czwartek, 25 października 2012

Pampa the pampa, wielka wina lampa #5

- Trzy miesiące. Tyle czasu "mądre" głowy z AFA myślały nad tym, jak tu zmienić zasady wyłaniania mistrza kraju. Dziś już wiadomo, że w ciągu sezonu mistrzów będzie, jak zwykle dwóch. Oprócz rozgrywanego aktualnie Torneo Inicial (które ma inicjować... sami wiecie co) i późniejszego Torneo Final (który po prostu ma w domyśle to "pięknie" skończyć), zostanie także wyłoniony superduperultrahiper mistrz. Sens rozgrywania takiego meczu jest oczywiście zbędny, ale im więcej pucharów gablocie...

W każdym razie, wszystko zostaje po staremu. Zmiany można określić jedynie kosmetyką, bo tak po prawdzie, dotyczy to tylko i wyłącznie zmiany w nazewnictwie rozgrywek. Cała reszta, jak np. niepotrzebna tabela spadkowa, z sumująca ilość zdobytych punktów w trzech ostatnich sezonach, pozostały bez żadnych zmian. Co prawda, dokonano drobnych korekt w sposobie wybierania drużyn do rozgrywek kontynentalnych. Ale o nich przyjdzie jeszcze czas napisać, bo te za rok przestaną i tak być ważne. Jeśli chodzi o najbliższe Copa Libertadores 2013 to prezentuje się tak:

- mistrz Torneo Clausury 2012 czyli Arsenal de Sarandi
- mistrz Torneo Inicial 2012
- najlepszy zespół w tabeli podsumowującej za rok 2012 (czyli zakończona Clausura + Inicial)
- drugi najlepszy zespół w tabeli podsumowującej za rok 2012
- najlepsza drużyna występująca w Copa Sudamericana 2012

Celowo podkreślam ostatni punkt, albowiem tak debilnego pomysłu na świecie, nie ma nikt inny. W tej chwili ten wątek dotyczy tylko Independiente, Tigre oraz Colonu. Jako, że Ci ostatni już się z rozgrywkami CS pożegnali, ciekawie będzie jak pozostałe drużyny, też zakończą swój udział w 1/8 Sudamericany. Bo niby jak wtedy zmierzyć, kto się lepiej zaprezentował? Na podstawie ilości strzelonych bramek, celności podań, liczby kibiców czy może przyrostowi naturalnemu w godzinie wybranego meczu? 

Akurat tu, można spokojnie założyć, że sternicy AFA na drodze "losowania" wybiorą zapewne Inde, do gry w Pucharze Wyzwolicieli. Dlaczego? No bo są bardziej znani od całej reszty, to w końcu siedmiokrotni zdobywcy najcenniejszego pucharu klubowego w Ameryce Południowej. I tym oto akcentem można zakończyć wszelką dywagację na ten temat. No chyba, że ktoś inny dumnie będzie prężył muskuły z zaskoczenia, jak choćby awans Tigre.

- Drugi dzień rozgrywek Copa Argentina 2012/2013 raczej zawiewa nudą. Aktualnie swoje mecze toczą drużyny z najniższych lig, gdzie poziom piłkarski tych widowisk jest delikatnie rzcz mówiąc mierny. Nie chodzi mi o to, że nie szanuję drużyn ze wsi, grających na peryferiach kraju. Dla nich już samym zaszczytem jest możliwość gry, przeciwko takim zespołom jak Boca czy River, które na co dzień widzą jedynie w tv, lub usłyszą w radiu. Dla tych maluczkich już samo, to wydarzenie jest ogromną promocją i szansą na pokazanie się przed całym krajem. Dziś mogę wspomnieć jedynie, o dość przykrym incydencie w Mendozie.

Miejscowy San Pacifico (czwarta liga - Torneo Argentino B) podejmował Huracan z San Rafael (ta sama liga) i przy wyniku 1-2 dla gości zaczęły dochodzić niepokojące wieści z trybun. Kibicom gospodarzy, którym wynik ten się nie spodobał, postanowili na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość. Kiedy doszło do bijatyki z samymi piłkarzami i sztabem szkoleniowym, mecz został przez arbitra przerwany. Werdyktem, będzie oczywiście walkower i awans Huracanu, ale właśnie taki obrazek może podkreślić, że futbol w Argentynie jest zakorzeniony tak głęboko, że nawet na pustyni jak się spotka dwóch ludzi, to się wzajemnie poharatają na śmierć. Wzruszające...

- Roberto Ayala, niegdyś stoper kadry Albicelestes, zapora na trudne czasy, a dziś menadżer Racing Clubu. Dokładnie od dwóch lat zajmując się papierkową robotą, czy doglądaniem tego jak ciepła jest woda w kranie, wychwala zdolności trenerskie Luisa Zubeldi. Młody szkoleniowiec pokazuje, że mimo 31-lat na karku potrafi skrzyknąć całą drużynę i nawet starszych od niego zawodników. Co ma zaś z tym wspólnego El Rato Ayala? Otóż chwali się tym, że dostrzegł jego trenerski talent, kiedy ten prowadził jeszcze Lanus (lata 2008-2010, czyli okres kiedy Ayala jeszcze kopał piłkę) i wyraża przekonanie, że kiedyś europejskie kluby, sięgną po argentyńską myśl szkoleniową. Według Ayali, jest ona mocno skostniała i przestarzała, stąd marzy mu się jego odnowa i naprawa sygnowana jego nazwiskiem. Generalnie słowa te jak i krótki wywiad, wyjątkowo nuży, usypia. Dokładnie tak samo, jak jego ostatnie popisy w tym klubie, kiedy był zawodowym piłkarzem (tudzież imitacją, bo grał fatalnie). Raton Ayala podkreślił, że kontrakt z klubem obowiązuje go tylko do 20 grudnia tego roku i nie wie, co będzie dalej robić. Z jednej strony może zajmować się trenerką, ale z drugiej strony dobrze czuje się za biurkiem. W sumie nie jest on jedynym zasłużonym reprezentantem kraju na stanowisku kierowniczym. Podobne mniej więcej funkcje w Colonie de Santa Fe, piastuje bowiem Gabriel Batistuta (choć konkretnie zajmuje się kontaktem z mediami).

Słówko o Zubeldi. Podczas meczu Newell's - Racing na Sportklubie, komentatorzy słusznie wspomnieli, że szkoleniowiec miał szansę na pracę w Europie. Konkretnie w Almerii, lecz władze ligi hiszpańskiej nie dały mu na to zgody, ze względów formalnościowych. Chodzi oczywiście o papiery, których szkoleniowiec do dnia dzisiejszego nie posiada, czyli licencję UEFA Pro oraz pracy w najwyższej klasie rozgrywkowej klubów przez co najmniej trzy lata (norma wypełniona). Możliwość jej wyrobienia (lub sfałszowania w Argentynie) nie jest dziś problemem, ale Zubeldia i tak będzie musiał, coś z tym fantem zrobić. Jeśli jego ambicje sięgają tylko i wyłącznie do poganiania bydła na Patagonii, to szczerze będę mu współczuć...

- Reprezentacja Argentyny poznaje nowych rywali na towarzyskie schadzki w roku 2013. A mianowicie 6 lutego przylecą do Sztokholmu na mecz z pracownikami firmy IKEA, a 14 sierpnia zawitają w Moskwie, by pobawić się z rosyjskimi pro... fesjonalnymi kopaczami świńskiego pęcherza made in Bangladesz. Historie potyczek z tymi państwami są, żeby nie skłamać dość skromne. Z Rosją, rozegrali raptem jeden mecz 12 sierpnia 2009 roku, który to zakończył się zwycięstwem 3-2.  Ale jeśli mamy policzyć też mecze z dawnym Związkiem Radzieckim to były nimi 2 zwycięstwa, 2 porażki i 5 remisów. Dokładność remisu podkreślają bramki w stosunku 9 na 9.

Natomiast ze Szwecją, Albicelestes zagrają po raz trzeci. Do tej pory obie ekipy spotykały się jedynie na mistrzostwach świata. W 1934 roku w Bolonii, trzeci garnitur, który przyjechał na mundial przegrał 2-3, natomiast w 2002 roku w japońskim Miyagi, mocarze (taka była Bielsy kadra) zaledwie zremisowali 1-1, po golu Hernana Crespo.

W tym roku podopiecznych Sabelli, czeka jeszcze w terminie FIFA mecz z Arabią Saudyjską (14 listopada w Rijadzie) i co ważne tydzień później, zaległy klasyk z Brazylią. Ten, który został odwołany z powodu awarii oświetlenia, zostanie rozegrany już w Buenos Aires, a konkretnie na La Bombonerze w składach krajowych. Żeby nie było, jest mi to obojętne, ale jak znowu zawiną czynniki poza meczowe, to będę miał sporą dawkę śmiechu.

News dedykuję wszelkiej maści statystykom, którzy lubią wykresy w Excelu.

- Dziś wyjątkowo skromna ta wina lampa, ale nic nie szkodzi. 25 października 1997 jest datą historyczną dla futbolu argentyńskiego, dla mnie zaś szczególną i osobistą. Oto bowiem mój pierwszy kontakt z piłką latynoamerykańską, która zaowocowała miłością do zwycięzcy tego meczu. Jest to jednocześnie, data pożegnania Maradony z piłką, a wszelkie inne należy traktować jako terapię odwykową od narkotyków i dietetyczną od jego opasłego brzucha (wówczas w wersji light):


Co zaś w tym wszystkim, warte jest uwagi?

- jak wspomniałem, ostatni mecz i trzeba to brutalnie przyznać Don Diego de la Ofermy.
- moment od 1:40 i zjawiskowa mina Ramona Diaza, kiedy zauważył chcącego przywitać się z nim Maradonę. Co sobie wtedy pomyślał? Chyba "Cholera, on tu idzie".
- fragment od 5:12... historyczna zmiana, skala zajebistości i piękna przekroczona o 1010%.
- przypatrzcie się generalnie, obu drużynom i desygnowanym jedenastkom.
- sam mecz stał na dość dobrym poziomie, atmosfera na trybunach - niezmienna od zarania dziejów.
- Martin Palermo w blond włosach i German Burgos, który po meczu miał rzekomo w rozmowie z sędzią oznajmić mu, że jest "bostero sprzedajną ku*wą".


Dość tych podniosłych momentów. Pamiętajcie, że już w niedzielę o godzinie 19:30 czasu polskiego, na antenie Sportklubu (powinni mi za tę reklamę zapłacić), będziecie mogli obejrzeć na żywo te wspaniałe Superclasico. Do tego czasu, na moim blogu dowiecie się, które mecze derbowe wspominam najbardziej i pod jakim kątem (prostym, ostrym i rozwartym moi drodzy).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz