piątek, 19 kwietnia 2013

Pampa the pampa, wielka wina lampa #11

Zmiany z nadawaniem Pampy. Od dziś w każdym tygodniu otrzymacie dwa, a nie jak dotychczas jeden skrót ciekawszych wieści z Ameryki. Wtorek oraz piątek będą stały pod znakiem wiadomości z Ameryki Południowej, tej piłkarskiej rzecz jasna.

- Faza grupowa Copa Libertadores dobiegła już szczęśliwie do końca i w swoim stylu przyniosła niesamowite emocje. Tak, emocje nie tylko piłkarskie, ale też te z gatunku barmańskich awantur. Lecz ograniczę się tylko do dwóch meczów.

Najpierw ten, który sprawił, że Liga Mistrzów ma w sobie godnego konkurenta od strony sportowej (włącznie z komentatorem). Tigre - Libertad i końcowy awans Argentyńczyków.


Oraz to co się działo równolegle, czyli Gremio - Huachipato.


I właśnie na tym ostatnim meczu się zatrzymam. To już gigantyczny skandal, że po raz kolejny widz otrzymuje obrazki pomeczowej bijatyki. Przy tym słodkie macanki z Gran Derbów to pikuś. O ile w Europie co najwyżej przeciwnicy się pomasują po barkach, w Ameryce Południowej z wielką ochotą będą się kopać po genitaliach i wzajemnie robić lewatywę. Dziś z rana w mediach grzmią właśnie o tym spotkaniu, bo to już kolejny przejaw braku kontroli nad tym co się dzieje. O dziwo kolejny raz awantura wybucha z udziałem Brazylijczyków, którzy "dzielnie się bronią przed agresorami". Jak wcześniej byli to piłkarze Tigre oraz Arsenalu de Sarandi, tak teraz czas na inną nację i klub - Huachipato. Największą ofiarą starć został trener Gremio - Vanderlei Luxemburgo, który uciekając do szatni postanowił trochę powyzywać krewkich Chilijczyków. A kiedy jak na powyższym filmie się wywrócił, przeciwnicy ruszyli go z zamiarem skopania. I trzeba przyznać udało im się uczynić to parę razy, dopóki policja nie zaczęła rozdzielać awanturników. O co poszło? Jak zwykle o awans i niesprawiedliwe sędziowanie pod Gremio. Szukając sprawiedliwości krewcy zawodnicy Huachipato wyruszyli wyrównać rachunki z przeciwnikami. Ogólnie jedna wielka dzicz, którą co trzeba przyznać sprowokowali gracze Gremio, którzy od drugiej połowy zaostrzyli środki, by zatrzymać Chilijczyków. A sędzia oszczędził sobie wypisywania w protokołach przyczyn, dla których miał pokazać czerwone kartki. Przy czymś takim, nietrudno o awanturę, którą w powietrzu się radośnie unosiła.

I teraz pytanie zasadnicze: Jak się pozbyć takich obrazków? Oczywiście w żaden sposób, bo dziś CONMEBOL ma na to zwyczajnie wyje**ne, tłumacząc to "zjawiskiem futbolowego folkloru". Tak samo zresztą wyjaśnili kilkanaście tygodni temu śmierć 14-letniego chłopca z Boliwii, który dostał racą wystrzeloną przez innego dzieciaka z Corinthians. Taką samą odpowiedź mieli na wieśniackie zachowanie piłkarzy Arsenalu i Atletico Mineiro... Poprzednie "wypadki" toczyły się na brazylijskiej ziemi, gdzie miejscowa policja nie zwlekała z pałowaniem piłkarzy (jednakże nie swoich). Tutaj chilijscy koledzy po fachu w większym stopniu zachowali się biernie, ograniczając się do oddzielania zwaśnionych stron. Oczywiście jak się pewnie domyślacie jestem za równouprawnieniem. Choć to słowo można odczytać na wiele sposobów (jak to okrasił Karol Marks), to jedno nie pozostaje wątpliwości: trzeba pałować. Bo na ile razy sobie pozwolimy na takie sceny, tym większa ilość zawodników zacznie korzystać z tego sposobu na odreagowanie niepomyślnych wyroków. Takie sceny jak powyżej jeszcze się pojawią, nie musicie się o to martwić. CONMEBOL dalej zajmuje się zliczaniem kasy, więc ich decyzje, jakiekolwiek nie zapadną nie będą miały żadnego wpływu na winnych zamieszania. Jeśli miałbym szukać w tym pozytywów, to chyba jedynie w tym, że "coś się dzieje".

Ale jeśli miałbym być wredny (w swej sprawiedliwości), to spacyfikowałbym także Kanarkowych. Tak profilaktycznie, bo już zwymiotować można od ich "czystości oraz niewinności" jaką się przed światem obnoszą. Choć wyraziłem zrozumienie dla ich niewinności z meczu Tigre - Sao Paulo z finału Copa Sudamericany. Ledwo usprawiedliwiałem wydarzenia Atletico - Arsenal... Ale dziś, w świetle ich postawy niech się bujają na hamaku i nawet.


- A oto wspomniane pary 1/8 finałów jednych z najbardziej niedocenianych rozgrywek klubowych świata, czyli Copa Libertadores:

Atletico Mineiro - Sao Paulo
Palmeiras - Club Tijuana
Boca Juniors - Corinthians
Velez Sarsfield - Newell's Old Boys
Independiente Santa Fe - Gremio
Nacional Montevideo - Real Garcilaso
Olimpia - Tigre
Fluminense - Emelec

Jeśli myślicie, że nie ma tutaj nic ciekawego, to proszę żebyście pomyśleli dwa razy... Jak to nie pomoże wstańcie od klawiatury, zróbcie pięć kroków do tyłu i w biegu z całej siły walnjcie prosto w ścianę. 
Na dzień dobry dostajemy double revange za fazę grupową, gdzie Atl. Mineiro znów spotka się z Sao Paulo. Jako, że Ronaldinho jest łasy na wyzwania, ich ostatni mecz nazwał "treningowym". Dzięki temu zamiast ułatwić sobie drogę do ćwierćfinału, to znowu się pomęczą. Co z tego, że grali najefektywniej skoro sami sobie wrzucają kłody pod nogi. Czyżby aż tak czuli się mocni? Jakoś dwa lata temu Cruzeiro, w fazie grupowej zdobyło 20 goli, wygrywając 5 spotkań remisując ledwo jedno. Niby faworyt a już na dzień dobry zebrali spore manto od słabiutkiego Once Caldas w fazie pucharowej. A biorąc pod uwagę to co oferuje Tricolores, nie ma co podchodzić do tego lekceważąco. Pachnie futbolem na wysokim poziomie.

Palmeiras w starciu z meksykańskim rodzynkiem musi uważać tylko na wyjazdową potyczkę z Tijuaną. Jeśli chcą wyjść żywo z miasta kokainy/dziwek/śmierci, to niech lepiej zainwestują w komandosów i Jumbo-jeta.  Jedni jak i drudzy na swoim obiekcie nie przegrali żadnego meczu w grupie, ale jednocześnie wszystkie mecze wyjazdowe przegrywali. Kluczem będzie to, kto strzeli więcej goli u siebie. Ten uczyniwszy ich ilościowo więcej, zamelduje się w ćwierćfinałowym szlaku marihuanowy...


Xeneizes to burdel na kółkach. Ilość awantur na treningach czy po meczach wskazuje już dobitnie na brak kontroli Carlosa Bianchiego, któremu brakuje pomysłów na odmienienie Boca Juniors. Nędzny poziom w grupie, fatalna gra w lidze i to pasmo niekończących się problemów wewnątrz klubu sprawiają, że Timao wygląda przy nich jak klub poukładany z klocków Lego. Opary porządnych bęcków owszem czuć, lecz Corinthians specjalizuje się w lekceważeniu przeciwnika. Zatem jeśli nie będą odstawiać manany (a raczej amanhany) to powinni wyjść zwycięsko ze starcia. I w tym wszystkim szkoda mi Riquelme, który męczy taką bułę, że suchar jest miękki jak gąbka.


Starcie argentyńsko-argentyńsko to śmietanka. Jedni jak i drudzy postawili sobie dość trudne zadanie - wygrać Wyzwolenie*. Velez oparty na trenerze kontra Newell's podpierający się trenerem. Z jednej strony fundament słowa drużyna, z drugiej indywidualne kozaki. Jeśli gdzieś poszukujemy walki do niemal ostatniej kropli krwi, to tu ją odnajdziemy. Koniecznie ją przetoczcie!


Tak to wygląda na górze, zaś dolna drabinka to starcia raczej sensacji z pewnymi znakami zapytania. Już samo przejście fazy grupowej dla takich drużyn jak Tigre czy Real Garcilaso stanowi samo w sobie zwycięstwo. Jeśli ktokolwiek z nich przejdzie do ćwierćfinałów to należy uznać niniejszy czyn za pokaz piękna gry/zasobności portfela na sędziów (niepotrzebne skreślić).


Reasumując. Oglądajcie nie pier***cie, że to nie jest FUTBOL.





- Pablo Lunati, aktualnie sędzia piłkarski ligi argentyńskiej jak i kontynentu odchodzi powoli w niebyt. Jeden z najbardziej ekspresyjnych arbitrów świata, który sprawiał wrażenie osoby z ADHD nie otrzyma nowego kontraktu od AFA. Za przyczynę władze piłkarskie podały "stan fizyczny jak i psychiczny, który uniemożliwia mu pracę na szczeblu krajowym". Jednak to tylko jedna poszlaka, bo druga o wiele gorsza dla niego jest związana z  grubszą aferą. Otóż arbiter ten jest oskarżony o zdefraudowanie 3 mln pesos, niezapłacone podatki i nie do końca legalne prowadzenie firmy budowlanej, która jednocześnie jest zadłużona. Jakim cudem argentyński sędzia piłkarski, zarabiający 3 tysiąca pesos za mecz może obracać aż takimi finansami? (Dodatkowo każdy zawodowy arbiter zatrudniony przez AFA dostaje 16 tysięcy pesos miesięcznie). Cóż, tym zajmuje się już AFIP (taki polski Urząd Skarbowy), które przeprowadza wnikliwe śledztwo z którego wynika, że Lunati już wkrótce będzie sędziował mecze więźniów. A grozi mu 5 lat, bo i dowody dość mocno kompromitują arbitra.

Sam Pablo ulotnił się z błysku fleszy, którymi tak bardzo lubił się obtaczać. Ekspresyjny, impulsywny, nieznośny, zmanierowany, fanatyk River - takimi cechami określano jego osobę. Dowody? Proszę bardzo, oto jeden z nich. W normalnych warunkach arbiter milczy, stoi jak słup kiedy protestujących odpychają służby porządkowe. Jeśli któryś z nich decyduje się na rozmowę, to z reguły zachowuje spokój. Ale nie Lunati, tylko popatrzcie na jego gestykulację (choćby ta z Simeone od 55 sekundy):


Przykładów bym pomnożyć razy pięć, więc dam tylko linki:

Lunati komentuje (a raczej szuka rozmówcy) mecz Union - San Lorenzo

Po meczu Velezu z Atletico Tucuman, gdzie największym herosem okazuje się trener Hector Rivoira (w mistrzowski sposób odpycha swoich zawodników by samemu wy"puto"wać co myśli o arbitrze)

Cóż, mimo to nie umywa on się do Jorge José Emiliano dos Santosa o przydomku Margarida:





- Independiente powoli wita się z widmem degradacji. Agonię problemów podtrzymuje konflikt kibiców z drużyną, a tej presji nie wytrzymał Americo Gallego, który rzucił wszystko w diabły. Zastępujący go Miguel Angel Brindisi, co ciekawe prowadził już ten klub 19 lat temu. Wówczas zdobył z Inde nawet mistrzostwo kraju oraz Recopę Sudamericanę w 1994 roku. Dziś oczywiście nie ma co liczyć na powtórkę z historii, bo najpierw trzeba obronić się przed spadkiem z ligii, której to ten klub jeszcze nigdy nie zaznał. Lecz skoro takie River Plate potrafiło, to i upadek Diablos Rojos przyjmę z pocałowaniem ręki. Może wtedy, niektórzy z nich zmienią swoje podejście do zawodu piłkarza, który ograniczył się u nich tylko i wyłącznie do kobiet i alkoholu. Skoro w głowie im tylko rozgrzewka treningowa przed maratonem seksualnym... 

- Pozostając w Argentynie, znów o sobie przypomniała wszechobecna brutalność barras. Dziś w godzinach porannych grupa ludzi powiązanych z "klubem kibica" Colonu Santa Fe starła się z policją. Panowie mundurowi nie zdążyli nawet powiedzieć "proszę opuścić teren", kiedy to barras otworzyli ogień z broni palnej. W wyniki strzelaniny rannych zostało 7 funkcjonariuszy policji, których po przewiezieniu do szpitala nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo. A co było zatem przyczyną zajścia? Ano paru młodych gniewnych postanowiło "pozwiedzać" stadion Racing Clubu przed meczem i zaznaczyć swoją obecność paroma malunkami na klubowych murach. Przechodzący obok patrol policji zauważył tajemniczych gości na obiekcie, lecz ich obecność tylko rozzłościła barras, którzy wyciągnęli broń, oddając kilkanaście strzałów. Po całym zamieszaniu aresztowano czterech rzezimieszków, ale wciąż trwają poszukiwania pięciu innych, którzy uciekając skradzionym autem... staranowali kilka radiowozów.

"Wasz cyrk, wasze małpy".


- Na sam koniec muzyka, która zostanie moim stałym repertuarem Pampy. Cel? Urozmaicenie muzyczne, w którym może znajdziecie coś dla siebie...

Dlatego na przywitanie przedstawiam legendę rock argentina, dandysa o bujnym owłosieniu, przed którym każda latynoska rozchylała uda. Gustavo Cerati bo o nim mowa, to jeden z najbardziej wpływowych postaci latino rocka, gdzie wraz z grupą Soda Stereo kształtował i wyzwalał dusze uciśnionych Argentyńczyków w latach 80-tych. Jego głos zawładnął serca nie tylko w kraju ale też na kontynencie. Kiedy w 1997 roku postanowił rozpocząć karierę solową szło mu dalej wybitnie, choć wielu posądzało go o odcinanie kuponów od dawnej sławy. Niestety 15 maja 2010 tuż po koncercie w Caracas doznał udaru mózgu. Mimo natychmiastowej pomocy lekarzy zapadł w śpiączkę, w której trwa do dnia dzisiejszego. Niestety od 16 listopada 2012 roku nie ma żadnych informacji na temat stanu zdrowia piosenkarza, czym zmartwił wielu jego fanów. Los rockmana pozostaje zagadką skrywaną przez jego rodzinę, ale wydaje się to całkiem zrozumiałe. Dziś tylko śni...

A w wyniku losowania wybrałem "Me Quedo Aqi" (pl. zostaję tutaj) z jego solowej płyty Ahi Vamos:






1 komentarz:

  1. Pary w 1/8 finału CL są wyjątkowo wyborne. Pomyśleć, że będziemy mieli powtórkę finału sprzed roku, szlagier brazylijski SPFC-Atletico Mineiro, hit argentyński Newell's Old Boys-Velez (a El Fortin w CL grają znacznie lepiej niż na krajowej arenie). Jakby tego było mało to na pewno uświadczymy niespotykanych emocji w pojedynku Tijuana-Palmeiras. Nudzić nie będziemy się też w starciu Gremio z obiecująco grającym Santa Fe. Co prawda wygrali oni zdecydowanie słabą grupę 6 (jeszcze Cerro Porteno podłożyło się pozostałym w ramach protestu za brak wypłat od zarządu), ale mają naprawdę silny atak i trzeba na nich uważać.

    Boca dokona cudu jeśli w obecnej formie wyeliminuje Corinthians, ale to jest CL i wszystko może się zdarzyć. Nie mogę się doczekać pierwszego meczu na La Bombonera. :) Oj będzie się działo. Zaryzykuję stwierdzenie, że uświadczymy większych emocji niż w starciu Bayern-Barcelona w półfinale Champions League.

    Piłkarzy Huachipato nerwy poniosły po meczu, że odpadli, ale jak nie potrafili wykonać żadnej porządnej akcji pod bramką Gremio tylko walili na pałę z dystansu (o zgrozo raz udało im się trafić pod sam koniec meczu) to mogą mieć pretensję wyłącznie do siebie. Ich snajper Brayan Rodriguez był postacią całkowicie deficytową, a reszta piłkarzy poza obrońcą Acevalem też mało co ugrała.

    CONMEBOL niech się pieprzy. Nie wiem w ogóle po co ci ludzie zajmują się piłką na kontynencie!? Tylko po to by kasę zbijać. Żadnej odpowiedzialności za to co dzieje się na stadionach. Debile, debile i jeszcze raz skończeni popierdoleńcy tam siedzą i tyle.

    Z tym Lunatim to teraz dzieje się niezła telenowela. Tym co w Europie oglądają ligę argentyńską charyzmatyczny arbiter zapisał się w pamięci jak mało kto. Ciekawe jak zakończy się ten cały cyrk z jego oszustwami podatkowymi. W podobnej gówniarni podobno znalazł się Maradona, który też przez podejrzenie o oszustwa podatkowe kiedy grał w Napoli ma zakaz przyjazdu do Włoch, bo grozi mu ałesztowanie przez camorrę i carabinierich.

    W Polsce podobno sytuacja z kibolami powoli się uspokaja. Nawet przez tychy teraz można przespacerować się w szaliku Wisły Kraków lub Górnika Zabrze, a w Argentynie widzę dalej mają wielki problem ze stadionowymi bandytami. No, ale skoro lokalne władze mają takie podejście do sprawy jak włodarze CONMEBOL-u to trudno się dziwić. Chyba jednak nie chciałbym mieszkać w Argentynie. Tamtejsze reklamy są tysiąc razy bardziej wkurwiające niż polskie (każda kończy się cytatem "Arhentina - un pais kon błena hente. Srezidencia de la nacion.). W Polsce nigdy nie widziałem niczego w stylu "Polska - kraj pierdolonych jełopów. Spieprzajcie na szczaw." Wniosek z tego taki, że nasz kraj może nie jest taki zły jak mówią. Oby sytuacja szybko się wyjaśniła, bo niepokój jaki dzieje się w kraju pampy i pampersów jest bardzo niepokojący nawet u nas.

    OdpowiedzUsuń