czwartek, 1 marca 2012

Placebo, czyli wmawianie, że jest super

To był wyjątkowo dziwny mecz, naprawdę. Tak się zastanawiam, nad interpretacją wczorajszych wydarzeń. Czy był to wiarygodny sprawdzian, który pokazał prawdziwą wartość "tworu" jaki stworzył Alejandro Sabella? A może to jedynie tytułowe placebo, które oszukuje społeczeństwo, super pomysłową grą? To ostatnie, to chyba najbardziej sensowne i racjonalne wytłumaczenie. Ale zanim nastąpi ogólne podsumowanie meczu, trochę indywidualnych ocen:

Sergio Romero (3): Przy bramce nie zawinił. Znów zagrał przyzwoicie i ciężko się do niego o coś przyczepić. Nie zbawia na swojej pozycji, ale też jednocześnie nie kompromituje.

Hugo Campagnaro (1): Beznadziejny debiut w kadrze, okraszony grą nie na swojej nominalnej pozycji. Jak na trzydziestoletniego gracza, zagrał bardzo niepewnie. W panice podejmował często niezbyt dobre decyzje. Zamiast rajdów tuż przy linii boiska, posyłał długie piłki do Messiego. Jako skrzydłowy, absolutnie bezproduktywny.

Federico Fernandez (1): Wielka pomyłka. Jest tak samo ruchliwy, jak samochody na moskiewskich ulicach w godzinach szczytu. Sporo winy ponosi za straconą bramkę, która jest efektem multum nieprzemyślanych decyzji i prób wznowienia gry na własnej połowie. Panikuje, gdy ma zbyt długo piłkę przy nodze.

Ezequiel Garay (2): Oceniłem go trochę na wyrost. Ale tak na zachętę, bo to piłkarz, którego można w kadrze mieć, ale niekoniecznie w podstawowym składzie. Ma te same wady co jego partner Federico, ale przynajmniej nie boi się ostrzej i stanowczo zaatakować przeciwnika. Ciekawa alternatywa na wykonywanie stałych fragmentów gry i nic więcej.

Pablo Zabaleta (1): Kolejny mecz, w którym zagrał źle, a trener uważa, że genialnie. Na jego pozycji Shaqiri robił z nim co chciał, a mógł nawet sobie tylko postać, bo Pablo i tak na jego widok się wyp*****li. W ofensywie nie istniał, w defensywie modlił się, by gdzieś biegł obok partner, który mu pomoże, bo sam sobie nie poradzi.

Jose Sosa (1): Zagrał na skrzydle i też nie na swojej ulubionej pozycji. Ale mimo to, gdy występuje w reprezentacji, to zawsze prezentuje się tak samo. Czyli do d**y. W ofensywie nikt nie wiedział o jego istnieniu, ograniczając się tylko do biegania. Jeśli interesuje go tylko ta czynność, to niech zapisze się na maraton.

Javier Mascherano (2): Jestem w stanie zaakceptować jego przeciętny występ w meczu towarzyskim, lecz w spotkaniu o punkty nie ma zmiłuj. Nadal to ważna postać drużyny, ale tu winę na słaby mecz zrzuciłbym na barki trenera. Bo, żeby tylko jemu zlecać eliminowanie zagrożenia ze strony przeciwnika, to trzeba być wariatem i szaleńcem w jednym. Męczy się z tego powodu bardzo szybko i staje się nieprzydatny po godzinie gry. A jak jeszcze rywal mocniej przyciśnie...

Rodrigo Brana (1): Potrafi swoją grą przyciągnąć uwagę publiczności. Choćby pytaniem, dlaczego on w tej kadrze występuje. To największa pięta achillesowa reprezentacji. Pokazuje niepotrzebny sens wyciągania 32-letniego dziada z ligi krajowej. Ani to gracz zbawienny, ani tymczasowy środek zapobiegawczy. W towarzyskim meczu może obraz był zgoła inny, stosował pressing na połowie rywala. Ale technicznie, to jeden z najgorszych graczy jacy przywdziewali koszulkę Albicelestes. Nawet jako wyrobnik nie wywiązuje się ze swoich zadań.

Maxi Rodriguez (0): Kiedy był przy piłce, to ja przechylałem puszkę z piwem.

Lionel Messi [Gracz meczu](4+): Hat-trick i wszystko jasne... No, niestety nie. Wciąż powiela błędy szkoleniowca, który organ do myślenia zostawia zawsze w domu. Choć się starał, szarpał i ciągnął grę do przodu, to w większości przypadków robił to sam, bez współpracy z partnerami. Jest to niepotrzebne, ale z drugiej strony nie mogę przejść obojętnie, wobec trzech strzelonych bramek. To w znacznej mierze usprawiedliwia go, lecz daje sporo do myślenia na przyszłość. Druga bramka od strony technicznej była wyjątkowa.

Sergio Aguero (3+): Asysta przy pierwszej bramce Leo. Zwłaszcza dobra współpraca z nim samym, to gwarancja tego, że coś wpadnie do bramki rywala. Niestety czasem mnie trochę irytował, jak też sam coś chciał zrobić. Przyda mu się trochę dyscypliny, ale nie umniejsza to faktu, że to gracz niezbędny dla tej kadry.

Fernando Gago (2): Zrobił to co miał zrobić i nic więcej. Na pewno lepszy od Brany, ale widać jak szybko upadł mit o jego wielkim talencie. Będzie potrzebował sporo czasu na odrodzenie.

Eduardo Salvio (1+): Nie pokazał zbyt dużo, a nawet jeśli coś zademonstrował, to nie wynikło z tego nic wielkiego. Mógłby jednak być nieco bardziej zdecydowany.

Gonzalo Higuain (bez oceny): Wszedł na boisko, by mieć plus jeden do liczby występów w reprezentacji.

Alejandro Sabella: Bezsensowne zmiany dokonywane pod koniec meczu i to w liczbie trzech. Zero szans dla Lameli na debiut. Super.


Podsumowanie będzie bolesne z niewielką tylko nutką nadziei. Absolutnym minusem jest ustawienie 4-4-2, które nijak, pasuje do potencjału jaki kryje się w kadrze Albicelestes. Tylko, że jeśli chce się ten potencjał z reprezentacji wydobyć, to najpierw trzeba go odpowiednio wyselekcjonować. Niestety, aktualnie trener widzi w nich wyrobników o bardzo wątpliwej reputacji (Cata Diaz, Monzon, Campagnaro) lub graczy, którzy swoje pięć minut już dawno zmarnowali (Maxi Rodriguez, Zabaleta). O zgrozo są w niej też także zawodnicy, którzy pracowali z trenerem w Estudiantes (Rojo, Fernandez, Brana), co powinno już być automatycznym wykluczeniem, jeśli popatrzy się na ich dotychczasową formę w klubach. Podpowiem dla niewiedzących, grają tragicznie. Gdy to wszystko zbierzemy do kupy, to wygląda to na obraz nędzy i rozpaczy. A jak rywal zagra już na poważnie, to skutecznie obnaży wszystkie powierzchowne wady podopiecznych Sabelli.

Tym niewielkim plusem, jest tak naprawdę jedna rzecz - zespół. Wszyscy zawodnicy mają dość jasno określone zadania taktyczne i wiedzą co mają robić na boisku. Nawet jeśli one są błędne, to drużyna jako całość jest w stanie zaprezentować kilka przebłysków formy. A to już coś, bo takich obrazków za czasów Maradony czy Batisty, nie można było w ogóle uświadczyć. Ale to jedyny plus, który może zamglić obraz przyszłości tej drużyny pod wodzą tego jegomościa.

Jak grać, panie Sabella?!

2 komentarze:

  1. bardzo fajny blog, swietnie sie czyta, mysle ze jestes najciekawszym piorem jakie pisze po polsku o ameryce poludniowej. do tego pioro zbiezne z moimi pogladami:)
    bialo-niebieskim kibicuje od mundialu'82, z nia jest jak z dziewczyna, zawsze jest nieobliczalna, stad moze wlasnie ciekawa i taka pochlaniajaca.
    sabella to stachanowiec, nie jestem jego fanem, chociaz pod wodza jego analoga argentyna swiecila najwieksze sukcesy, moze tedy wlasnie droga? nie ukrywam tesknie za pekermanem.
    przez ostatnie lata wiele ludzi madrzy sie dlaczego taka argentyna, wielka w domysle nie odnosi sukcesow? z reguly sa to teorie, ktorych sie nie chce czytac, dla mnie problemy sa 3, kto ich nie rozwiaze nic nie wygra z argentyna:

    1. po odejsciu ayali i zanettiego, argentyna nie ma obrony (tak na marginesie juz dlugo trwa ten marazm w tej formacji), poniewaz w europie jakis wielkich graczy w tej formacji nie ma, proponuje postawic masche na srodku (dlaczego on gra w 2 linii?) i dobrac chlopakow z rodzimego podworka. czy w koncu znajdzie sie trener, ktory cos wykreuje w tej formacji??? - sabella nie ma pomyslu na obrone niestety

    2.proba uszczesliwienia wszystkich znanych graczy ofensywnych, w domysle z wielkimi nazwiskami i upychanie ich jak najwiekszej ilosci w pierwszej 11. zaden trener nie ma odwagi powiedziec: jest was 10 wystarczy mi 3-4 reszte z was cenie, ale nie zagram 11 napastnikami. akurat w tej kwestii widze u sabelli pozytywne przeblyski.

    3. brak systemu, niewazne czy 4-4-2, czy 4-3-3, czy trojka obroncow, czy piatka, brakuje trenera, ktory narzuci jak kiedys bielsa ustawienie i bedzie gral nim przez 2-3 lata, utrwalal, doskonalil, tworzyl schematy, uczyl powtarzalnosci. sabella w tej kwestii wyglada tragicznie.

    uwazam, ze rozwiazanie tych 3 zagadnien z automatu postawi argentyne w gronie faworytow mistrzostw swiata, czy ja tak wiele wymagam? poza pierwszym punktem, reszta powinna byc doktryna dla kazdego selekcjonera. dziwnym zbiegiem okolicznosci w argentynie od dawna nie ma to zastosowania.

    a tak wogole wrzucam bloga w ulubione i czekam na kolejne wpisy, zycze wytrwalosci pzdr wb

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za komentarz po stokroć dziękuję:) Mam nadzieję, że to dopiero początek, który będzie zwiastował liczniejszym komentowaniem wpisów, czy okazji nawet do wymiany poglądów.

      A tak swoją drogą, Twoje trzy punkty, dość celnie pokazują aktualne słabości Albicelestes.

      Mam jednak propozycje obsadzenia tej nieszczęsnej linii obrony, którą widzę w takich graczach jak: Otamendi z Porto, Ansaldi z Rubina, Musacchio z Villarreal i Lopez z Arsenalu.

      Oczywiście to wszystko w formie testu, próby poszukania głębiej jakichkolwiek ciekawszych rozwiązań od oklepanego tandemu Rojo, Fernandez, Clemente czy ostatnio Campagnaro. Co prawda Ci wymieni w propozycjach, to jeszcze nie poziom Ayali, ale jeśli nie da im się szansy teraz, to do kadry zawitają w stylu podobnym do Campagnaro. Czyli kiedy będą już na to zdecydowanie za starzy.

      Co do tej konstelacji gwiazd, to nie ma szans na to aby uszczęśliwić wszystkich, ale część za to można bez problemów. Do tego potencjału jaki Argentyna ma, idealnie pasuje ustawienie a la Real Madryt z rozgrywającym Pastore, skrzydłowymi Di Marią i Messim, a na szpicy wystawiając Aguero. A jak do tego dorzucimy odpowiedni zestaw zadań taktycznych, to w rezultacie otrzymamy najpotężniejszy atak, jakim inne drużyny na świecie nie mogą się pochwalić.

      Tylko, to wszystko łączy się z Twoim punktem numer 3, czyli brakiem systemu. Na razie Sabella nie będzie w tej kwestii kombinował a jeśli już to jedynie wykonawcami.

      Pozdrawiam

      Usuń