewne. Jeśli ktoś go ratuje to albo obrońcy albo papież Franciszek. Z tak grubsza to eklektyczny bramkarz spajający wszystko co najgorsze. Prędzej czy później wpuści więcej niż jedną bramkę, ale oby to było po 13 lipca.

Pablo Zabaleta vel Pablo Zabaleta (1+): Parę razy wyłączał z gry Hazarda, czasem umiejętnie współpracował z Demichelisem. Główna praca w defensywnie wykonana poprawnie, natomiast w ofensywie... ZERO. Ten trend stopniowo się pogłębia i wygląda na to, że tak już pozostanie do końca mistrzostw. To mocno przeciętny występ, z którego lepiej nie wyciągać żadnych wniosków. Bo gdy zacznie myśleć... oh, zaczną się jeszcze większe kłopoty.

Martin Demichelis vel Martin Demiszelis (2): Zluzowanie Fede Fernandeza było jedną z najodważniejszych decyzji Sabelli/Bilardo/Messiego. W jego miejsce przybył inny drwal, który rzekomo w MC podkreślał dość mocno zasadę Hammera "Can't touch this". Nie sprawiał kłopotów, kilka razy dobrze trzymał linię spalonego, przecinał i chwilami nawet nieźle podawał. Oczywiście jak to u niego, im dłużej grał tym robił to coraz gorzej. Zaczął się spóźniać, kilka razy nie dopilnował Walona czy innego Flamanda. Poprawnie bez błysku.

Ezequiel Garay vel Ezekiel Garaj (2+): Z obrony lider środka. Kopiuj wklej Demichelisa, z tą różnicą, że wytrzymywał trudy spotkania na czas dłuższy niż 70 minut. Słabo wyprowadzał piłkę do przodu, ale przecinał belgijskie wypady pod bramkę Romero. I to własnie w tym ostatnim elemencie poczciwy Eze prezentował formę już pod stopień dobry. Dziś średnio, bo i pojedynki powietrze nie były u niego jawnie zdominowane.

Jose Basanta vel Żosę Wasanta (1): Grał o wiele gorzej od Rojo, co początkowo jak sądziłem, może być niemożliwe. A tu klops. W ofensywie istniał prowizorycznie. Jak koledzy zobaczyli, że niecelnie podaje to w końcu przestali mu ufać. Zostawili go tak trochę na tym placu zabaw samemu, to i nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Wybrał czyszczenie i tu radził sobie połowicznie. Fellaini wiedział, że ten gringo nie przykryje go czapką to go dość regularnie objeżdżał. Potem przestał, bo i on sam zaczął tego "zaszczytu" doznawać.

Javier Mascherano vel Hawier Marszczęrano i jest mi z tym dobrze (3): Muy bien. Lider środka miał to szczęście, że jest tak bardzo skuteczny w tym co robi. Jak widać, można zrobić z niego świetnego światowego DM-a, który nie daje się tak łatwo zastraszyć. I faktycznie, wypucuje szczoteczką do zębów wszystkie kafle w wojskowych łazienkach, że nawet mu zostanie sporo pasty na ustach. Okazało się też także, że Leoś może na niego liczyć także od strony podań. To udany, choć robota iście żmudna i niekiedy niepozbawiona pomyłek.

Angel Di Maria vel Anhel Dymaryja (2+): Dopóki nie zszedł z boiska było całkiem całkiem... ale potem musiał je opuścić i powstał dramat, który wykluczył go z meczu z Holandią a być może także z meczu o finał/trzecie miejsce. To wciąż był siejący postrach wiatrak, który mógł sporo namieszać. Lepiej żeby komórki/hormony i inne leki pomogły...

Lucas Biglia vel Lukas Biblia (3): Zastąpił Gago najlepiej jak mógł. I jeszcze go przebił. Dobrze uzupełniał się z Mascherano a na dokładkę nieźle współpracował z obroną. Może i w aspekcie wyprowadzania piłki czasem się gubił, ale prawdziwy zgryz dla Sabelli/Bilardo/Messiego jest ogromny. Czy lepiej postawić na wairant defensywny i skuteczny, czy ofensywny lecz nie zawsze produktywny (Gago).

Ezequiel Lavezzi vel Ezekiel Lavazzi (1): Chłopina się nabiegał i tyle z tego było pożytku. Ale to nic, wybaczymy mu, bo przynajmniej po zejściu z boiska, świetnie wspierał zespół na ławce rezerwowych. I to jak, bo na stojąco i z podpowiedziami! Dostrzegam ogromny potencjał trenerski.

Lionel Messi vel Diego Maradona (2+): analogia Darka S. słuszna. Było wszystko: od pięknych podań, ślicznych dryblingów i tylko zabrakło gola. No i jeszcze niepotrzebnie holował piłkę, czego nie może się w kadrze oduczyć, ale mieszanie mu w głowie tylko może to zepsuć. Dziś żyje sam sobą i jeśli dociągnie Argentynę ku mistrzostwu, wszystko odejdzie w niepamięć, będzie człowiekiem spełnionym i nasyconym... Bo może mu już się nie zechcieć wygrywać.

Gonzalo Higuain vel Gonsalo Igułajn (2+): To z kolei najlepszy dowód na to, jak gol potrafi człowieka odmienić. Nie dośc, że się lepiej ustawiał i zaczął tworzyć zagrożenie pod bramką. No przekozak. Szkoda tylko, że do pewnego momentu. Udanie ale nie do końca zastąpił Di Marię w kwestii robienia zamieszania. Poem jakoś czas zleciał a wraz z nim jego gra. Trailer dużego znaku zapytania...

Enzo Perez vel Enco Perez (2+): Wchodzi sobie piłkarz na boisko i co... nadspodziewanie udana zmiana. Kilka szarpnięć, dobre włączanie się do akcji ofensywnych (o ile takie zaistniały) plus cała otoczka. Oczywiście te "włączanie się" to taki żart, albowiem do tego tematu podchodził tak jak do porządku w swoim pokoju... bałagan i chaos, ogólny rozgardiasz. W dłuższej perspektywie niewiele wnosił i czekał tylko na to, aby go z tego boiska znieść.

Rodrigo Palacio vel Rodrigo Palacio (1): Kiedy był przy piłce to kichałem... to bardzo zły omen, chyba znów pyli w powietrzu.

Fernando Gago vel Fernando Gago (bez oceny): Ale ta Gisela Dulko, sami powiedzcie... krakersik.

Alejandro Sabella (5): Smooth Criminal wykonany od tylca. Zastąpił Miguela Herrerę w kluczowej kwestii rozśmieszania publiczności. Chwała mu i Quilmesa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz