poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Torneo Final? Jeszcze nie tak prędko

Niemal połowa dystansu została klubom argentyńskim do wyłonienia nowego (lub starego w przyp. Velezu) mistrza kraju. Oczywiście to nie zwalnia z tego, by już teraz ocenić na spokojnie postawę poszczególnych drużyn. Bo raz, że sam materiał jest "obszerny" a dwa, że nie brakuje mi słów do jego opisania. Zaczynamy!

Postanowiłem kluby podzielić na trzy koszyki (po świętach już puste). Kluby z wynikami UDANYMI, PRZECIĘTNYMI oraz KIEPSKIMI. A dlaczego właśnie tak? Hm, może żeby każdemu żyło się lepiej.

LANUS
NEWELL'S
GODOY CRUZ
RIVER PLATE
QUILMES

Od samego początku nie było wątpliwości, że to kluby z czołówki tego sezonu zasługują na pochwały. Z całej piątki słowa uznania dla Los Leprosos z Rosario, którym nie przeszkadza jeszcze udział w Copa Libertadores (aktualnie są bliscy awansu z drugiego miejsca). Mimo iż generalnie nie mają szerokiej ławki rezerwowych, to tak naprawdę momentami wzruszające są występy dawnych internacjonałów Heinzego, Maxi Rodrigueza, Bernardiego czy Scocco. To plus wsparcie niezłej młodzieży gwarantuje w miarę spokojny sezon w górze tabeli. O ile rzecz jasna nie zaczną popełniać błędy jak te z meczu z Colonem. Martino póki co ładnie związuje te najmocniejsze karty, ograniczając najsłabsze jej punkty (vide pomoc oraz atak bez Scocco).

Lanus to ekipa przemyślana i rozsądnie rozstawiona na pozycjach. Barros Schelotto jak na debiutanta w fachu trenerskim z dobrym wyczuciem wykorzystuje ogólne... braki w umiejętnościach piłkarzy. Za taki przykład niech posłuży obrona: mamy Goltza, solidnego i dobrze grającego głową stopera i Izquierdoza - niby podobnego, ale już słabszego fizycznie. W ataku hasa znany z Legii Ismael Blanco (z miernym skutkiem) mając obok świetnego dryblera Regueiro. Całość dopełnia odzyskujący wigor i blask Cristian Chavez, bohater Copa America 2011 - Vizcarrondo i tak w sumie na siłę wpychanym Guido Pizarro. Prawda, że fajnie? No powiedzmy, że jest jak jest.

Godoy Cruz to nagroda specjalna dla Martina Palermo. Taki z niego El Loco, że nawet trenerki się nie boi a piłkarze... cóż, chyba założyli się z nim o kupę pesos, że będą wysoko w tabeli. Jeśli tak, to chwała powinna rozprzestrzenić się na całą Mendozę, bo niby szara mysz tej ligi a tu jak na złość znowu wysoko w tabeli. Tak po prawdzie, to gdyby nie Palermo pewnie nie miałbym co o nich napisać, bo atutów (poza grą zespołową) to oni nie mają.

River Plate odnawia się z przyblakłym DT Ramonem Diazem. Pewnie gdyby miał skład choćby z 1999 roku to w lidze nie zaznaliby goryczy porażki. A tak pozostaje mu dotrwać z tym co ma, a materiał aż tak przeciętnością nie razi. Choć nie da się ukryć, że są dość spore dysproporcje jakościowe jak zestawienie Vangioniego z Mercado (buehehehe) Ponzio z Ledesmą (nice emeryt squad) oraz Trezegueta z Luną (hehe... ale zaraz, oni przecież wspólnie grają piach!). Brutalna piłkarska rzeczywistość uwidacznia fakty, że teoretycznie najbardziej utytułowani kopacze jak Trezegol nie mogą sobie poradzić z trudami ligi. Owszem, kontuzja przykra rzecz, ale Francuzowi po prostu nie wypada trafiać do siatki raz na święta makreli. Ale jest Ramon jest impreza... Gdyby nie on, to Los Millonarios pewnie dalej męczyliby bułę jak za czasów Almeydy, gdzie symbolem ich chwały była "twarda dupa, miękki kutas" jak zwykł mawiać emerytowany Ariel Ortega.

I pewnie pomyślicie sobie co robi w tym zestawieniu Quilmes? Szczerze mówiąc to marka piwa okropna w smaku, ale skoro są dość wysoko w tabeli...

ATLETICO RAFAELA
ARSENAL DE SARANDI
RACING CLUB
SAN LORENZO
TIGRE
BELGRANO
ALL BOYS
SAN MARTIN DE SAN JUAN
UNION SANTA FE
COLON SANTA FE
ARGENTINOS

Niektórym klubom jak San Lorenzo to nawet i łaska papieża niespecjalnie pomaga w starciu z przeciwnikami. Przed nimi szczera modlitwa o to, żeby nie spaść z ligi a na lato zabrać się za modernizację składu. Samym Coloccinim bez ofensywnego kombajnu nie należy się spodziewać powrotu do ligowej czołówki (która i tak się zmienia co rok)

Racing, Tigre oraz Arsenal prezentują dość zbliżony poziom. Akademicy z Avellaneda dopiero teraz złapali kontakt z rzeczywistością zaś dwaj pozostali mają jeszcze do odbębnienia Puchar Wyzwolicieli. Na dobrą sprawę fakt, że są gdzieś w środku tabeli, a nie na jej końcu powinno ich gloryfikować na zielony kolor... lecz nie uczynię im tej satysfakcji. To słabość piłki krajowej pokazuje, że skoro takie beczki ogórków kiszonych może grać w prestiżowym turnieju rangi kontynentalnej... To ja już nie mam więcej pytań.

Zaś reszta bezwzględnie wpisała się w ten folklor nie przeszkadzając ani nie zatruwając innym powietrza. Los Unionu i San Martin wskazuje na powrót do drugiej ligi i nie ma co nad tymi klubami się znęcać. Sam fakt gry na samym szczycie jest sukcesem. A ja z kolei nie mam w zwyczaju kopać leżących.

BOCA JUNIORS
VELEZ SARSFIELD
INDEPENDIENTE
ESTUDIANTES LA PLATA

Topowe rozczarowania i zawody sponsorują kluby z powyższej listy. A jak widać mówimy tu o rzekomych przodownikach w produkcji talentów, zgarniających puchary za sukcesy na arenie krajowej i międzynarodowej.

Barwa czerwona dla Estudiantesu i Inde jest wpisana w ich historię, ale nie w ich grę. Ci pierwsi zostali odległą krwistą latarnią o którą zawadzili podopieczni Cagny. Zastępujący go Mauricio Pellegrino ma pełne ręce roboty, bo niby skład średni, ale nie do takich dantejskich scen. Podobno nocuje w siedzibie klubu, żeby odnaleźć zaginionego ducha "Łowców szczurów". Przypadek klubu numer dwa z dzielnicy Avellaneda to już starcie pijaka z delirką. Łapska czerwonego diabła drżą na myśl o zapiciu tego winem, ale z kacem wygrać nie może. Czego Gallego nie zrobi, kogo nie sprowadzi (Rolfi Montenegro) w tym zespole brakuje atmosfery, wiary, nadziei oraz wina, żeby poddać się i rzucić ręcznikiem. I powoli zaczynam zdawać sobie sprawę, że temu klubowi pomoże jedynie upadek podobny do River. Degradacja do drugiej ligi może niektórym uświadomi w jak głębokiej są dupie oraz w jakim gównem się obmywają... choć mentalnie niektórzy z nich, pod wpływem przelewów na ich konta tego nie dostrzeże. Wolą śmierdzieć, a to ostatnia rzecz jaką chce usłyszeć rozfanatyzowany kibic Diablos Rojos...

Boca i Velez skupieni na Libertadores odrzucają myśl grania na dwa fronty. O ile Velez tłumaczy to wprost walką o bycie światowcem, to Boca już niekoniecznie. Wiecie, że od początku tego sezonu Carlos Bianchi desygnował do gry aż 28 różnych piłkarzy. Nie ograniczona rotacja w składzie, ciągłe zmiany w ustawieniu a na końcu podział w szatni. A całość uzupełnia mój idol Sir Dupczyciel, na którego patrzę z przykrością. Brzusek karaluszek, ruchy slow motion i ten wdzięk ugniatania winogron. Pop nocach płaczę, tracę włosy, gubię kilogramy, zaczynam zdrowo się odżywiać... no tak nie może być!!! To boli, bo oznak popraw nie dostrzegam, a co najwyżej obojętność piłkarzy na ten widok (z moim włącznie). To kolejny klub, który musi oczyścić szatnię i zapewne Bianchi czeka na koniec sezonu. Własnie... zbudować drużynę, którą jak się spyta o FC Barcelonę to odpowie: "Barcelona? Czy to jakiś rodzaj ciasta do pizzy?". Tak, bo Xeneizes mają już tyle trofeów, że nieładnie stwarzać sobie trend strachu przed samym sobą. Przecież to rywale mają się modlić o jak najniższy rozmiar kary, a nie Bosteros. Po co żyć historią, jak możną ją pisać zwycięstwami i pochodami przez miasto w gestach triumfu. Władcy doków w stolicy muszą o tym pomyśleć... Bianchi wie co robi, ale piłkarze tego jeszcze nie zrozumieli.

Velez wyraźnie odcina się od ligowej kopaniny. Byt ligowy zapewniony już dawno, a trzeba przypomnieć co poniektórym dzieciakom co się robiło w 1994 roku jak się AC Milanowi spuszczało bęcki, po których Berlusconi zszedł z Alpów, żeby bungować na nizinach Italii. Choć Gago jest kontuzjowany, to jednak pokazał, że jest warty zachodu i wschodu słońca nad stadionem Jose Amalfitaniego. Gareca wie co robi, więc piłkarze zrozumieli jego intencje.

1 komentarz:

  1. Nie wiem co robi Quilmes w grupie "udanych". Piwo jest niedobre, a naprawdę wątpię czy "Cerveceros" osiągną coś więcej aniżeli pewne utrzymanie w Primera Division. Chyba, że miejsca 5-8 miałyby być dla nich wiekopomnym sukcesem to wtedy faktycznie można ich zaznaczyć na zielono.

    Gra Godoy Cruz w tym sezonie naprawdę robi wrażenie. Po minionym nieudanym roku znów wracają do łask i przypominają sobie jak ładnie kopali na przełomie 2010 i 2011 roku. Dwukrotny z rzędu awans do fazy Copa Libertadores zaspokoił jednak ich apetyty i stąd taki mierny ubiegły rok w ich wykonaniu, ale w 2013 życzę im aby poczuli sukcesu i znów zapukali do bram raju.
    Co z tego, że nie ma w swoich szeregach wielkich gwiazd? Gra zespołowa jest ich wielką gwiazdą i tego się trzymajmy. Na tytuł są za słabi, ale na awans do fazy grupowej CL nie.

    W glorii mistrza osobiście widziałbym Newell's Old Boys tylko pytanie czy konieczność gry na dwóch frontach nie złamie graczy Taty Martino i to jest atut Lanus, który mając na głowie tylko rozgrywki ligowe (Copa Argentina na razie nie uwzględniam) mogą lepiej się skoncentrować,a kadrę mają naprawdę silną i ambitnego trenera, który potrafi ich zmotywować.

    Nawet nie wyobrażam sobie aby to majstra sięgnęło River........ mają predyspozycje, ale lepiej nie.

    W Independiente syf dzieje się niesamowity. Ciągle mówią, że Diablos mają jeszcze sporo czasu, ale klub stoi w miejscu i z taką grą wylecą do drugiej ligi z jeszcze większym hukiem niż Millonarios dwa lata temu. Zobaczymy, może jeszcze Brindisi tchnie w nich nowego ducha.

    W przyszłym roku podobną gnojówę przepowiadam Estudiantes La Plata. Ten klub pokazuje tak pokraczną grę, że oby nie skończyli tak jak Banfield przed rokiem. Też przed sezonem mieli dużą przewagę nad strefą spadkową, a w czerwcu zonk......... i druga liga.

    Boca i Velez mają ostatnią szansę w CL. Jeśli jej nie wykorzystają to od drugiej połowy maja na ławkach trenerskich tych klubów prawdopodobnie ujrzymy nowe twarze. Ale na razie nie gdybamy, bo mają jeszcze trochę czasu na rehabilitację.

    OdpowiedzUsuń