czwartek, 13 czerwca 2013

Formalności zostały odroczone

Po meczach eliminacyjnych Argentyna jeszcze nie zapewniła sobie tego, co w sumie i tak stanie się faktem. Mianowicie udział na MŚ. Dwa remisy (pierwszy z Kolumbią niesprawiedliwy z powodu nieuznanej bramki) stawiają jednak Sabellę w roli człowieka sukcesu. Oto on, nie przegrywa a Argentyna rzekomo posiada styl, jaki innym brakuje. Nie licząc oczywiście spraw stricte nominacyjnych, warsztat ma wyraźnie lepszy od Batisty i Maradony razem wziętych... O zgrozo, to wszystko z plusów. Oceny wystawiam za ostatni mecz wyjazdowy z Ekwadorem.

Sergio Romero (2): O ile z Kolumbią jakoś poszło solidnie, tak ostatni mecz to klasyk gatunku. Dołek może nie formy ale meczu. Co łapał to mu odskakiwało, co wykopał to leciało w trybuny. Co pomachał kibicom to nie tym z Argentyny a z Ekwadoru.

Gino Peruzzi (1): Zabaleta i Rojo jako skrzydła z Kolumbią były przeciętne. Ale ich alternatywy były jeszcze gorsze. Montero zrobił z niego wiatrak, który jednak nie posłuży do produkcji pysznego chleba. Zagubiony we mgle i w pokoju z Basantą. Nadmiar gorącej krwi i efekty przyszły natychmiastowo. Na dobry początek wyjazd do Europy, jeśli ma w "coś" się rozwinąć.

Ezequiel Garay (2): W jednym jak i drugim meczu zagrał na tym samym, mocno przeciętnym poziomie. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, jeśli nie liczyć ułatwionego dojścia do bramki Romero. Przydałaby się jakaś alternatywa do środka obrony, której jakoś Sabella nie znajduje (lub nie chce omamiony Lizbońskim nażelowanym ciasteczkiem Ezusiem).

Federico Fernandez (1+): Z Kolumbią zagrał najlepszy mecz w kadrze, stanowiący nowe święto rodzinne u państwa Fernandezów. Co nie zmienia faktu, że jest wciąż beznadziejnym graczem, żeby pozwalać mu na grę w kadrze. Nawet Raton Ayala w prasie krytykuje tę chodzącą imitację piłkarza... Szkoda klawiatury na jego próby rozegrania piłki do przodu, podania do najbliższego partnera, gry głową i z mózgiem pozostawionym w szatni.

Jose Basanta (2): Tak sobie kroczył Jose, który nie miał jaśnie określonego celu. Albo przysypia na odprawach meczowych albo uważa się za maestro futbolu. Toż to parodia komedii z nieodłącznym dramatem... Czasem udało mu się wyjść z własnej połowy, ale jako skrzydłowo/środkowy? Nein.

Marcos Rojo (1): Jedno słowo: WYPIERDALAJ Z KADRY!!!. Przepraszam - to były dwa słowa.

Ever Banega (2): Masa kłopotów i nieporozumienia z Mascherano. Od dawna chłopaka ciągnie do przodu, ale w wyniku dziwnych zaleceń Sabelli, ogranicza się do zaledwie jednego otwierającego podania do Leo. Takie numery to z Brunerem...

Javier Mascherano (2+): Jakoś (z lenistwa) nie chcę sprawdzać co mu odwaliło, bo takimi wyskokami jako vicekapitan się błaźni. Nie chcę na nowo przypominać, że winnym tego zachowania jest odór z katalońskiej stajni. Tylko ile razy będą tolerowane takie cyrki jak te? Nie ulega wątpliwości, że mecz choć zagrał słabo to jednak wśród DM-ów to Top 5 na świecie.

Angel Di Maria (2+): Do uśrednienia zabrakło jak zwykle wyższego procenta skuteczności zagrań. Ach, porażająca logika! Kadra ma z niego pożytek i widać, że ma ciąg, moc i power. Ale nie na tej wysokości, co nie jest bynajmniej obrazą dla mikrusa.

Rodrigo Palacio (2): Poza zajęciami typowo ogrodniczymi jak sprawdzanie stanu murawy, niczego nie zrobił pożytecznego.

Leo Messi (2): Sabella ma takie durne pomysły powielane od swoich poprzedników. Jemu wciąż się wydaje, że jak Leoś dostanie piłkę to będzie sruuu i cudowne golazo. Niby banalne i proste, a tu tymczasem jeden wielki chuj... Przepraszam - mały chujek. Jako wolny elektron ma dość kiepskie wsparcie u partnerów, widać jak wypalony słońcem Ekwadoru chciał sobie po sezonie odpocząć. Nawet jak mu się nie chce (vide jego biografie).

Lucas Biglia (2): Cała moja nadzieja poszła do grobu. W miejsce Gago otrzymał szansę na lepsze jutro i bilet do Brazylii. Jeśli dostanie jeszcze okazję do gry, to wycieczkę na mundial co najwyżej sobie wykupi na trybunie za bramką.

Rodrigo Brana (bez oceny): On naprawdę grał? Niesłychane...

Alejandro Sabella: Niech spojrzy prawdzie w oczy. Wpierw wytrze swój "intuicyjny" nos do zmian, wrzuci wreszcie do prania ten śmierdzący garnitur szczęścia, przeprosi się z Pastore, w ostateczności dać szansę Bieberowi Argentyny (Erik Lamela) i niech w końcu przestanie w swoim zachowaniu wskazywać objawy zaawansowanej choroby psychicznej.

2 komentarze:

  1. Skoro są oceny tylko za mecz z Ekwadorem to skupmy się właśnie na tym spotkaniu. Osobiście nie będę taki surowy dla Albicelestes. Rozumiem kwestię ciężkiego wyjazdu i tere fere. Poza tym w ostatnich dwóch starciach na Atahualpie Argentyna przegrywała 0:2, a teraz był remis na terenie gdzie wygrywa się raz na laotański rok. Jedyna rzecz, która pozostawiła u mnie duży niesmak to znikoma ilość akcji bramkowych pod polem karnym Alexandra Domingueza. Właściwie były jedynie ograniczenia to strzałów z dystansu i kilka mało udanych kontr. Angel Di Maria jak na moje oko był najlepszym piłkarzem na boisku po stronie Albicelestes. Aktywny na połowie rywala, ten strzał z dystansu po którym wywalczyli rzut karny. Co ciekawie w meczu z Boliwią w marcu też był najbardziej wyróżniającą się postacią wśród sabellowych. Zlitowałbym się nad nim y dał 3+ w ramach docenienia jego starań. Zawsze to coś. Nie rozumiem dlaczego oceny nie dostał zdobywca gola Sergio Aguero.Nie zauważył, że Kun też grał w tym meczu czy co? W sumie poza strzeleniem gola z karnego nic wielkiego nie pokazał, więc trzy na zachętę. A Palacio ciota w sumie też wywalczył karnego, ale tak na zdrowy rozum to tego wapniaka wywalczył nam Dominguez. Taką szmatę puścił pod nogi Pałacio, że głowa boli. Messi bez formy, bo jego psychika osłabiona to tej całej aferze z oszustwami podatkowymi. Facet już ma dość sławy i założę się, że chętnie stałby znowu zwykłym człowiekiem. Obronę o dziwo poza skrzydłowymi oceniłbym w miarę pozytywnie. Przypomnę jak w drugiej połowie powstrzymywali dwa lub trzy razy Felipe Caicedo, który już miał piłkę na pozycji do strzału. Uważam, że to wszystko idzie w dobrym kierunku, ale Majkel B. będzie się pewnie dalej zastanawiał czy to wszystko ma sens. Jak zwykle zresztą.

    "Marcos Rojo (1): Jedno słowo: WYPIERDALAJ Z KADRY!!!. Przepraszam - to były dwa słowa."Chyba trzy słowa, ale nie czepiając się szczegółów podpisuję się pod tymi słowami. Rojo do lamusa, a na lewą obronę Clemente Rodrigueza. Mimo wszystko solidniejszy od młokosa i czasami zapuszcza ładne akcje pod polem karnym rywala.

    "Rodrigo Brana (bez oceny): On naprawdę grał? Niesłychane..." - no naprawdę groł! Wprawdzie wszedł na boiska w 90 minucie, ale zawsze plus jeden do występów w kadrze. Ale tak szczerze mówiąc nie przewiduję dlań powołania na Mundiol.

    "i niech w końcu przestanie w swoim zachowaniu wskazywać objawy zaawansowanej choroby psychicznej." - Ty tak u wszystkich wykazujesz chorobę psychiczną. Gdybyś był lekarzem, który odpowiada za skierowania do psychiatry to domy bez klamek byłyby tak przeludnione, że pacjenci musieliby nocować w piwnicach i garażach. Ale każdy ma swoje szaleństwa.

    A jeszcze wracając do kwestii Mascherano to gościu kopnął tego lekarza, bo ten trzymał go za bolącą nogę i sprawiał mu tym jeszcze większy ból. A kto wie może tą ręką zbliżał się w jakieś intymne okolice ciała Javiera. Nigdy nie wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
  2. A oto przedstawiam porównanie kadry reprezentacji Argentyny w poprzednich latach i dziś w lepszym świecie. Argentyna za kadencji Alfio Basile przeważnie grywała systemem 4-1-2-1-2. Na bramce stał sędziwy, ale niestrudzony Roberto Abbondanzieri. W obronie od prawej strony Javier Zanetti, Roberto Ayala, Daniel Diaz i Gabriel Heinze. Jako defensywny pomocnik Javier Mascherano. Przed nim dwóch środkowych - Esteban Cambiasso i Maxi Rodriguez. Jako enganche rzecz jasna "El Capitano" Juan Roman Riqelme i ataku Carlos Tevez oraz Lionel Messi. Albicelestes pod wodzą "Coco" stawiali duży nacisk na dominację w środku pola, ataki z centrum boiska i siłową walkę o piłkę. Zauważalny jest fakt braku skrzydłowych. Flankami zajmowali się głównie boczni obrońcy Zanetti na prawej, a Heinze na lewej stronie. Czasem do skrzydeł dołączał się Maxi albo fatygował się tam Riquelme, ale ci głównie urzędowali w centrum. Różnie bywało z tym Maxim, który nie rzadko był stawiany w roli asystenta Romana i pomagał mu na ofensywnej pomocy. Jak było wiadomo "Coco" lubił eksperymentować, ale raczej stawiał na jednego AM, którym oczywiście był święty Riquelme. Ważna jest również wysoka średnia wiekowa ówczesnego teamu. Większość piłkarzy np. Abbondanzieri, Zanetti, Ayala, Heinze, Cambiasso i rzecz Riquelme przeżywała swoją ostatnią młodość. Musieli wykorzystać swój ostatnie zapasy potencjału, które w po Mundialu, Copa America i meczu pożegnalnym wyczerpały się. Wszyscy wyżej wymienieni poza Cambiasso zakończyli swoje przygody z reprą bądź definitywnie zawiesili buty na kołku. Również Basile przeszedł na zasłużoną emeryturę i stery po nim przejął trener kadry olimpijskiej Sergio Batista. Pierwsza rzecz którą musiał zająć się nowy trener to rzecz jasna znalezienie godnych następców dla przodków. I tak po wielu miesiącach poszukiwań pan Sergio postawił na nową krew. Do "Albicelestes" zawitali Sergio Romero, Pablo Zabaleta, bracia Burdisso, Seba Dominguez, Hugo Campagnaro, Clemente Rodriguez, Ever Banega, Jose Ernesto Sosa, Angel Di Maria, Alejandro Gomez, Gonzalo Higuain. Jeszcze jedną szansę otrzymał zawodzący dotychczas w kadrze Ezequiel Lavezzi. Przed Mundialem 2014 Sergio Batista kadrę reprezentacji Argentyny widzi prz. tak (formacja 4-2-2-2 z dwoma pivotami, dwoma bocznymi napastnikami i dwoma wysuniętymi napastnikami): Sergio Romero - Hugo Campagnaro, Pablo Zabaleta, Sebastian Dominguez, Clemente Rodriguez - Javier Mascherano, Ever Banega - Angel Di Maria, Alejandro Gomez - Gonzalo Higuain, Lionel Messi. Kadra na Mistrzostwa Świata 2014 wygląda nasepująco: 1-Sergio Romero, 2-Ezequiel Garay, 3-Clemente Rodriguez, 4-Pablo Zabaleta, 5-Sebastian Dominguez, 6-Daniel Diaz, 7-Angel Di Maria, 8-Fernando Gago, 9-Gonzalo Higuain, 10-Lionel Messi, 11-Jose Ernesto Sosa, 12-Agustin Orion, 13-Gonzalo Rodriguez, 14-Hugo Campagnaro, 15-Cristian Villagra, 16-Sergio Aguero, 17-Alejandro Gomez, 18-Nicolas Gaitan, 19-Ever Banega, 20-Javier Mascherano, 21-Ignacio Scocco, 22-Ezequiel Lavezzi, 23-Cristian Campestrini. Ten ostatni to oczywiście prezent dla wszechwładnego przewodniczącego AFA - Julio Imortala Grondony. I tak sobie nie pogra, bo będzie tylko trzecim bramkarzem, ale przynajmniej prezes się odczepi, a i tak Argentyna cierpi na brak klasowych bramkarzy, więc nikt sprzeciwów ku takiej decyzji nie rości.

    OdpowiedzUsuń