poniedziałek, 26 marca 2012

Copa mości panowie cz.2

Grupa 5
1. Vasco da Gama 7 PKT 7-5
2. Libertad 7 PKT 7-5
3. Nacional Montevideo 3 PKT 3-4
4. Alianza Lima 3 PKT 4-7


Wydaje się powoli przesądzać los tych, którzy pożegnają się z rozgrywkami o Puchar Wyzwolicieli. Tym klubem okazuje się Alianza Lima, która w czasach dzieciństwa kojarzyła mi się z firmą ubezpieczeniową (nie podam nazwy, bo nie zapłacili). Jako, że żaden związek między tymi podmiotami nie istnieje, to trudno się dziwić jak klub może skończyć zmagania grupowe. Na ich szczęście, los leży w ich nogach, przed arcyważnym meczem z Nacionalem. Jako, że oba kluby mają zaległy mecz, zwycięstwo któregoś z nich pozwoli doskoczyć do czołowej dwójki. Większe szanse daję podopiecznym Marcelo Gallardo, który od strony mentalnej zajmuje czołowe lokaty.

Z kolei Vasco i Libertad to kluby w sam raz do wyjścia z grupy. Dla drużyny pochodzącej z Rio, trudno by nie zakręciła się łezka w oku na wspomnienia, o wybuchowym prezydencie (Roberto Dinamite) czy jednym z mistrzów bicia rzutów wolnych w osobie Antonio Augusto Ribeiro Reisa Juniora... czyli Juninho Pernambucano. Właśnie ten ostatni, będąc nie tylko ostoją klubu, pamięta rok 1998. Rok w którym Vasco było najlepszym klubem na kontynencie. Nawiązanie do tej historii, będzie mimo wszystko trudne, wręcz nierealne. Gdyż, casus Riquelme w Boca, unaocznił wszystkim, że era rozgrywających tej klasy, odchodzi już w niebyt. A oddanie im wszystkiego, co posiadają sprawia, że uzależnienie gry od ich nie daje zbyt wielkich szans na końcowy triumf.

Na koniec został Libertad. Klub wiecznie solidny, któremu przypięto łatkę solidnego pechowca. Bo, niby ten zespół nie oferuje niczego ciekawego, ale jednak potrafi awansować z fazy grupowej od 2009 roku. Ta solidność, stos rzemieślników sprawia, że drużyna powinna i w tym roku tę passę przedłużyć. Dalsze ich losy, są już znane wszystkim... Jak to mawiał klasyk "było miło, ale się skończyło".


Grupa 6
1. Corinthians 8 PKT 4-1
2. Cruz Azul 7 PKT 6-2
3. Nacional Asuncion 3 PKT 4-6
4. Deportivo Tachira 1 PKT 3-8


A skoro już mowa o rzemiośle, który gromadzi punkty, grając brzydki futbol polecić mogę Corinthians Sao Paulo. Siermiężność klasy Fluminense tylko, że z lepszymi wykonawcami, przoduje w grupie szóstej, mimo, iż ich gra nie rzuca na kolana (a jeśli już to stekiem wyzwisk). W tym aspekcie przypominają polską piłkę nożną, gdzie w lidze można podziwiać takie same obrazki. Z tą zasadniczą różnicą, że tam jest większy skład drewna.

Następne miejsce okupuje Cruz Azul, który w dwumeczu z "Timao", sobie co prawda nie poradził, ale pozostałe drużyny rozstawia po kątach. Mocny skład oferuje dobrą ofensywną grę, lecz przeciwstawiając się im mocną defensywą, sprawiają wrażenie bezradnych (patrz mecze z Corinthians).

O pozostałych ekipach można powiedzieć tylko tyle, że są i mają okazję sobie pograć w rozgrywkach klubowych.


Grupa 7
1. Velez Sarsfield 9 PKT 7-3
2. Deportivo Quito 4 PKT 4-4
3. Chivas 4 PKT 2-4
4. Defensor Sporting 3 PKT 2-4


"Bo, jakby to było, gdyby wciąż było po 0-0"- Tak śpiewają kibice Defensoru Sporting.
"Fortuna kołem się toczy, czym nas Velez dziś zaskoczy" - Melodia dla uszu w Argentynie.
"Kobiety w Guadalajarze, lubią dawać po jednym razie" - Tak to wygląda w Chivas.
"Ecuador!!!!!!!" - W Quito zatrzymali się na latach 90-tych.

Jedno słowo, wystarczy do opisania tego, jak toczy się rywalizacja w tej grupie - fatum. Dla jednych, takich jak Velez, szczęśliwa wygrana w pierwszej kolejce, zamgliła obraz nędzy tego zespołu w dalszych potyczkach. Potem było już tylko lepiej i koniec końców, klub jest już na dobrej drodze, ku dalszej grze w fazie pucharowej.

Deportivo w całym tym zamieszaniu wychodzi najlepiej, albowiem ich teren (forteca), jest do podbicia wielce trudny, biorąc pod uwagę jakie zdolności ofensywne wybudzają się w tym zespole. Nawet, jeśli cała reszta to ogórki. W Chivas dla każdego jest wszystko jedno, klub może awansować lecz nie musi, bo liga ważniejsza. W takim zamęcie, chyba zawodnicy wolą ratować swoje własne tyłki i pensje o jakich marzy zdecydowana większość piłkarzy Ameryki Południowej.

Pechowcem okazuje się mały klub z Urugwaju. Pierwszy mecz udowodnił wszystkim, że nie warto wierzyć jedynie suchym statystykom. Co prawda przegrali z liderem grupy 3-0, ale przebieg meczu w żadnym stopniu, tego nie pokazywał. Od tego momentu w drużynie coś pękło i nawet jedna wygrana, na nic się im zdała. Biorąc pod uwagę trudne wyjazdy, mocno wątpliwe są ich szanse na awans. Mocno wątpliwe...


Grupa 8
1. Atletico Nacional 8 PKT 12-6
2. Godoy Cruz 5 PKT 8-11
3. Universidad de Chile 4 PKT 6-4
4. Penarol 1 PKT 1-6


Grupa śmierci z mocnym akcentem na słowo "śmierć". W żadnej innej grupie nie zetknęły się drużyny, które mogłyby pokusić się o sprawienie małej niespodzianki w Copa Libertadores. Zresztą wyniki pokazują, że coś jest na rzeczy. Ilością bramek Atletico Nacional mógłby obdarzyć, pozostałe drużyny w innych grup. Ofensywa i to zmasowana, jest miodem dla moich uszu i błyskiem dla oczu. Choć nie da się wykluczyć niespodzianki, to przypomnę, że rok temu Cruzeiro też w grupie siekało i rąbało. A jak przyszła faza pucharowa to dostali z prawdziwymi ogórkami...

Godoy Cruz jest średniakiem, który w kraju wyrobił sobie solidną markę. Pluton żołnierzy, który walcząc w ramię w ramię potrafi w Argentynie napsuć co niektórym krwi, w CL też daje radę. Remis 4-4 z Kolumbijczykami, był najjaśniejszą reklamą dla najbardziej niedocenionych rozgrywek piłkarskich na świecie. Taki futbol jest piękny, nawet jak wylewa się z niego patos.

Jednak rywal w postaci Universidadu nie złoży na pewno broni. Jako, że rozegrali o jedno spotkanie mniej, mogą jeszcze wskoczyć na drugie miejsce w tabeli, gwarantujące dalszy udział w rozgrywkach. Chilijczycy, którzy roku temu grali najbardziej efektowny i efektywny futbol na kontynencie słabo wystartowali, a dopiero potem zaczęli się prezentować na ich możliwy potencjał. Szczerze, to nawet ich widzę w fazie pucharowej, mając na wzgląd tego, że ich mecze nie są zwyczajnie nudne...

Na końcu zaś plasuje się (i pewnie tak zostanie) ubiegłoroczny finalista Copa Libertadores, czyli Penarol Montevideo. Łudząco podobny zespół jak rok temu i masa szczęścia już nie wystarczyła, by odgrywać jeszcze jakąkolwiek rolę w tym turnieju. Choć, jeszcze nie wszystko stracone, to jednak mając nóż na gardle po prostu muszą wygrać wszystko, licząc jeszcze na ewentualne potknięcia grupowych rywali. Porażka teraz, będzie oznaczała ich koniec, game over.

To jest gwarant emocji i świadomości tego, czym jest grupa śmierci. Idealnie wpisała się, więc w potyczki w grupie oznaczonej numerkiem osiem.


Na sam koniec rozkład meczów na ten tydzień:

Wtorek:
Nacional - Alianza Lima (0:15 czasu polskiego)
Deportivo Tachira - Nacional Asuncion (2:30 czasu polskiego)
Universidad de Chile - Penarol (2:30 czasu polskiego)
Środa:
Defensor Sporting - Chivas (0:45 czasu polskiego)
Universidad Catolica - Union Espanola (0:45 czasu polskiego)
Olimpia - Flamengo (3:00 czasu polskiego)
Czwartek:
Boca Juniors - Arsenal (0:15 czasu polskiego)
Zamora - Fluminense (3:00 czasu polskiego)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz