środa, 16 listopada 2011

Fałsz na kolumbijskiej trawie

Czasem jak w to w życiu bywa, ciężko pewne sprawy zrozumieć. Za każdym razem, kiedy ogląda się mecz piłkarski nie sposób zrozumieć okoliczności, jakie w niej występują. Nie inaczej było wczoraj, kiedy Argentyna na wyjeździe rozegrała swój mecz z Kolumbią. Być może nie byłoby w tym żadnych obaw, wszelkich wątpliwości co do wyniku, bo w końcu to Argentyna. A nazwa do czegoś zobowiązuje. Niestety od dość dłuższego czasu (rzec można od połowy lat 90-tych) o Albicelestes i o liczbie sukcesów seniorskiej kadry nie mówi się dużo, bo ich albo nie ma albo nic nie znaczą (olimpijskie złota z Aten i Pekinu). Kryzys zapoczątkowany od ery Alfio Basile kontynuuje dziś Alejandro Sabella. Człowiek ten o wątpliwej zdolności motywatorskiej oraz braku wyobraźni/normalności w ustalaniu taktyki jest kolejnym ciągnącym się problemem argentyńskiego futbolu. Lecz próżno szukać lekarstwa, gdy lekarz prowadzący (Julio Grondona) zamiast chemioterapii, woli przepisywać psychotropy. Choć co prawda wygrana 2-1 cieszy, bo są trzy punkty, ale mi uśmiech na twarzy się nie pojawia. Dlaczego? Dlatego, że widząc teraźniejszość, przypomina mi się zastygły już kadr z czasów, gdy selekcjonerem był zadufany w sobie egocentryk Maradona. To jest to samo danie, lecz kucharz inny...

O meczu z Kolumbią rozpisywać się trudno, bo i wspominać nie ma za bardzo co. Obie drużyny grały BEZNADZIEJNIE, a wszelkie próby stworzenia zagrożenia przez jedną lub drugą stronę, przypominały walenie głową w mur. Tak jak w piątek, tak i wczoraj Albicelestes nie odrobili lekcji, a nauczyciel się zwyczajnie obijał z wymierzeniem klasie kary. Tylko jakim cudem padły bramki? Pierwsza, to dzieło przypadku. Dwie następne, efektem precyzyjnych wykończeń. Może i chciałbym coś napisać o ładnej pogodzie, przyjemnym w uszach i we wzroku dopingu gospodarzy. Ale towar jaki chcą mi Kolumbijczycy sprzedać, jest wybrakowany. Przejdźmy zatem do ocen:

Sergio Romero (3): Zrobił tyle, co mógł. Przy bramce nie miał większych szans, a reszta interwencji była bez większych zarzutów. Solidnie, ale bez błysku.

Pablo Zabaleta (0): Nie muszę chyba powtarzać, że ten facet powinien zostać wykopany z kadry raz na zawsze. Widać po nim, że zbija bąki i udaje, że gra w piłkę. Nie umie ani podać, ani też piłki odebrać w sposób bardziej cywilizowany, czyli bez odgwizdywania przez sędziego faulu.

Nicolas Burdisso (0): Może to zabrzmi dziwnie, dla niektórych może kontrowersyjnie ale w tym wypadku jego nieszczęście... przyniosło szczęście. Skopiował wszystko to, co dotychczas robił podczas meczu z Boliwią i choć co prawda jego zastępca (Desabato) nie był może zbyt rewelacyjny, ale jednak lepszy. Jednak jego uraz ma wyraz symboliczny i dziękujmy za ten "dar".

Federico Fernandez (2): Nie zrobił na mnie żadnego wrażenia, choć to co miał zrobić wykonywał raz dobrze a raz gorzej. Był to generalnie bardzo przeciętny występ chłopaka, który wystraszony, bał się tego, że doleci do niego piłka i będzie coś z nią musiał zrobić.

Clemente Rodriguez (1+): Przypomina mi swoim zachowaniem małego ratlerka, któremu zew natury każe zabawić się z suką rottweilera. Skacze, gryzie, szarpie ale jak kopniesz w dupę to zacznie piszczeć i uciekać. Po w miarę przeciętnym występie kilka dni temu, dziś słaby i bezbarwny. Zapędy w ofensywie zostały przytemperowane przez trenera a on sam jak już zaczął biec z piłką, to najczęściej gdzieś po drodze ją gubił. Sporo było też nieprzemyślanych decyzji w jego wykonaniu.

Jose Sosa (1): Wiecie, że ten gość dostawał w argentyńskiej prasie takie noty, jakby był bohaterem narodowym? Cóż, obiektywna ocena to nie była (moim zdaniem), choć i mnie można posądzić o jej brak (wolność słowa). To co wkurza mnie w tym piłkarzu to przeciętność, wybrakowanie i rzemieślnicza fuszerka. I to pokazał wczoraj, tylko, że będąc uczestnikiem akcji bramkowych jego nota od razu poszła w górę. Ale u mnie obniżę mu za nieużywanie mózgu na placu gry. Bo intelekt używa każdy piłkarz a zwłaszcza rozgrywający, który ma ową grę kreować.

Javier Mascherano (2): Samobój, potem spore problemy ze środkowymi Los Cafeteros. Choć w drugiej połowie się zmotywował, to jednak zbyt późno, by mówić o udanym występie. Trochę przyblakł od czasów przejścia do Barcelony. Opary symulowania da się wyczuć.

Rodrigo Brana (1+): Kolejny gracz, którego zjadę, bo nie zasługuje choć trochę na wąchanie murawy w argentyńskiej koszulce. Co prawda nie zabraniam mu tego robić, ale niech się tym zajmuje, kiedy na boisku jest tylko on sam, a na murawie też nikogo nie ma. Co prawda parę razy zdarzało mu się dobrze odegrać piłkę... ale przesadą by było od razu robienie z niego zbawiciela na skrzydle, kiedy był wolny i ociężały w swoich ruchach.

Pablo Guinazu (1): Oto przykład człowieka, który jest wolniejszy od żółwia zmieszanego ze ślimakiem. W życiu bym nie podejrzewał, że ktoś może być aż tak WOLNY i nie mam tu na myśli swobody w wygłaszaniu swoich poglądów. Leniwy, ślamazarny piłkarz, który w obrazie rzeczywistym porusza się w slow motion.

Leo Messi (3): A specjalnie dla niego poszedłem do fryzjera, by mieć fryzurę taką jak on. Jakby lepszy w swojej postawie, ale nie na tyle by sprawił, że ludzie chętniej będą uprawiać seks w miejscu publicznym. To co mnie niepokoi to cały czas błędy trenerskie, połączone z przemęczeniem samego zawodnika. Intensywnie eksploatowany, będzie coraz szybciej obniżał loty, a to martwi bo takich historii graczy było sporo i zawsze miały to samo smutne zakończenie.

Gonzalo Higuain (1): Nic a nic z jego poprawy dobrego nie wynikło. Czasem zagrał piłkę na pamięć, ale zapominał zawsze, że jego kolegą nie jest Cristiano Ronaldo, tylko Rodrigo Brana.

Leandro Desabato (1+): Zrobił tyle co mógł, zastępując Burdisso zagrał od niego lepiej, choć nie na tyle, by mówić od razu o idealnym następcy. Był co prawda archaiczny w swoich rozwiązaniach (czyt. wykopywał piłkę), ale lepsze to niż zabawa we własnym polu karnym (pozdrawiam Demichelisa).

Sergio Aguero (3+): Trzymać go na ławce, to tak jakby wstydzić się podejść do ładnej dziewczyny i zagadać. Kiedy ryzykujesz to co ci nieznane, nie będziesz stratny a może jeszcze na tym zyskasz. Tak więc śmiało i z odwagą do kobiet podchodźcie drodzy panowie, bo w końcu życie macie tylko jedno. Solidny występ, za który Sabella w końcu musi mu podziękować, choćby namiętnym pocałunkiem.

Fernando Gago (bez oceny): Wpadł na boisko w sumie chwilę po drugiej bramce, więc trudno go ocenić. Ale za to plus jeden do występów w kadrze.

Alejandro Sabella (1): Sado maso w należności za swoje pomysły. Jedynka, bo dalej nie da się kupić tych jego sztuczek. Będzie żonglował tą kadrą tak dalej, to może zostanie cyrkowcem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz