poniedziałek, 15 października 2012

Tango Messiego na jesienną pogodę

Kto by się spodziewał, że trener Sabella spróbuje zabrać ze sobą organ myślowy na mecz. A jednak zrobił to, dzięki czemu Albicelestes przegnali Urusów z własnej pampy wynikiem 3-0. Styl gry, który już nie odpychał swoim archaizmem sprawił, że zawodnikom nieco przyjemniej kleiła się piłka. O ile za pierwszym razem myślałem, że jestem na haju, o tyle obejrzenie tego spotkania po raz drugi uświadomiło mi, że Sabella nie jest taki zły, jak go malują w Krainie Srebra.

Co prawda, powiela gdzieniegdzie błędy natury selekcji kadrowej, wyboru ostatecznej jedenastki na kwestiach taktycznych kończąc. Ale to, co sprawiało we mnie odruchy wymiotne, tamtego dnia napełniło mnie umiarkowanym optymizmem. Czyżby zwiastun zmiany na tronie?

Sergio Romero (3+): Bardzo przyzwoity mecz golkipera na lata. Przy nieurodzaju, jaki ma Argentyna na tej pozycji, Sergio może spać spokojnie, gdyż Andujar spuścił z tonu, a Orion dopiero co wrócił po kontuzji. Ustariego zresztą traktuję jako żart, niż cudowne odrodzenie "talentu". Na przedpolu Romero był spokojny, na linii jeszcze lepiej się sprawował. Mimo, że rywale nie specjalnie sprawiali mu kłopoty, mecz może uznać, za udany.

Pablo Zabaleta (3+): Wrócił do kadry ten, którego krytykowałem za przeciętność, wybrakowanie i średnio skuteczne wejścia ze skrzydła. Myślicie, że nie jestem zdziwiony tym co zastałem w meczu z Charruas? Jestem i właśnie dlatego zagrał jak dla mnie, jeden z lepszych meczów w kadrze. Co prawda dawał się czasem ogrywać jak dziecko, ale skutecznie ograniczył zapędy Suareza i Cavaniego.

Federico Fernandez (2): Kontrolował z różnym skutkiem Suareza, żeby gdzieś nie utonął w trawie, gdy zanurkuje w polu karnym. A tak, to był mocno przeciętny występ, bardzo drewnianego piłkarza. Wyprowadzanie piłki - tragedia.

Ezequiel Garay (3): Przyzwoicie, ale bez błysku. Nie zrobił niczego złego, ale i tych dobrych zagrań brakowało z jego strony. Jeśli chodzi zaś o eliminację zagrożenia, wywiązywał się bez zarzutu.

Marcos Rojo (2): Nie jestem zwolennikiem jego talentu i pewnie na długo to się nie zmieni. W pierwszej połowie fajnie szarpał na skrzydle, co mnie z deczka zszokowało. Potem było już coraz gorzej, co u niego jest normą wyrobioną jeszcze w Moskwie. Nie miał co prawda jakiś ewidentnych wpadek, ale zrzucać to na karb młodości i niedoświadczenia brzmi dla mnie dość komicznie. W jego przypadku do poprawy idzie wytrzymałość, bo chłopak jako pierwszy łapie objawy "oddychania rękawami".

Fernando Gago (3+): Leoś był z jego współpracy zadowolony. W większości przypadków, jego podania był celne, umiejętnie rozruszał środek pola i czasem kasował zagrożenie ze strony rywali. Widać, że Gisela Dulko dba o męża, kiedy ten wraca do domu.

Javier Mascherano (4): Jak jest w gazie, to nie przepuści nikogo. Nawet komornik nie wejdzie do jego domu, bez względu na to czy Javier ma długi czy też nie. To jest właśnie pozycja, na której ma grać i już dawno ktoś w Barcelonie wywalić na ławę Sergio B.

Angel Di Maria (4+): Cherlawy anioł z Rosario objawił się tym, że grając na niewłaściwej dla siebie pozycji zanotował dobry występ. Ten drybling, ta szybkość, dynamizm - dla kadry jest on dziś bezcennym graczem. Urugwajczycy nie mieli żadnego pomysłu na zatrzymanie rozpędzonej maszyny, naoliwionej żelem.

Lionel Messi (6): ALLELUJA!!! ALLELUJA!!!

Sergio Aguero (3+): Zrobił to co do niego należało, czyli trafił do siatki. Ale przez większą część spotkania grał na alibi. Na tle ogólnym wypadł bardzo przyzwoicie, lecz trochę za często sam próbował coś skończyć. Ten egoizm warto by było nieco ukrócić.

Gonzalo Higuain (2): Jeden z najgorszych piłkarzy Albicelestes w meczu. Kompletnie bezbarwny, bez polotu, odrobiny wyobraźni i jakiejś pozytywnej wiary w siebie. Nie była to, co prawda katastrofa na miarę Titanica, ale na minus wyróżnił się kilkoma stratami i niedokładnymi podaniami. Widać lekki spadek formy.

Hugo Campagnaro (1+): Wchodząc za Rojo skupił się tylko i wyłącznie na defensywie. Zresztą zmiana to była nierozsądna, albowiem to klasyczny środkowy, nie zaś skrzydłowy. Byle jaki występ, który jeśli ma zapaść w pamięci, to raczej od tej negatywnej strony. Wolny, niedokładny, ale przynajmniej wykopie piłkę, nie zaś się z nią bawi we własnym polu karnym.

Pablo Guinazu (1+): Zastąpił Kuna. Oczywiście wiązało się to ze zmianą ustawienia, ale aż trzech DM-ów to o jednego za dużo. Wykonał swoją brudną robotę, ale na tyle odstawiając fuszerkę, że wciąż jest on w tej kadrze zbędny.

Hernan Barcos (2): Wszedł za Higuaina i... niczego nie zmienił.

Alejandro Sabella (bez oceny): W drodze do psychiatryka porwano samochód, który miał go tam zawieść. Wpadł na nikczemną taktykę 4-3-3, które o dziwo zdało egzamin na 3+. Jeśli dokona niezbędnych poprawek, to być może anuluje mu zaproszenie na badania. Jednak parę miesięcy spędzone z pedagogiką nie poszły na marne.


Reasumując: Nie popadajmy w hurraoptymizm. Albowiem o tym samym pomyślał chłopak z dziewczyną, gdy będąc nad rzeką, spędzili cudownie upojną noc. Dziewięć miesięcy później zmienił zdanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz