czwartek, 15 listopada 2012

Pampa the pampa, wielka wina lampa #7

- Ależ się Argentyna zmęczyła. Tylko cud uratował nas od tego, by Albicelestes nie wygrali przegranego meczu z Saudyjczykami. A tak, skończyło się tylko na 0-0. Na pocieszenie 2,5 mln dolarów przelane zostało na odpowiednie konto w Luksemburgu, gdzie zbierane są zaskórniaki dla AFA. Bo za coś trzeba żyć!

Mecz osiągnął poziom rowu mariańskiego. To była esencja głębokiego dna i tysiąca metra mułu, w którym utopiła się argentyńska armia Sabelli. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że to był tylko mecz towarzyski, to nie mamy czym się przejmować. Martwić się mogą tylko ci, co nie postawili na remis u buka. Cała reszta nie jest nawet godna opisywania, bo niby co można powiedzieć o Messim i kolegach? Właściwie to, że jak każde małpy, mieli tylko odstawić cyrk pokazowy. Bez zbędnej krzątaniny, bez wysilania się ponad swoje możliwości. Jeśli ktoś ma tu być głęboko ich postawą rozczarowany, to ja. Liczyłem gdzieś po cichu, że jeśli mają odwalać taką "mananę", to niech chociaż strzelą jedną bramkę i koniec. Ale nie, to przerosło ich możliwości, widocznie z powodu lenistwa, nie chcąc się męczyć, kiedy pracodawca klubowy wzywa.

Sabella dostanie też karnego klapsa za zmiany. Nie wiem czy z Rijkaardem umawiał się na randkę czy nie, ale jeśli już to dlaczego dokonał tylko dwóch zmian? Oczywiście to nic, że dał pograć takiemu Di Santo czy Augusto Fernandezowi, bo im jak zwykle ktoś zagwarantował taką możliwość (czyt. menadżerowie piłkarzy).

Gdybym miał opisać dokładnie, co moja osoba o tym meczu pomyślała, to śmiało rozszyfrujcie: @#%%^$#$#%^#@#&*@#!$$#%#^^^

- Dziś już wiem, że należy dokładnie wsłuchiwać się w bijące serce. We własne oczywiście, nie czyjeś, bo tego jak zwykle próżno znaleźć. Urugwaj sprawił na mojej twarzy uśmiech, kiedy pobili polską kadrę tylko 3-1. Jak pisałem wczoraj, życzyłem sobie tego, choć nie byłem do końca przekonany, czy są szansę na taki wynik. W sumie to zachowałem się jak Sienkiewicz piszący Trylogię - "ku pokrzepieniu serc".

Na całe szczęście Celestes bez zbędnej spiny i na dużym chillu, zdmuchnęli Polaków, zanim Ci zorientowali się z kim grali. W praktycznie każdym elemencie gry, Urusi byli o dwie klasy lepsi od swoich rywali. A jeśli ktoś im sprawiał problemy, to natychmiast go neutralizowali. Taki Luis Suarez brał bez mydła Glika, którego objeżdżał bez większego wysiłku. Cavani, gdy grał robił z Wasilewskiego wiatrak, a cała reszta? Wystarczy wymienić to co najlepsze, a więc: płynność, wymienność podań, finezja, konkretyzm (czyli podaj tam gdzie trzeba) i precyzja. To były atuty, pod którymi Celestes podpisał się po stronie zwycięzców. Nie brali jeńców, nie starali się ich dobić, za co należy im się też status ambasadorów UNICEF-u, bo wiecie, że nad dziećmi znęcać się nie można.

To była prawdziwa lekcja futbolu. Futbolu, który ma też jeden drobny minus, który należy skierować w stronę 3,5 mln państwa Ameryki Południowej. Mianowicie brak młodzieży. Tabarez po meczu z Polską może się utwierdzić niepotrzebnie w przekonaniu, że młodzieżowcy są w tej kadrze zbędni. I to jest błąd, gdyż właściwie Urugwaj nie grał na 100% możliwości ani na 90 czy 80. Brak powiewu nowości, zmian na lepsze, by móc walczyć z kimś silniejszym od Polski. Bo rywal, mówiąc wprost, nie był ani trochę równorzędny dla Celestes. Taki, nie adekwatny do nazwania tego meczu mianem "sparingu".

- Brazylia na remis z Kolumbią. Po kiepskim sędziowaniu i piłce wysłanej w kosmos przez Neymara, mecz oglądało się przyjemnie, ale bez urwanych kończyn. Gdyby ktoś, chciał się spytać, co z tego meczu zapamiętałem, to wynik... nie wzruszyłem się i całkiem słusznie. Każdy kto chciał, zaprezentował się nad wyraz przyzwoicie, ale bez większych fajerwerków. Nie piszę z góry, że nie działo się kompletnie nic, ale to nie było żadne bardzo dobre widowisko. Thats all.

Ale jak chcecie, to zobaczcie co zrobił gorący towar na rynku transferowym - Neymar:



Chile poległo po bezbarwnym meczu z Serbią. Za ten wynik i styl gry, Claudio Borghi został bardzo słusznie wypierd****y i zmieszany z błotem przez swoich podopiecznych. Żadne tłumaczenia mu nie pomogą, bo skoro nie potrafił ugasić pożaru wewnątrz kadry, to trudno, żeby dalej się jeszcze z tym problemem "męczył". Oczywiście on, w swoim stylu bronił się, że to faza "odnowy mentalnej" dla kadry. Ale w gruncie rzeczy, jak każdy przyspawał swój tyłek do piastowanego stanowiska. Nie jest on jednak pięknością z Mazowsza*, żeby na śliczną buzię, mógł dalej bawić się puzzlami. Zresztą i tak trudnego do ułożenia, kiedy jeden element nie pasuje do drugiego. Aktem, który najbardziej pogrążył trenera (a na jego zwolnienie oczywiście grali sami piłkarze), była czerwona kartka dla Arturo Vidala. Tego samego, który z kadry został wyrzucony parę miesięcy temu, za sprowadzanie dziwek do hotelu. Tak, dziwek... nie jesteśmy ślepi. Poszukiwania kandydatów na nowe stanowisko już się rozpoczęło. Faworyci milczą w obawie, że mogliby dostać bardzo gorące krzesło i nie wychylają się. Marzeniem dla wielu byłby oczywiście Bielsa, ale po pierwsze, prowadzi klub z Bilbao, a po drugie reprezentację rzucił po zmianie niekorzystnego dla siebie prezydenta chilijskiej federacji.

Z innych wyników u Latynosów:

Boliwia 1-1 Kostaryka (potworne nudy, coś dla fetyszystów)
Paragwaj 3-1 Gwatemala (święty spokój dla Pelluso)
Wenezuela 1-3 Nigeria (podobno było źle. Vinotinto rzekomo byli niezgrani)
Honduras 0-0 Peru (buahahaha.... naprawdę ktoś to oglądał?)

- Ostatnio modna jest przemoc. I to taka w wykonaniu argentyńskim. Jak pewnie wiecie (choć i tak nie domyślacie się), liga argentyńska rozgrywa kolejkę numer 15. Wśród takich wydarzeń jak "spektakularny" remis River Plate z Atletico Rafaelą, najwięcej emocji było w spotkaniu Independiente z Belgrano.

Otóż po pierwszej połowie, drużyna gości zasłużenie prowadziła 1-0. I kiedy już za chwilę sędzia miał oznajmić gwizdkiem rozpoczęcie drugiej połowy, w kierunku bramkarza gości poleciały petardy. Jeden z nich wybuchł tuż obok wspomnianego golkipera Juan Carlosa Olave, który na moment stracił słuch w lewym uchu. Ale jeśli myśleliście, że kibice Inde się uspokoją, to chyba jesteście zbyt naiwni. Kiedy medycy jak i pozostali piłkarze podbiegli do rannego kolegi, z trybun poleciały kolejne "pociski". Piłkarze się z "pola minowego" szybko zwinęli, a do akcji wkroczył Americo Gallego, trener gospodarzy. Ten, nie dbając o poprawność językową zwyzywał swoich kibiców, by się opamiętali. Efekt? Obrzucili fajerwerkami i jego. Sędzia Laverni miał dosyć i zdecydował się odwołać spotkanie. Karą na pewno będzie zamknięcie stadionu, skromna kara finansowa i na tym się to skończy. Belgrano jednak składa oficjalnie pismo, w którym żąda walkowera, oczywiście na swoją korzyść, bez potrzeby wznawiania meczu w innym terminie. Sprawa ma się zamknąć do końca tego tygodnia.

Dla zainteresowanych:


A, to dopiero początek. Bo, nie wiadomo z jaką "wybuchowością" przywitają swoich pupili, kibice Boca w meczu z Newell's. 

- Dziś dużo będzie filmów i to niekoniecznie związanych z pięknem piłki nożnej (vide Ibrahimović z Anglią). Tym razem skoro o przemocy mowa, to zaglądamy do Chile. A tam, mecz ligowy pomiędzy słabeuszami - Santiago Wanderers i Unionem La Calerą. Wynik końcowy 2-0 dla gospodarzy, ale nie to przykuło uwagę kibiców, a argentyński napastnik gości Gaston Cellerino. Sfrustrowany niekorzystnym wynikiem, po brutalnym faulu został wyrzucony z boiska, ale na tym jego "popisy" się nie skończyły. Do opuszczającego boisko snajpera podbiegli rywale i wywiązała się sprzeczka. Jej ogień rozpalił się w momencie, gdy w kierunku Cellerino ruszył bramkarz gospodarzy - Viana. Co w tej sytuacji zrobił Argentyńczyk? W stylu Bruce'a Lee po prostu... kopnął bramkarza w twarz, a ten padł jak rażony piorunem.


Ibra byłby z Ciebie dumny... Taka celność. W sumie nie dziwi mnie to, wszak jest najlepszym strzelcem Unionu z 11 trafieniami w lidze.

- Trenerów mamy wielu, ale każdy wymięka przy... Crespowiczu Hernanie. Już wkrótce ten killer i postrach bramkarzy zajmie się pracą trenerską. Włochy, Szwajcaria i na końcu Argentyna, to jego przystanki na praktykach. Ale najważniejszy dokument czyli UEFA PRO, chce otrzymać w kraju, gdzie darzy się go wielkim szacunkiem - w Italii. Podobno nawet Parma już teraz chętnie go zatrudni do trenowania młodzików w Primaverze, a kto wie, czy później nie obejmie funkcji trenera pierwszej drużyny.

Czego można się spodziewać po Crespo jako trenerze? Czy będzie orędownikiem stylu z jakiego słynął, czyli ofensywnej gry? Czy może pójdzie śladami wielkich przodków Helenio Herrery, czy bliższemu mu sercem Diego Simeone i postawi na catenacchio? Nikt tego nie wie. Ale za to, jest już kolejnym byłym wybitnym graczem, który po zakończeniu piłkarskiej kariery, chce poszukać nowego zajęcia w futbolu.

- Riquelme.... Znowu ogłasza, że jeśli "Boca go potrzebuje, to jest do ich dyspozycji". No ile razy muszę to słuchać, no ile? Nigdy nie miałem wątpliwości, że to niedoceniony geniusz, mag i wirtuoz futbolu godny pomników i to z platyny. Ale w tym momencie, kiedy w klubie wszyscy są do siebie wrogo nastawieni, ten ruch byłby jedynie samobójstwem. Ale i jednocześnie dowodem na to, że Roman wcale nie skończył z futbolem czy jak niektórzy sądzą, jest bez klubu.

Małe sprostowanie. Riquelme ma WCIĄŻ ważny kontrakt z Boca do 30 czerwca 2014 roku. Aktualnie przebywa na BEZPŁATNYM URLOPIE, na którym może się podrapać po tyłku oglądając Telenoche, jeść co mu się żywnie spodoba i spotykać się z kimkolwiek zechce. Dlatego jeśli ktoś myślał, że Romek od tak zakończy swoją karierę to jest w błędzie. Cała ta szopka z odejściem, to pic na wodę, w której piłkarz czeka, aż Falcioni odejdzie wraz z jego poplecznikami. Jednak spryt El Dupczyciela jest tym bardziej zjawiskowy, kiedy on sam głosi, że "jest wiele klubów, które się moją osobą interesują". Naprawdę tak sądzisz? To dlaczego nie chcieli Cię zatrudnić w lecie, kiedy ogłosiłeś "rozbrat" z Boca, hm?

Szkoda mi go, jak nikogo innego. Pragnienie Romanowej miłości jednak zwalczam, gdyż jego czas już niewątpliwie minął. I choć jest on jednym z absolutnie topowych rozgrywających świata (dla wielu są to jakieś Iniesty sjesty, Kaki sraki, Xavie pawie, Sneijdery slendery, Gerrady i inne Lampardy), to chyba nie wie, kiedy należy zejść ze sceny. Zwłaszcza nie rozdrabniając przy tym, tej esencji czarów, którą olśniewa, uszczęśliwiając ludy i narody tego świata. Nie odmówię mu powrotu do Boca, ale niech podejmowane decyzje będą słuszne na tyle, by Roman nie robił w klubie za przerzuty nowotworu serca. Serca Bosteros.

"Weź piłkę pod pachę i zacznij podziwiać widoki tego świata. Piękna zachodzącego słońca Buenos Aires".


* - mówiłem już, że kobiety w Polsce są piękne? Nie wszystkie, ale warto docenić ich urodę (nie tylko to, bo jeszcze się obrażą), nawet jak nie wiedzą co to spalony...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz