czwartek, 23 lutego 2012

Latynos ze szpadami w kończynach


Out of the night, when the full moon is bright.
Comes the horseman known as Zorro.




Takimi słowami, witała nas czołówka, do słynnego już serialu o pogromcy zła, ratującym z opresji uciśniony lud Kalifornii. Ismael Blanco, lada moment po podpisaniu kontraktu, stanie się piłkarzem Legii Warszawa. 29-letni Albiceleste ma wyzwolić z łańcuchów biednych kibiców Wojskowych, nieusatysfakcjonowanych wynikami drużyny ze stolicy Polski. Ma strzelać bramki, dzięki którym liczba urodzin dzieci w Warszawie wzrośnie o 50% (przynajmniej!!!).

O karierze piłkarza można poczytać na wikipedii, ja pokrótce skupię się na tym, czy warto inwestować ponad 500 tys. euro rocznie, na dwukrotnego króla strzelców ligi greckiej.

Przede wszystkim Blanco to klasyczna 9-tka. Napastnik ten, ma jednak możliwość gry na skrzydle lub za plecami innego snajpera. Ogólnie najlepiej czuje się w polu karnym. Bo woli poczekać, aż piłka pojawi się przy jego prawej lub lewej nodze. No właśnie, ciekawostka. Zawodnik jest obunożny, co jest dużym atutem, ale jednocześnie utrapieniem. Gdyż z żadnej z nich, nie potrafi solidnie kropnąć w futbolówkę. Nie to, żebym go widział w firmach zajmujących się wyburzaniem domów czy bloków. Ale strzeli powiedzmy z 50 metrów, a piłka będzie lecieć... lecieć... i lecieć... a gdy doleci, to trening/mecz się już skończy.

Sporym atutem jest gra głową. Wiele razy używał jej do zdobywania bramek. Szkoda tylko, że z głową piłkarza bywało różnie. Łapanie żółtych kartek dla niego, to żaden problem. Narusza przepisy regularnie, no i jak ktoś mu nadepnie na odcisk, to potrafi się zrewanżować... znacznie gorzej. Jego krewki charakter daje o sobie znać, także poza boiskiem. Mam tu na myśli, jego chęć na władzę. Ismael lubi dzielić, ale i łączyć szatnię, a najlepiej pod swoim przewodnictwem. Nie znosi sprzeciwu, a zgody na to, czego sobie zażyczy, bo wymagania ma spore. Na szczęście przy odpowiedniej motywacji, potrafi dać z siebie wszystko.

Blanco potrafi grać tyłem do bramki, przy przyzwoitej technice użytkowej. Minięcie jednego rywala, nie jest więc dla niego żadnym problemem. Przy trzech, woli oddać strzał/podać piłkę/uderzyć rywala z liścia (do wyboru, do koloru). Nie jest on graczem szybkim, ale potrafi urwać się stoperom w odpowiednim momencie. Taki "timing", jak mawia Włodzimierz Szaranowicz. Oprócz tego zawodnik jest wojownikiem, więc z presją radzi sobie całkiem nieźle. Nie pęka przed rywalami, a jedyne co może go odtrącić od dobrej gry, to chęci pokazywania się na... polskich kartofliskach.

Czy zatem piłkarz przyjeżdża do Polski na emeryturę? Nie wydaje mi się. Jakby miał taki plan, to zmieniłby klub, ale w Meksyku, lub wrócił do Argentyny. W tym pierwszym przypadku, miałby większe pieniądze niż w Legii, w tym drugim miałby okazję do przypomnienia się swoim rodakom. Oczywiście nie mogę wykluczyć tego, że piłkarz przyjeżdża do Polski na urlop. Ale czy w takim razie tylko po to, by zmienić klimat cieplejszy na chłodniejszy? W to już szczerze wątpię.

Oczywiście teraz pod względem motorycznym zawodnik nie wygląda za dobrze. Oprócz braku regularnej gry, od dłuższego czasu trenował indywidualnie. Trenerzy w San Luis pozwolili mu trenować, ale na wielu zdjęciach z zajęć widać było często, że piłkarz, na bocznym boisku truchtał wraz z fizjoterapeutą. I jedna uwaga, podczas pobytu w Potosi, nie miał żadnych poważniejszych urazów. No chyba, że stłuczenia i siniaki do kontuzji zaliczamy.

Reasumując, wiążę z Ismaelem Blanco dość spore nadzieje. Nie ukrywam, że przybywa do Polski, piłkarz znacznie ciekawszy od Alejandro Cabrala (i nie tylko ze względu na pozycję na boisku), czy już zapomnianego Manuela Garcii (kto go jeszcze dziś pamięta, ha?). I mam tu na myśli, umiejętności czysto piłkarskie, które nie robią z niego Boga. Lecz właśnie takiego herosa, jakim był...


Zorro, Zorro, the fox so cunning and free,
Zorro, Zorro, who makes the sign of the Z.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz