piątek, 13 stycznia 2012

Mistrzowie 10 krajów... cz.2

Po świętach i przywitaniu nowego roku powrót po dłuższej (niewymuszonej) przerwie.


Kolumbia - Atletico Junior (10 zwycięstw, 9 remisów, 5 porażek): Kolumbia to nie tylko piękny kraj obfity w pola krasnodrzewu pospolitego, zorganizowane firmy nim dystrybuujące, ale to też kraj pięknych kobiet i piłki nożnej. Można rzec ogólniki i ogólniki. Wróćmy do meritum... W tym kraju wyjątkowo częściej niż o mistrzostwie, pisano i mówiono o tragedii. A główną rolę odegrała w niej drużyna America de Cali, najbardziej utytułowana ekipa w kraju. Tak samo jak spadek River Plate w lidze argentyńskiej, tak i ten dramat setek tysięcy oddanych fanów tego klubu spotkał ten sam los. Konieczność barażów, dwa remisy i na końcu przegrany  konkurs rzutów karnych. Po nim zawodnicy America zaczęli płakać, a w raz z nimi kibice, którzy byli jednak o wiele spokojniejsi niż odpowiedniki z Argentyny. Gdyż nie zdemolowali stadionu i połowy miasta... Z ich degradacji oczywiście cieszą się rywale, którzy przypominają niechlubny wyczyn tego klubu, na arenie międzynarodowej. Otóż klub czasem jest zwany "pierdołą" a to dlatego, że mimo iż 4 razy grał w finale Copa Libertadores to... nigdy tych rozgrywek nie wygrał! Ba, żeby było mało w finałach grał aż trzy razy z rzędu, lecz Argentinos Juniors, Penarol Montevideo i River Plate z raju zesłali ich na ziemię. W 1996 roku ostatnią ich szarżę powstrzymał River Plate na czele z młodym i pięknym aniołem Hernanem Crespo.

Ale wróćmy do aktualnie panującego mistrza. Atletico Junior nie jest może drużyną przed, którą wypada klękać ale lekceważyć też nie. Niepozornym królem okazuje się niezmordowany 35-letni Giovanni Hernandez, król asyst, jeden z lepiej wyszkolonych technicznie graczy tego zespołu. A jeśli doliczymy solidność i ogrom tytanicznej pracy, to mamy do czynienia z liderem. I to przywództwo zaprowadziło do 7 tytułu mistrzowskiego. Generalnie zespół jak każdy w Kolumbii cechuje się graczami indywidualistami. Taki Carlos Bacca, król strzelców o dobrze ułożonej prawej nodze miał instynkt rasowego killera, a taki Sebastian Viera zmysł i solidne rzemiosło bramkarskie. Ciekawe czy ktoś jeszcze pamięta 5 lat wstecz za jaki to wówczas talent uważano byłego gracza Villarreal. Dziś z wymienionych graczy, zabraknie Baccy. Odszedł do belgijskiego Club Brugge za 2,5 mln euro. Jak to mawiają "pieniądze nie śmierdzą".

Paragwaj - Olimpia Asunción (14 zwycięstw, 4 remisy, 4 porażki): Gdyby liczył się w futbol tylko papier z wypisanymi nazwiskami, to El Decano, byłby gdzieś w za plecami czołówki. Pod względem liczby zdobytych mistrzostw krajowych - jest legendą. To już 39 tytuł mistrzowski, ale zdobyty po blisko 11 latach przerwy.

Przejdę od razu do faktów. Zespół pod wodzą Gerardo Pelusso (solidny znawca z kilkoma sukcesami) stawiał na zdyscyplinowaną i pozbawioną finezji gry. Termin "zero z tyłu" sprawdzał się wyśmienicie, ale wbrew pozorom drużyna potrafiła zaskoczyć gradem bramek. Atuty? Liczne, oparte na kilku dogorywających emerytach takich jak Orteman, Marin, Romero czy Silva z udziałem graczy lokalnych, gdzie prym wiedli zwłaszcza Zeballos, Caceres czy Humberto Paredes. Nie można zapomnieć również o Maxim Biancchucim, który w sumie swoją "sławę" na kontynencie zawdzięcza jedynie tym, że jest kuzynem... Leo Messiego. W sumie to jedynie nazwiska, ale dobrze ze sobą zgrane. Nazwiska to w sumie największy atut tego klubu. W kraju poważane i szanowane, ale poziom ligi paragwajskiej to nie jest rzeczywisty ich sprawdzian umiejętności. Dlatego nie trudno się zdziwić, że większość z nich, która miała okazję wyjechać z kraju, miewała głównie mało przyjemne przygody. Mówiąc zupełnie poważnie ich rzekome talenty zostały brutalnie zweryfikowane przez rzeczywistość.

Szanse klubu na arenie kontynentalnej widzę w ciemnych barwach (jak ich stroje) zwłaszcza, że ekipa Pelussy nie gra futbolu na tak. A jedyną receptę jaką mają na osiągnięcie sukcesu, jest murowanie bramki na wyjeździe i murowanie bramki u siebie. Prosta metoda ale to chyba za mało na potentatów z Argentyny czy Brazylii.

Peru - Juan Aurich (16 zwycięstw, 11 remisów, 5 porażek): Tytuł zdobyty po raz pierwszy w historii tego klubu brzmi wyjątkowo apetycznie. W decydującym meczu play-offów pokonali oni faworyzowaną Alianzę Limę dopiero po rzutach karnych, w trzecim dodatkowym meczu. Ale sukces ten i tak był uznany za zasłużony, jeśli weźmiemy pod uwagę dokonania klubu w ligowych rozgrywkach. A te wyglądają nad wyraz imponująco: 46 bramek i tylko 21 straconych (najmniej w lidze).

Zespół zbudowany przez kolumbijskiego trenera Diego Umany podobnie jak Olimpia, również cechuje się grą defensywną, acz niepozbawioną całkiem niezłej kreatywności w środku pola. Pojedyncze nazwiska? Proszę bardzo. Diego Penny - solidny bramkarz z  dobrą grą na przedpolu. Nelinho Quina - rzemieślnik, drewniany ale dobrze grający głową. William Chiroque - pozytywna postać zeszłorocznej Copy i niezawodny kreator gry zespołu. I Luis Tejada - skuteczny, szybki, zwrotny i waleczny w polu karnym przeciwnika. Niespodzianką i w sumie taką małą wisienką jest Anderson Cueto, którego w Polsce znamy z występów w Lechu Poznań. Co prawda nie jest podstawowym graczem, ale od czasu do czasu zdarza mu się wystąpić, choćby w decydującym o losie mistrzostwa meczu (zastępując notabene Chiroque). Personalnie zespół jednak posiada jedynie graczy solidnych - nie perełki. Taki Reimon Manco może i miał przypiętą łatkę "duży talent", ale póki co jego gra to już prędzej upadek i to w tak młodym wieku. Szans w Copa Libertadores nie upatruję żadnych. Lekceważyć ich na pewno nie można, ale ćwierćfinał to etap, który ta drużyna może osiągnąć maksymalnie. Biorąc pod uwagę rywali jakich ma w grupie (obrońca tytułu Santos, mierny The Strongest i ktoś z pary Internacional - Once Caldas) szanse wydają się jeszcze mniejsze.

Urugwaj - Nacional Montevideo (9 zwycięstw, 5 remisów, 1 porażka): Jak już wspominałem wcześniej, sposób organizowania rozgrywek ligowych w Ameryce Południowej jest pomieszana. W Urugwaju mistrza wybiera się jednego, ale przez ten czas do play-offów kwalifikują się mistrzowie sezonu Apertura i Clausura. Dopiero w połowie 2012 roku poznamy nowego mistrza. Ale jeśli chodzi o pierwszą część sezonu to nagroda wędruje do Marcelo Gallardo. Odkrycia trenerskiego może nie na miarę Guardioli, ale na pewno kandydata na ciekawą trenerską osobowość. Co za nim tak bardzo przemawia? Myślę, że charakter. Impulsywny, ale potrafiący wyciągać wnioski i nie dający sobie w kaszę dmuchać. A piłkarze, jego wierni oddani żołnierze, to na pewno nie przeciętniacy. Placente, Viudez, Boghossian, Nunez czy choćby słynny Recoba razem stanowili ogromną siłę połączoną z odważnym stawianiem na młodzież. Może nie są to piłkarze, przy których selekcjoner Celestes Tabarez, będzie po nocach o nich śnił, ale kto wie czy taki Darwin Torres, Gonzalo Bueno czy Matias Vecino nie zrobią większych karier. Styl gry zespołu jest nastawiony na ofensywę, choć z użyciem niedozwolonych metod w przepisach gry w piłkę (czyt. kopanie rywali).

Zespół z okazji walki o Puchar Wyzwolicieli postanowił się w stosunku do innych mistrzów wzmocnić niż osłabiać. I w ten sposób do zespołu dołączył Andres Scotti (niezły gracz swoją drogą), Pablo Alvarez (kibice Wisły Kraków z pewnością go znają) i rezerwowy golkiper Jorge Bava (moim zdaniem przeciętny rzemieślnik bez cech szczególnych). Czy ten miks zapewni zdobycie pucharu? Nie, ale w grupie z Vasco da Gama, Alianzą Lima i kimś z pary El Nacional - Libertad, nie są skazani na całkowitą porażkę.

Wenezuela - Deportivo Lara (12 zwycięstw, 5 remisów, 0 porażek): Powiem tak. Niepokonani. Dziękuję.