piątek, 26 kwietnia 2013

Still Nothing...

Jutro oczy świata bokserskiego zostaną zwrócone ku Buenos Aires. W Argentynie dojdzie do pojedynku uznawanego za część "pojedynku o Falklandy", sporne wyspy na Oceania Atlantyckim.

A co ma z tym wspólnego futbol? No cóż, arenę główną jaką będzie stadion Velezu Sarsfield. A to wszystko w przebraniu boksera w koszulkę narodową Albicelestes, wyznaniem przyjaźni z Leo Messi i innemu tego typu pierdoły.

Trzeba przyznać, że spirala tego widowiska kręci się doskonale. Reżyseria pierwszej klasy a to wszystko by pokazać, że argentyński boks nie zaginął i ma swojego mocarza. Oczywiście Maravillę Martineza!!!


Dwanaście rund, niczym powtórka z 1982. Kto lepiej będzie grzmocił? Tego nie odpuszczę, radzę też i Wam rzucić okiem. W końcu taki rarytas na stadionie piłkarskim. Będzie lało i to nie tylko pot i krew...



A tak na poważnie... Podpatrzone w Polsce, skopiowane w Argentynie. Chyba świat mnie nie przestaje zadziwiać tak samo jak fakt, że... to najkrótsza Pampa, jaką kiedykolwiek mogliście na własne oczy ujrzeć.

Rozwinięcie się zwinęło, wybaczcie ale w Ameryce póki co nudy, nudy i raz jeszcze... nudy. Gdyby chociaż ktoś do kogoś strzelał, komuś dał w pysk. Ale nie, nawet tego. Bo ile mam czasu poświęcać na Boca, River i ich wewnętrzne problemy. Ile czasu potrzeba, żeby coś się zakręciło jak należy... Chociaż, jakby tak popatrzeć szerzej, to... oj nie, teraz to odpuszczam!!!





PS Wpis niech da do zrozumienia, że żyję i mam się dobrze... ale ten irytujący sprzęt już najmniej. Czeka go wymiana na lepszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz