piątek, 29 marca 2013

Panie jaka przyszłość? cz.1

Krótki komentarz dotyczący reprezentacji Argentyny, która stawia coraz śmielsze kroki ku awansowi na mundial. Ten jest już na wyciągniecie ręki (choć raczej na dostawienie nogi), więc pora wyciągnąć parę wniosków. Te, będą płynąć z poszczególnych formacji, gdzie wezmę na warsztat dotychczasowe powołania i sugestie graczy, na których warto rzucić oko (wszak Sabella podróżuje rzadko i niechętnie, a jeśli ktoś go widział w Anglii czy Hiszpanii to raczej w celach wycieczkowych).

BRAMKARZE:

Na tą chwilę panuje tutaj względny spokój. Mamy taką trójkę zawodników:

Sergio Romero
Mariano Andujar
Agustin Orion

I jak widać, rzemiosło święci triumfy. Mamy do czynienia z graczami, na których nie ma co się specjalnie obrażać czy gniewać. Nie są gigantami bramki na miarę Goycochei czy Fillola, ale nie osłabiają jakoś szczególnie tej pozycji. Wymieniona trójka to na tą chwilę pewnik i potencjalne zmiany mogą wyniknąć już tylko z powodu kontuzji któregoś z nich, gdzie od razu na ich miejsce wskakuje:

Cristian Alvarez
Oscar Ustari

I na tym lista się lista powołań kończy. Na pewno to jedna z tych pozycji, która nie sprawia większych problemów. Ból głowy? Zapomnijcie o tym, bo należy się przyzwyczaić do tego, że graczy zdolniejszych od chociażby Cavallero prędko nie znajdziemy. Wypada się cieszyć, że Romero (który powinien zmienić klub na lepszy) zachowuje się nadzwyczaj spokojnie, a pewność jego interwencji to gwarant, że póki on jest między słupkami, to baboli się ustrzeże. Tak po prawdzie to Andujar i Orion również prezentują podobny poziom. Może na przedpolu radzą sobie gorzej od Sergio, ale nadrabiają to dobrą grą na linii bramkowej. Czyli nic dodać nic ująć.

OBRONA

Ogromny wymiar moich wszelkich koszmarów, odosobniona tragedia, przemarsz zombiaków. Aktualnie to jedna z najgorzej prezentujących się formacji w drużynie narodowej. Nie żebym się czepiał, bo padliną Ci gracze nie zalatują, ale nie sprawia też, że mogę poczuć się bezpiecznie w takim towarzystwie. Jakim?

Pablo Zabaleta
Federico Fernandez
Ezequiel Garay
Marcos Rojo
Hugo Campagnaro
Clemente Rodriguez

Na tą chwilę ta szóstka jest powoływana regularnie i co ważne ma u trenera specjalne względy. Aż trzech z nich (Fernandez, Rojo i Clemente) miało okazję spotkać trenera w Estudiantesie, co z miejsca nadało im przywilej "czy Ty stoisz czy też leżysz, powołanie na mecz Ci się należy". Żaden z nich tak na dobrą sprawę nie daje mi gwarancji spokoju w okolicach pola karnego. Fernandez? Jedna wielka długa drewniana pal, dobrze grająca głową, czerpiąca wiele z gry typowego libero. Kiepskie wznowienia gry czy podania, słaba motoryczność, zwrotność na poziomie zdezelowanego traktora z pijanym kierowcą w środku. Czy ktoś taki ma być podstawowym stoperem takiej drużyny jak Argentyna? Nigdy w życiu, choć nie da się ukryć, że sporo problemów pojawia się wraz z osobą Marcosa Rojo.

Jego transfer do Rosji był pomyłką. Nawet mając do pomocy Nico Pareję chłopak nie odnalazł się w mroźnej Moskwie, a jego gra... eh, szkoda o niej pisać. Kiedy Sporting Lizbona zakupił go za 4 mln euro pukałem się w czoło i obgryzałem taboret (dziś ma tylko jedną nogę, ale dalej da się na nim wygodnie usiąść). Jest to typowy przykład wingbacka, który generalnie poza wrzucaniem piłki w pole karne nie wyróżnia się niczym więcej. Owszem ma dobry balans ciałem, nie najgorszą technikę użytkową... Ale niewiele potrzeba, by okiwać go jak dziecko. Wątły chłopak przegrywa większość pojedynków z użyciem siły i byle chuchnięcie wystarczy, by cała czerwień emanująca z jego nazwiska wyraźnie zblakła.

Argentyna musi się przyzwyczaić do deficytu na tej pozycji i powinna w takim układzie szukać nowych rozwiązań. Stąd w kadrze 32-letni stoper Napoli - Campagnaro. No właśnie i tu pojawia się problem... on jest środkowym a nie skrzydłowym, co nie przeszkadza Sabelli właśnie na tą skrajną pozycję ustawić. W odróżnieniu od Rojo potrafi przynajmniej się bronić przed rywalem (nawet wręcz), co sprawnie zabezpiecza lewą flankę. Jednakże kreatywnie jest tylko wyrobnikiem, który ogranicza się do użycia prostych środków. Może i są najlepsze, ale pod warunkiem, że przeciwnik w kwestii techniki jest mało wyedukowany. Trzy perły La Platy uzupełnia Clemente ładnie spinający w klamrę zwiastun nieurodzaju. Za jego kandydaturą nie przemawia w tej chwili nic poza sympatią trenera, bo co innego? Owszem, jest szybki jak błyskawica, potrafi znosić trudy spotkania (mecz w La Paz dobitnie to pokazał) ale samym kick and rush nie pomoże. I właśnie taki jest Clemente - biegnie, kopnie i ucieknie... Mogę wiele zrozumieć, ba usprawiedliwić, że typowy skrzydłowy w obronie tak sobie hasa z jednej połówki na drugą, ale niech w tym wszystkim będzie logiczny sens. A on w tej chwili jest brakującym ogniwem w teorii Darwina.

Na deser zostawiłem dwóch graczy, do których moje wątpliwości zostały po części wyjaśnione. Tak, prawdą jest, że za Zabaletą nie przepadam. Odciągałem od siebie myśli o tym, że może coś do kadry narodowej wnieść. Ale im dłużej grał, tym powoli przyzwyczajałem się do jego gry, która choć razi to jednak coraz mniej. Dlaczego? Otóż od czasów Jonasa Gutierreza nie ma bardziej wytrzymalszego gracza od niego. Wydolność na poziomie mistrza świata w ultramaratonie (który spokojnie przebiegłby go dwa razy zadając sobie po tym wszystkim pytanie "Dlaczego tak krótko?") a do tego coraz celniejsze centry w pole karne. Uzupełnieniem jego umiejętności stanowi przyzwoita technika i spore możliwości z uderzenia łokciem. Owszem, dziura po jego rajdach jest wielkości leja po meteorycie w Czarnobylu, ale powoli się o tym zapomina, bo ktoś już wcześniej to miejsce zabezpieczy (Mascherano). Ostatnim jest Eze Garay, który jako podstawowy gracz Benfici stanowi dość mocną ścianę dla nadbiegającego rywala. Co prawda jego atuty jak stałe fragmenty czy rzuty karne nie są u Sabelli wykorzystywane... ale gra głową, DUŻO lepsza zwrotność od Fernandeza czy technika sprawiają, że mniej się o jego grę martwię. Tak Ci dwaj panowie działają uspokajająco, ale też nie są jakimiś tytanami klasy pokroju Ayali czy Sorina (za którym jakoś specjalnie nie przepadałem).

Tylko skrótem dodam nazwiska tych, których Sabella będzie obserwował dalej i powoływał:

Fabricio Coloccini
Gino Perruzi

W przypadku Perruziego to jedna z odległych melodii przeszłości jeśli chodzi o alternatywy dla Zabalety. Mniej wytrzymałego, ale dużo lepszego technicznie i znacznie zwinniejszego od swojego kolegi z Man City. Choć nie zaimponował mi w meczu z Boliwią, ale na wzgląd jego dobrych występów w lidze życzę sobie dalszych szans dla młodego chłopaka. Coloccini zaś notuje comeback do kadry w której bywał sporadycznie, kiedy jego odkrywca Pekerman odszedł po mundialu z 2006 roku. Choć on sam znacząco potem spuścił z tonu i raczej traktowałem jego kandydaturę jedynie śmiechem... to w Anglii wyrobił się na tyle, że jego gra w powietrzu będzie przydatna w kwestii zluzowania Fernandeza (którego chyba szczerze nienawidzę). Ale jak będzie znowu zapominał o terminologii słowa spalony, to out...

Zatem oczywiście pojawia się pytanie, czy mam jakieś alternatywy, które można skrzętnie wykorzystać lub sprawdzić? Hm, niech pomyślę....

Cristian Ansaldi
Nicolas Otamendi
Lisandro Lopez

Ansaldi już od stosunkowo długiego czasu puka do drzwi kadry. Już w 2008 roku, kiedy chłopak wyjechał za chlebem do Rubina Kazań zawrócił w głowie Sergio Batisty, który sprawdził go pod kątem olimpiady w Pekinie. Nie pojechał do stolicy Chin, ale za to dostawał w miarę regularnie faksy z przyjazdem na zgrupowania. Debiut przypadł już mu za okres trenerki Maradony z Hiszpanią i potem już znikł z orbity zainteresowań pod kątem reprezentacji. Co prawda Sabella dał chłopakowi zagrać w tym roku ze Szwecją, ale nie do końca wiadomo czy dalej chce go testować... Generalnie Cristian to zawodnik trochę niższy od Rojo, ale za to mocno zbudowany, co ułatwia mu walkę bark w bark z rywalem. W kwestii ofensywnych wejść, o wiele lepiej radzi sobie z wymianą piłki po ziemi niż próbując ją wrzucać w pole karne. Do gry z klepki więc jak ulał, a dodatkowo jest ciut szybszy od Rojo. Choć w meczu ze Szwecją trochę kulała jego technika, to jednak nie dajcie się zwieść, bo poziom ten jest na tyle przyzwoity, że i w tym pojedynku wychodzi co najmniej na remis. Wady? Hm, pewnie agresja jednakże Rojo też lubi się pojedynkować (nawet jak częściej zdarzy mu się przegrać). Ansaldi to przykład piłkarza zrównoważonego w każdym aspekcie gry.

Otamendi to z kolei kompletne nieporozumienie w kwestii braku powołania. Trochę ciężko mi to pojąć, ale facet twardy jak skała, zwrotniejszy i dużo lepszy technicznie od Fernandeza przegrywa z nim walkę o przywdziewanie trykotu Albicelestes. Nico to generalnie twardziel, pełniący rolę przedstawiciela operacji na zewnętrznych częściach ciała pacjenta. Gra ostro i do przesady, bardzo dobre gra w powietrzu a przede wszystkim wszędzie go pełno. To żywiołowy chłopak, który nie przysypia jak to ma w zwyczaju F.F. za co ma już dużego plusa. Wady? Jak wielu, czyli technika choć nie jest to aż tak widoczna wada, gdy nadrobi to nieustępliwością. Kandydatura wręcz prosząca się o test, lecz Sabella całkowicie pomija jego nazwisko (o ile wie, że ktoś taki istnieje). Wojowników w obronie brakuje i przyznając się szczerze wiem, że to chłopak dość rozrywkowy, ale chyba jednak warto dać mu szansę. A zwłaszcza zapomnieć o tym, jak skrzywdził go Maradona na mundialu w RPA rzucając go na skrzydło (za co dostał tęgie baty w mediach).

Ostatni rodzynek to Lopez, przedstawiciel krajowej piłki. Zawodnik Arsenalu de Sarandi to tak naprawdę jedyny jej sensowny gracz, który w sumie powinien już grać w Europie... a zwleka z tym niemiłosiernie. Miłością się z tego nie wytłumaczy, ale co tak naprawdę za nim przemawia? Wszystko po trochu. Pod kątem umiejętności to piłkarz wręcz wszechstronny, którego główny atutem to gra głową. Silny a do tego nawet ani trochę nie trąca myszką jego technika użytkowa. Żadnej surowizny, zbędnych ceregieli pt "co zrobić z piłką". On to robi, szybko myśli i działa równie zręcznie. Tak, to też dość ostro grający zawodnik, ale chyba czas mu więcej tego miejsca poświęcać niż na trochę zbędne mecze krajowymi składami z Canarinhos.

Takie trzy moje propozycje, bardzo agresywne ale bezlitosne... bo taka powinna być w obronie reprezentacja Argentyny. Skoro genialni obrońcy to towar deficytowy (a zwłaszcza na bokach) to warto znacznie poszerzyć listę powoływanych zawodników. Skończyły się czasy dobrobytu, więc pora postawić na ludzi, których nie chciałbyś zobaczyć u boku swojej córki (choć ich pieniądze to coś innego)...

Część druga po świętach, aha i jeszcze jedno... FELIZ PASCUA.






PS Przypomnieli mi się też Mateo Musacchio (kiedyś podobał mi się w meczu z Polską w 2011 roku) oraz Gonzalo Rodriguez, ale obu nie widziałem od dawna, więc jak coś ujrzę to wtedy się wypowiem. Pierwszy z nich nawet fajnie wygląda pod względem uniwersalności (de facto zagra na każdej pozycji w obronie). Ten drugi zasłynął niestety z kontuzjogenności, która odebrała mu niemal pewny udział na mundialu w Niemczech w 2006 roku... wtedy bolało, bo był przez pewien okres top 10 stoperów świata.


1 komentarz:

  1. Jeżeli chodzi o obsadę bramki, to szkda, że nie chce dać szans Willy Caballero. Broni on bardzo dobrze w Maladze, która w końcu gra w 1/4 finału Ligi Mistrzów

    OdpowiedzUsuń