sobota, 12 listopada 2011

Śmiechu warte wymiociny na El Monumental

No i tak oto padł kwiat futbolu argentyńskiego. Złożony z graczy o potencjale wyższym niż PKB wszystkich krajów świata, po wielce ambitnej i wspaniałej walce zremisowali z Boliwią 1-1. Mecz te zapamiętają na pewno obecni kibice a także statystycy, którzy bądź co bądź muszą jednak ten spis występujących piłkarzy zrobić.

Żarty na bok. Tak beznadziejna gra Albicelestes jest widokiem ostatnio dość często spotykanym. Właściwie taki poziom gry odpowiada w pełni mizernej Boliwii, która skoro sama nie umiała strzelić gola, to trzeba było jej w tym pomóc. Nie mniej jednak zachowanie gospodarzy, potrafi odebrać człowiekowi radość z życia, bo ilość najemników w tej drużynie przeraża. Widać gołym okiem, że większości zawodnikom przypisane role na boisku nie pasują, część nawet sobie wzajemnie przeszkadza (np. Messi z Pastore) a pozostałym jest to wszystko jedno. Właśnie to ta obojętność mnie martwi, bo skoro dla nich gra w kadrze to przykry obowiązek, to czemu się z niej nie wypiszą? Pewnie dlatego, że mają ją w czterech literach.

To w takim razie jak ta Argentyna wygląda w całym swoim zakresie? Formalnie to tak, że trener mówi co innego, piłkarze co innego robią na treningu i na końcu co innego na boisku pokazują. System 4-3-3 był już wielokrotnie sprawdzany i za każdym razem przynosił fatalne efekty (vide Copa America). W czasie meczu z Boliwią, można było zaobserwować przejście drużyny na ulubiony przez trenera 4-4-2, ale i tu również nijak pasuje do tego co w tej chwili Argentyna posiada. Pewnie Aguero boki zrywa, jak musi siedzieć na ławce (nie dajcie się zwieść plotkom o kontuzji, on jest zdrowy). Całość to właśnie taki obraz nędzy i rozpaczy, nad którym wiszą czarne chmury. Dlatego, by już oszczędzić sobie nerwów przejdę do ocen (skala od 0 do 6):

Sergio Romero (2+): Przy bramce nie miał nic do powiedzenia, poza słowem "puto". To co miał wyciągnąć to mu się udało, ale generalnie przez większą część spotkania był bezrobotny.

Pablo Zabaleta (1): Beznadziejny odkąd w tej kadrze był. Jego gra na prawej stronie obrony, całkowicie odbiera chęci do dalszego oglądania tego inwalidy. Choć nawet zwykły inwalida zagrałby lepiej od niego. Bezproduktywny, bezmyślny i wiecznie spóźniony w interwencjach.

Martin Demichelis (0): Pokojowa Nagroda Nobla już czeka. Sprezentowany gol i jeszcze jedno perfekcyjne podanie do przeciwnika w okolicach własnego pola karnego. To oznacza, że jest w wyśmienitej formie (jak na niego). Najsłabsze ogniwo w teorii ludzkości i reprezentacji Argentyny.

Nicolas Burdisso (1): Kolejny gracz, któremu powinno się zakazać gry w piłkę nożną. Przewidywalny, wolny, wszystko przepuszczający, słowem katastrofalny.

Clemente Rodriguez (2): Największy szok jest związany z faktem, że to piłkarz, który wypadł w defensywie najlepiej. Był co prawda bardziej zaangażowany w ofensywie, co zresztą w Boca jest stałym widokiem, ale często zapominał o powrocie na swoją pozycję. Mimo to jego występ był bardzo, ale to bardzo przeciętny.

Fernando Gago (3): Sporo pracy w środku pola i wyjątkowo często widoczny w polu karnym przeciwnika. Mimo to jak na jego potencjał, zdecydowanie poniżej swoich możliwości.

Javier Mascherano (2): Bardzo przeciętny mecz. Mimo iż generalnie jest on od zadań stricte ograniczających mobilność rywala, to nie zawsze się z tego wywiązywał jak należy. Czasem był chaotyczny i niedokładny.

Ricardo Alvarez (1): Niepotrzebnie wystąpił w tym spotkaniu. W dodatku mimo iż to gracz o charakterystyce ofensywnej, to najwięcej zadań trener powierzył mu w obronie. Efekt był opłakany, bo zawodnik raz, że był wolny, a dwa, że zbytnio nie myślał na boisku.

Leo Messi (1+): Jeśli nie odpocznie od futbolu (od wszystkiego, czyli od Barcelony też), to zostanie zajechany na śmierć. Bezproduktywny, słaby a co gorsza obciążony miliardem zadań od trenera, co jak widać, nie służy mu to dobrze. Jako element drużyny jest wspaniały, ale jako lider od którego wszystko zależy, nieprzekonywujący.

Gonzalo Higuain (1): Nie stworzył żadnego większego zagrożenia. Mimo, iż w sytuacjach spornych jak nieuznane bramki, trudno go o to winić, tak w pozostałych elementach gry zawiódł.

Javier Pastore (2): Klasyczny enganche, który musi grać na skrzydle. Tylko człowiek głupi naprawdę robi coś takiego. Efekt był widoczny od razu, bo Javier non stop schodził do środka (a, nie mówiłem!!!), gdzie starał się jakoś rozgrywać piłkę. Mimo iż parę razy potrafił błysnąć ciekawym zagraniem, to mecz zdecydowanie in minus.

Ezequiel Lavezzi (2): Może i wszedł na boisko i strzelił gola, ale tak naprawdę za dużo ożywczego do gry Albicelestes nie wniósł. To tylko niewiele lepiej od kolegów z ataku.

Jose Sosa (bez oceny): Podobno grał, ale wtedy to ja piwo piłem.

Alejandro Sabella (0): Sposób prowadzenia drużyny jest godny pochwały. Jak tak dalej pójdzie, to Argentyna nie pojedzie na mundial, a to jest już sztuka godna "prawdziwych mistrzów".


W pozostałych meczach wyniki w miarę przewidywalne:
Urugwaj 4-0 Chile (Luis Suarez 42 min, 45 min, 68 min, 75 min.)
Kolumbia 1-1 Wenezuela (Fredy Guarin 11 min. - Frank Feltscher 79 min.)
Paragwaj 2-1 Ekwador (Cristian Riveros 47 min, Dario Veron 58 min. - Joao Rojas 92 min.)


Spis ciekawych spostrzeżeń:

- Mecz na El Monumental obejrzało "zaledwie" 30 tysięcy widzów, czyli nie zapełnili stadionu nawet w połowie. Co prawdą winą za taki stan rzeczy można uznać porę rozgrywania meczu (17.00 czasu lokalnego), ale nie zmienia to faktu, że kibice już powoli mają dosyć kolejnych niepowodzeń drużyny narodowej. Zwłaszcza, że po meczu oprócz gwizdów dla Messiego i spółki, śpiewano pochwalne peany ku czci Riquelme. Kibice widać, że tęsknią za Romanem tak jak ja, ale chyba come back do kadry, nie byłby dobrym pomysłem.

- Sędzia Carlos Vera z Ekwadoru też wyjątkowo dał do pieca swoimi decyzjami w meczu Argentyny z Boliwią. Nieuznany prawidłowy gol, kilka niesłusznie odgwizdanych spalonych (co prawda większość na niekorzyść Argentyny), słowem dostosował się do poziomu gry obu ekip.

- Urugwaj zdemolował Chile 4-0. Oprócz dobrej skuteczności Luisa Suareza, który zaaplikował rywalom cztery gole, widać było, że Charruas to pełną gębą drużyna. Brakiem Forlana, trener Tabarez przejmować się nie musiał, bo w pełni jego zadania, mogą wykonywać nawet bardziej utalentowani koledzy jak choćby wspomniany Suarez, ale też i Edison Cavani. Natomiast La Roja ma problemy wychowawcze, co jest niemal chlebem powszednim. O ile wcześniej piłkarze byli trzymani "za mordę" przez Bielsę, tak teraz widać, że Borghi sobie z tym nie radzi. Przed meczem na alkoholową libację wyruszyli w miasto następujący panowie: Gonzalo Jara, Jean Beausejour, Jorge Valdivia, Carlos Carmona, Arturo Vidal i Mauricio Pinilla. Cała wymieniona szóstka została wyrzucona ze zgrupowania, a los banitów na tą chwilę nie jest znany. Scenariusz z dłuższym rozbratem z kadrą wydaje się jednak pewny, choć szkoda, że dotyczy to niemal wszystkich piłkarzy nadających rytm gry reprezentacji Chile. Warto podkreślić, że mamy tu do czynienia z recydywistami i kolejne wyskoki w ich przypadku są pewne.

- Wenezuela wywozi bardzo cenny punkt z Barranquilli. Kolumbia może tak naprawdę tylko sobie zawdzięczać tę wpadkę, bo mimo przewagi dali sobie wyrwać trzy punkty, w niemal frajerski sposób. Mecz to stał na poziomie podobnym co w Buenos Aires, więc zmartwień dla kibiców obu drużyn nie mam. Bardzo ciekawym obrazkiem, był wychwycony przez kamerzystów ptak (prawdopodobnie płomykówka), który w trakcie przerwy postanowiła sobie zapolować. Jak widać skutecznie.



PS Więcej wieści jutro, wraz z zapowiedzią tego, czego można się spodziewać w ostatnim w tym roku meczu Argentyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz