niedziela, 9 września 2012

Wszystko "prawie" jasne

Do szerszych podsumowań dojdę po drugim meczu eliminacyjnym z Peru. Zatem nasyćcie się ocenami z wygranego 3-1 spotkania, wciąż pozostawiającego ogromne znaki zapytania. Wyjątkowo nikogo nie odznaczę mianem zawodnika meczu, choć gdybym już musiał to pewnie do spółki podzieliliby się nagrodą "Błękitnego posągu prezydent Argentyny" Messi z Di Marią.

Sergio Romero (2+): Nie zrobił niczego, co mogłoby wprawić wszystkich w osłupienie. Wciąż potwierdza jedynie tezę, że to wyłącznie "solić keeper" i nic poza tym. Nadal Argentyna cierpi na brak bramkarzy wybitnych.

Hugo Campagnaro (1+): Nie wiem, czy Sabella przedawkował leki, czy może ma na pieńku z neapolitańską mafią. W każdym razie zawodnik absolutnie przeciętny, często niepewny w swoich interwencjach. Plus jedynie za drugą połowę, gdzie wyszedł bardziej skoncentrowany na eliminacji zagrożenia ze skrzydła. Choć, on sam już taki odważny do szarpnięć nie był.

Federico Fernandez (0): Zezłomować tego człowieka się nie da, gdyż nic za niego nie otrzymamy. Wiecznie rezerwowy, w kadrze zawodnik podstawowy. Wystarczyły jednak w CV słowa Estudiantes i trener ma mokre gacie. Katastrofalnie wychodzi mu wznowienie gry za pomocą "wykop najdalej tę piłkę". Powolny i zestresowany przed pójściem pod prysznic z Messim, bojąc się, że nie wytrzyma "ciśnienia".

Ezequiel Garay (1+): Szkoda mi go, bo zapowiadał się kiedyś nie najgorzej, ale dziś to inna bajka. Na tle słabych rywali może i nie ustrzegł się rażących wpadek, ale parę razy zapominał co to znaczy "pułapka ofsajdowa".

Marcos Rojo (0): Argentyńska prasa rozdawała mu plusy za dośrodkowania... ale zaraz, jakie ku*wa dośrodkowania? W pole karne? Nie zasłużył na nic, na cokolwiek. Widać, że "wspólne noce" z trenerem zrobiły swoje.

Fernando Gago (3): Za pierwszą połowę dostałby mocniejszą trójkę, ale przygasł toteż ocena poszła w dół. W wielu przypadkach udanie zastąpił Mascherano na boisku. Co prawda trochę brakowało mu agresji, ale powinien się wyrobić. Na tej pozycji Albicelestes mają zawsze najlepszy towar.

Rodrigo Brana (-0): Wyjątkowa ocena dla wyjątkowego gracza. Trzeba w końcu ustanowić zakaz wykonywania zawodu na szczeblu międzynarodowym, gdyż jego gra po prostu kompromituje Albicelestes jako naród piłkarzy wybitnych. Człowiek, którego powinno się zamykać w więzieniu, kiedy przychodzi dzień meczowy. Człowiek... a zresztą, szkoda dalej pisać.

Lionel Messi (3+): Strzelił bramkę? Strzelił. Kibice się cieszą? Ba, radują. I to wystarczy, gdyż cała reszta była na jego tradycyjnym, jak na kadrę poziomie. Nie spodziewajmy się błysku Maradony i diablo skuteczności Batistuty. Nie z takimi partnerami. Warto jednak podkreślić, że w gruncie rzeczy najwięcej winy za jego dyspozycję ponosi trener, zlecający mu idiotyczne zadanie "Jesteś Messi. Wyobraź to sobie". Na dobrą sprawę grał półnapastnika, półpomocnika, półboga, półMessiego.

Angel Di Maria (3+): Sprawa dość ciekawa. Otóż przez cały mecz, nie popisywał się niczym szczególnym do momentu strzelenia bramki i celebrowania ich z kumplami. Oglądało się gość strawnie, ale jak chce coś zrobić samodzielnie... lepiej by sobie grzecznie odpuścił. Macha rękami szybciej niż Phelps na IO w pływaniu.

Ezequiel Lavezzi (2): Paryż mu chyba szkodzi. Nie można mu odmówić woli walki, ale czy to gracz godny pierwszej 11-stki? Mocno wątpliwe, choć nieźle układała mu się współpraca z Di Marią. Dośrodkowania przemilczę, drybling wyśmieję, pozostałości przemilczę.

Gonzalo Higuain (2+): Plus wyłącznie za bramkę. Całą resztę oceny możecie sobie skopiować i wkleić z zawodnika powyżej.

Rezerwowi
Rodrigo Palacio (2): To sobie chłopak pograł. Nic nie wniósł nowego, niczego też nie pogorszył.

Pablo Guinazu (bez oceny): Nie oceniłbym go na żaden sposób. Grał zbyt krótko, żebym mógł go przeczołgać.

Lucas Biglia (bez oceny): Lepszy od większości podstawowych graczy. I nie potrzebował do tego nawet minuty spędzonej na boisku. Ale z szacunku dla innych pozostawię to bez oceny.

Alejandro Sabella (skierowanie do psychiatry): Ładny kaftanik już czeka na nowego pacjenta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz