czwartek, 8 listopada 2012

Pampa the pampa, wielka wina lampa #6

- Supercopa Argentina w rękach Arsenalu de Sarandi. Po rzutach karnych pokonali Boca Juniors 3-4 i mogą sobie wrzucić, kolejny puchar do gabloty. O samym meczu ciężko powiedzieć, że był wybitnym i pięknym widowiskiem. Generalnie obserwowaliśmy taką prostą kopaninę, w której Boca chciała rozgrywać piłkę jak Blaugrana, ale z akcji najwięcej miał Arsenal. W pierwszej połowie dwukrotnie Ustariego ratował raz słupek a raz poprzeczka. A wtedy szczególnie ambicją wyróżniał się stranieri z Kolumbii Carbonero, który szybko omijał zwrotnych jak czołg stoperów Xeneizes. Druga połowa to była niemal kopia, tego co poprzednio, z tymże, że Boca zamknęła na połowie swoich rywali. Ale i tak przez cały mecz, Boca nie stworzyła żadnego wielkiego zagrożenia pod bramką Campestriniego, gdy Arsenal poprawiał statystyki strzałów. Rzuty karne jak wiecie, to czysta loteria, gdzie trudno mieć do bramkarza pretensje o to, że nie obroni jedenastki, a zawodnik, który ją spieprzy stanie się pośmiewiskiem. Nie pomogło Xeneizes szczęście do egzekwowania jedenastek z zeszłorocznej Copa Argentina, kiedy musieli to czynić aż 4-krotnie, żeby zdobyć to trofeum. I zawsze zwycięsko. Teraz zaznali goryczy porażki, na którą swoją postawą całkowicie zasłużyli.

A Papcio Grondona z dumą wypisał czek na 1,3 mln dolarów dla klubu, który notabene sam założył. W nagrodę zespół z Sarandi, pojedzie do Hiszpanii, żeby zagrać z Realem Madryt w terminie bliżej nieokreślonym, ale zapewnionym, dzięki owocnej współpracy AFA z jej odpowiednikiem w Hiszpanii. Na osłodę Boca zgarnie 700 tysięcy, które powinny iść na wzmocnienie składu, niż na opłacanie takich imitacji, mieniących się zawodem piłkarza.

- Władze Newell's Old Boys wpadły na ciekawy (choć nie oryginalny) pomysł, jak podreperować klubowy budżet. Osoby działające w marketingu organizują loterię, w której nagrodą będą koszulki zawodników, którzy wybiegną w najbliższym meczu z Quilmes. Jedenastka szczęśliwców, którym los będzie sprzyjał, czeka więc, dumny powrót do domu ze swoimi ekskluzywnymi zdobyczami. Wspomniany los kosztuje 20 pesos, a zwycięzcy zostaną wylosowani w przerwie spotkania. Tuż po meczu, zawędrują do klubowego muzeum, gdzie piłkarze osobiście wręczą im prezenty. I to dokładnie te, w których przez pierwsze 45 minut biegali, a więc... brudne, spocone, ale ubierane przez takich graczy jak Gabi Heinze, Maxi Rodriguez czy Ignacio Scocco (o ile oni na boisku się pojawią, taka jest główna zasada konkursu). Szkoda, że nie pozwolą jeszcze z siebie ich ściągnąć, albowiem niektórzy fani, pewnie by dostali orgazmu na widok takiej klatki piersiowej Gringo Heinzego. Ale to się ceni, wszak każda inicjatywa jest dobra, a przy tym opłacalna dla klubowych finansów.

- W River Plate oficjalnie rozpoczęto operację "zimowe okienko transferowe". Przetasowania w składzie, będą niewielkie, ale za to bardzo konkretne. Przede wszystkim należy zacząć od tego, kto z klubem się w grudniu pożegna. Numerem jeden został David Trezeguet, który z powodu problemów z lewą nogą plus rozwodem z żoną, głośno mówi o powrocie do Europy. Aktualnie River sporo straci z punktu marketingowego na osobie Francuza, którego koszulki sprzedawały się bardzo dobrze, ale nie szło to w parze z jego formą piłkarską. Zaledwie jeden gol w tym sezonie, to potwarz dla MŚ z 1998 roku, więc piłkarz chce odnaleźć zupełnie nową przystań, w swojej bogatej karierze. Sam prywatnie obiera kierunek AS Monaco, ale czy będą go tam chcieli, to już zupełnie inna para kaloszy. Kolejnym piłkarzem szykowanym do odejścia jest np. wieczny rezerwowy Cristian Ledesma, który choć za River oddaje swoje życie, to jedynie na marne. Użyteczność piłkarza, która była fatalna nawet na zapleczu Primery wskazuje, że jego kariera w klubie już długo nie potrwa. Lista jest dość długa, ale głównie okupowana przez rezerwowych lub piłkarzy z wysokimi poborami, wprost nieproporcjonalnymi do ich występów na boisku.

Co zaś tyczy się potencjalnych wzmocnień, jedynym na razie jedynym konkretem jest Andres D'Alessandro. Szykujący się do ostatecznego powrotu do Buenos, gracz Interu z Porto Alegre już zasugerował swojemu menago, by pojechał do ojczyzny na rozmowy. Piłkarz, który nie ma zbyt dużych wymagań wobec Los Millonarios, jest gotowy zawsze na ustępstwa w kwestii finansowej. A już zupełnie, by z poborów zrezygnował, gdyby na ławce trenerskiej zasiadałby Ramon Diaz. Takie rozwiązanie, może jednak nie być na rękę samego Passarelli, który nie specjalnie trawi Ramona, ale z drugiej strony Almeyda też nie jest jego miłością życia. W każdym razie Andres z miłości wróci na stare śmieci i z taką samą pasją, będzie się brudził w błotku na Monumental.

Pozostałe opcje są chyba zbyt bajeczne, żeby nie powiedzieć absurdalne, bo nieoficjalnie River w osobie jej prezydenta Passarelli, jest on ponoć gotowy przeprosić się z Cavenaghim. Po tym jak go zwyczajnie z klubu wypieprzył z zazdrości, że to piłkarzowi a nie jemu przypisano powrót do Ekstraklasy, może być to trudne, ale nie nierealne. Albowiem El Torito w Villarreal zatracił to, co było jego kartą atutową, czyli skuteczność. A poza tym, ile razy dałyby się jeszcze tak potraktować? Jeśli odpuści, to przyznam się, że chyba lubi taki rodzaj perwersji. Inne alternatywy do wzmocnień są już szczytem absurdów: Roque Santa Cruz, German Lux, Maxi Moralez...

Przyznam się szczerze, fajny ten konkurs życzeń.

- Ale skoro o transferach mowa, to o Boca kilka słów nie zabraknie. Jako, że niemal cały skład jest wystawiony na sprzedaż (z wyłączeniem G. Burdisso, L. Paredesa, G. Fernandeza, J. Sancheza Mino, A. Oriona czy S. Silvy), klub zamierza trochę sypnąć kasą i wesprzeć młodzież, w walce o nowe cele w przyszłym roku. Kto zatem otwiera listę życzeń? Wcześniej poszła fama z Lucasem Biglią z Anderlechtu, ale tylko ktoś głęboko naiwny uwierzy w transfer czołowego piłkarza ligi belgijskiej. Owszem, piłkarz chce być na mundialu w Brazylii, zrobi wiele, by tam trafić. Ale czy naprawdę warto wrócić do Argentyny? Niby kontrakt ma do 2014 roku, niby jest bezcenny, ale aż ciężko uwierzyć, że... dosłownie nikt się jego usługami nie zainteresował. Może to kwestia kiepskiego menadżera, ale chyba nikt nie wierzy, że Anderlecht od tak za grosze, puści kapitana drużyny. Cena startowa to 7 mln euro, czyli absolutnie poza zasięgiem finansowym dla Boca. Także wypożyczenie, byłoby może i tańsze... ale jeszcze raz się pytam: jak piłkarz, który jest wielbiony i czczony miałby nagle odejść? Od tak? Dostał wielki spadek? Żona mu każe? Jeśli naprawdę udałoby się Xeneizes pozyskać go w tym, lub w przyszłym okienku transferowym, to są mistrzami negocjacji.

Inne propozycje wydają się już całkiem realne, choć nie wiadomo, czy opłacalne i sensowne. Jednym z nich jest odrzucony parę lat temu Matias Rodriguez z Universidad de Chile, drugim Luis Ibanez z Dinama Zagreb. trzecim Jesus Datolo z Internacionalu Porto Alegre, czwartym Mario Bolatti (z tego samego klubu, co Datolo) a na końcu napastnik, o którym wiadomo tylko tyle, że nie jest Argentyńczykiem.

Także niepewny grunt ma trener Falcioni, z którym sprawa jest o wiele łatwiejsza do wyjaśnienia. Jako, że kontrakt ma tylko do grudnia tego roku, a nie wywalczył Copa Libertadores, może zostać z klubu wypędzony. Tu listę jego potencjalnych następców otwiera Guillermo Barros Schelotto, który jakby nie patrzeć, chętnie do Boca wróci. Oczywiście pod warunkiem przepędzenia grupy przyjaciół Romana, albowiem z Riquelme dogadywał się jedynie na boisku.

Gorąco zapowiada się ta zima w Argentynie.

- Tymczasem Argentinos Juniors poszukuje nowego trenera. Po wywaleniu Leonardo Astrady, działacze intensywnie prowadzą rozmowy z kolejnymi kandydatami. Po tym jak Arruabarrena odrzucił możliwość pracy na stadionie im. Diego Maradony, wczoraj władze klubu prowadziły rozmowy z Franco Kudelką (który zasłynął ciągłą zmianą decyzji, co do odejścia z Unionu de Santa Fe) oraz... Martinem Palermo. Ten ostatni, który nie ma absolutnie żadnego doświadczenia trenerskiego, ma rzekomo atut w postaci swojej aury legendy ligi argentyńskiej. Podobno nawet kilka tygodni temu, nie posiadał nawet odpowiednich papierów na prowadzenie drużyn piłkarskich, ale od czego jest... Grondona moi mili. Ostatnim kandydatem jest ostatnio przesiadujący w Kolumbii Carlos Ischia, który może po tej dwójce mieć największe szansę na angaż w El Bicho. Faworyt to oczywiście Kudelka (polska krew z dziada pradziada), ale nie pytajcie mnie nawet dlaczego.... No dobra, przecież wiecie, że chodzi o kasę a on właśnie jest najtańszą opcją. W końcu Ischii trzeba opłacić bilet lotniczy z Kolumbii.

A tak przy okazji. Martin Palermo do tej pory głównie chodzi od studia do studia telewizyjnego, wspominając swoje najpiękniejsze chwile z kariery sportowej. W wolnej chwili wsiadał do auta i ścigał się z innymi na torze. Jeśli nie trafi ostatecznie do Argentinos, to być może wystąpi w przyszłym roku w... "Bailando Por un Sueno", programie tanecznym made in Argentina. Hitowy program stacji prywatnej El Trece w ramach "Showmatch" (średnia oglądalność powyżej... 15 mln widzów?!) już nie raz ściągał gwiazdy krajowe, ale też i zagraniczne. Zresztą, zobaczcie jak argentyński "Taniec z Gwiazdami" się prezentuje:


Teraz już wiecie... Warto.

- Mały hitem w mediach okazał się wywiad z Silvaną Rossi, żoną Alejandro Sabelli, która rzekomo... nie pierze i nie czyści szczęśliwej, brązowej bluzy męża. Wytłumaczeniem jest kabała, którą oboje wyznają i to, że generalnie jej mąż czuje ogromny przepływ energii, gdy ją zakłada... To wychodzi na to, że mamy wspólny mianownik. Bo gdy ubieram swoją ulubioną koszulkę reprezentacji Argentyny do gry w piłkę, poziom woli walki we mnie wzrasta. Detalem jest tylko liczba złamanych kości u rywali...

A teraz ciekawostka. Kiedy Sabella prowadził Estudiantes, w dniu finału Copa Libertadores przeciwko Cruzeiro, zorientował się przed meczem, że zapomniał zabrać z La Platy swoją szczęśliwą bluzę. Zadzwonił więc, do jednego z piłkarzy z drużyny rezerw i poprosił (czyt. nakazał), by ten... przyleciał z nią do Belo Horizonte. Chłopak zdążył, a drużyna wygrała 2-1 i zdobyła po raz czwarty w historii Puchar Wyzwolicieli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz