wtorek, 21 lutego 2012

Krócej się nie dało, tak bywa

Miało być obszernie, a będzie... koszernie? Nic z tych rzeczy. Będzie krótko, ale za to treściwie. Po kolei:

- Boca Juniors ponownie zawitają do Europy. W ramach planu "pokazujemy się całemu światu" aktualny mistrz Argentyny, w tym roku pojawi się w Niemczech. Weźmie on udział w turnieju Audi Cup 2012, w którym Genueńczycy już startowali dwa lata temu. Wówczas podopieczni konesera win (w ilościach kilku litrowych na dobę) Alfio Basile zajęli trzecie miejsce, pokonując po rzutach karnych AC Milan. Znana jest też zresztą wstępna lista pozostałych uczestników. Są nimi Manchester United, New Your Red Bulls oraz tradycyjnie gospodarz - Bayern Monachium.

- Roberto Nestor Sensini już za niespełna 2 godziny zostanie zaprezentowany jako nowy trener Colonu Santa Fe. Zastąpi na tym stanowisku Mario Sciacque, który pełnił tę funkcję od roku, w nagrodę za udaną pracę z młodzieżą. Na prezentacji pojawi się także... Gabriel Batistuta, który pełni w klubie funkcję sekretarza technicznego. Jednak nie myślcie sobie, że to niezwykle prestiżowe stanowisko, dla kogoś takiego jak Batigol. W skrócie, jego praca polega tylko na uśmiechaniu się do kamer oraz odbierania telefonów. Jak zresztą każda sekretarka. Z jednym wyjątkiem... Gabriel nie romansuje ze swoim szefem...

- Caio Junior miał w Gremio zrobić porządki. Pomysłowy trener szukający inspiracji w Hiszpanii (czyli w Barcelonie nie zaś w Zaragozie), chciał przestawić drużynę z defensywnego łajna na ofensywną i pełną polotu piłkę. Rewolucja jak i odmłodzenie składu przynosiło co prawda mozolne, ale wymierne efekty. Mimo to, po dwóch miesiącach i raptem 8 rozegranych meczach (4 zwycięstwa, 1 remis i 3 porażki), działacze rzucili mu w twarz wymówieniem. Trener nie dowierza i przyjmuje na klatę cios, ale działacze za to zachowują się jak rozhisteryzowane stare panny pilnie poszukujące męża. Nie dali nawet czasu, a już zachciało im się efektów. No co za babsztyle! Gremio zatem poszukuje kolejnego naiwniaka, który pewnie popracuje dłużej, ale nie należy liczyć na wielką odmianę samego klubu. Faworyt? Wanderlei Luxemburgo, który przestał pracować we Flamengo po tym jak Ronaldinho powiedział "Nie lubię cię".

- A tymczasem w Boliwii pewien klub się rozhasał i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Club Bolivar po wymęczonym i dość nieoczekiwanym remisie z Universidad Catolica w Copa Libertadores, przyjmie dziś w gości inny chilijski klub - Union Espanola. Postanowił to zrobić nie byle jak. Kibice gospodarzy, już z utęsknieniem wyczekiwali na gości z zagranicy na lotnisku i eskortowali ich przez całą drogę do hotelu. Oczywiście nie brakowało śpiewów typu: "wyrwiemy wam flaki", "spalimy wam domy" czy "gracie jak inwalidzi", a piłkarze przyjęli to ze zrozumiałym spokojem. Noc w hotelu Chilijczycy spędzili bezsennie, podziwiając za oknem pokaz sztucznych ogni, zorganizowanych przez wspomnianych kibiców gospodarzy. A to wszystko toczy się w mieście położonym na wysokości ponad 3,5 tys. metrów n.p.m., gdzie zostanie rozegrany mecz w ramach Pucharu Wyzwolicieli. W podobnych warunkach, nie poradzili sobie zawodnicy Santosu, ulegając tydzień temu drużynie The Strongest. Jak będzie dziś? Oj gęsto.



Ciekawostka: Bolivar ma wiele wspólnego z Chelsea. Na koszulkach z przodu dumnie prezentuje się im firma Samsung. Umowa podpisana na rok, zapewniła boliwijskiemu klubowi... 215 tys. dolarów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz