wtorek, 18 września 2012

Wzruszenie odbiera mowę...

Dobrze, komentarz do meczu Argentyny z Peru brzmi następująco: "O ja ku*wa w du*ę pier***ona mać". I na tym poprzestańmy.

Czy kogoś jeszcze zastanawia czy Argentyna jest silna na papierze, czy tylko w wyobraźni? Jeśli tak, to radziłbym na moment zmienić program w swoim odbiorniku, bo nie ma o czym dyskutować. Ale... może jednak jest coś co sprawi, że przestanę (nie tylko ja) jeździć po Sabelli i jego kadrze? Nie, to chyba niemożliwe. Najwidoczniej słowa "ojczyzna wzywa" ma słodki smak i przeznaczenie każe mi składać swoje CV do AFA. W obłudzie po cichu liczę, że zostanie rozpatrzone, ktoś zajrzy, pomyśli i głęboko się zaśmieje... Taniec chocholi ciągnie futbol argentyński na dno... Nie ma już ratunku...


Dziś krótko i smętnie, ale czy jest powód? Owszem, ta żałoba jaka na moim blogu się pojawiła, to znak. Przestałem już całkowicie wierzyć w tą imitację szkoleniowca i absolutnie nic mnie w jego koncepcji nie pasuje. Ktoś powie, że narzekam, bo przecież Argentyna lideruje w tabeli el. do MŚ. Sęk w tym, że jak przychodzi co do czego, to jak zwykle ćwierćfinał, ładne manto i do domu. Temat ulegnie jeszcze rozwinięciu, ale to już po kolejnych meczach eliminacyjnych.

Na razie pozostała ligowa rzeczywistość...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz